środa, 26 czerwca 2013

Zygmunt B. Filozof z naganem


z Żołnierzami Wyklętymi w tle ...

Przedmowa

Uff. 10 tys znaków. A teraz jeszcze przedmowa. .... Nie można uciec przed samym sobą. Nie jestem baronem Münchhausenem  i nie wyciągnę się sam z bagna gadulstwa. Pozostaje mi z tego bagna przesyłać suche komunikaty. :)

Tak się złożyło, że na tym blogu tego tekstu nie było. Był na Frondzie i odbyła się tam nawet ciekawa, uzupełniająca i pouczająca rozmowa z "incydentami". PÓŁTORA ROKU TEMU.


A sytuacja opisana w poniższym wpisie - BEZ ZMIAN. Wiki polska trochę podretuszowała. 

Wstęp

Stefan Kisielewski jest autorem pewnego komentarza z lat osiemdziesiątych, pełnego gryzącej ironii, na temat praw Polaków do niepodległości. Niestety nie dysponuję oryginałem, czytałem to w jakiejś podziemnej publikacji, zacytuję z pamięci. (Może ktoś podrzuci namiary?)

Tekst w poetyce własnej, nie ośmiela się naśladować papieża polskiej felietonistyki:

„Zachodni bojownicy o prawa Murzynów z Konga czy z innego Czadu strasznie się indyczą w sprawie niepodległości tych malowniczych krain. Organizują akcje protestacyjne przed ambasadami imperialistycznej Francji i Belgii, piszą sążniste manifesty i zbierają podpisy ludzi dobrej woli. Jednak w sprawie niepodległości Polaków nikt się nawet nie zająknie.
Żaden nawiedzony pies z kulawą nogą nie zaszczeka: „Niepodległość dla Polski!”. Ale, między Bogiem a prawdą, po co Polakom niepodległość?”

Koniec niby cytatu. 

Przepraszam, nie mam oryginału i jestem zmuszony stręczyć podróbkę.
Echa tego komentarza słyszę w felietonach Stanisława Michalkiewicza, który jest wynalazcą określenia o „mniej wartościowym narodzie tubylczym”.

Tak mi się skojarzyło. Skąd? 5 tys znaków. Jak dobrze pójdzie. Cierpliwości.

Jak trafiłem na Zygmunta B.

Otóż chciałem się nieco podciągnąć w filozofii. I szukałem bliższych danych o guru polskiego i światowego postmodernizmu, najważniejszego gościa ostatniego Kongresu Kultury Polskiej, profesora Zygmunta Baumana.

Najpierw oczywiście sprawdziłem w polskiej Wikipedii. Uderzyło mnie, że nie ma tam żadnych danych biograficznych, podanych „jako takie”. 

Przypomniało mi to przypadek poseł Iwony Śledzińskiej-Katarasińskiej. Po uzyskaniu przez nią prominentnej pozycji w Platformie Obywatelskiej, z jej życiorysu w Wikipedii zniknęła wzmianka o jej wstydliwym epizodzie z marca ’68.

Początkowy passus mający związek z życiorysem naszego bohatera brzmiał tak:
Zygmunt Bauman (ur. 19 listopada 1925 w Poznaniu) – polski socjolog, filozof, eseista, jeden z twórców koncepcji postmodernizmu(ponowoczesności, płynnej nowoczesności, późnej nowoczesności). Znawca i interpretator Holocaustu. Nagrodzony m.in. nagrodą im.Theodora W. Adorno i nagrodą Księcia Asturii w dziedzinie komunikacji i nauk humanistycznych, zwaną też "hiszpańskim Noblem".




Zdjęcie
Notabene, pod zdjęciem profesora jest następujący podpis:

Czy to hasło encyklopedyczne, czy sprawozdanie z benefisu?

A może ( dla równowagi, takie zdjęcie pana B., Majora, lat 28?


 Źródło: Niezmiernie ciekawy artykuł o Baumanie. Dostępność 26 czerwca 2013. Może warto ten tekst zarchiwizować? Bo kto wie, czy będzie za jakiś czas dostępny?
Bauman musi jednak płacić przynajmniej cenę grillowania za swoje prawo do brylowania.
Przyp.autora z 26 czerwca 2013) 

Ale wracamy do mojego tekstu sprzed półtora roku.

Polscy wikipedysci, dzielący się na zwolenników zachowywania standardów i na „bezstronnych redaktorów”, rozważających, w którym miejscu, żeby zachować proporcje, należy umieścić wzmiankę o współpracy ze służbami (czy też o pracy w służbach), dyskutują zawzięcie już od pięciu lat. Bez dojścia do porozumienia. Pięć lat. W międzyczasie moja córka doszła już do klasy maturalnej.

„Kontrowersyjne” fakty z życiorysu, zredagowane w 348 słowach, prawdopodobnie wskutek tej gorącej dyskusji, umieszczone są w efekcie na końcu hasła, pod maskującym tytułem: „Druga wojna światowa i lata powojenne”, zaraz po rozważaniach stricte filozoficznych i „wróżbiarskiej” wypowiedzi naszego autorytetu intelektualnego o przyszłości Europy. Może w nadziei, że nikt tu już nie dobrnie?

                               Źródło: Polska Wikipedia   (teraz już trochę przeredagowana treść, uwagi krytyczne o umieszczeniu szczegółów biograficznych na końcu i pod maskującym tytułem - nieaktualne - bo UWZGLĘDNIONE, co za sukces! dotyczą stanu z lutego 2012, ale po analizie zmian - potwierdzam je w całej rozciągłości. Notabene - historię zmian można prześledzić w wiki. Główny wniosek: Polscy wikipedyści otrzymali rozkaz: Tak trzymać! przyp. autora 26 czerwca 2013) 

A co mówi anglojęzyczna Wikipedia?

Tam SĄ zachowywane standardy. Notka bibliograficzna na 848 słów znajduje się na początku. Ponad dwukrotnie więcej, niż w zakamuflowanej - polskiej.

Skupię się na tym, czego nie ma w polskiej wersji, te nowe fragmenty wytłuszczam (tłumaczenie własne):

Bauman zgłosił się do służby w kontrolowanej przez Sowiety Armii Wojska Polskiego, gdzie pracował jako oficer polityczny,  biorąc udział w bitwach o Kołobrzeg i Berlin. (…)

Według pół-oficjalnych enuncjacji historyka z polskiego Instytutu Pamięci Narodowej (chodzi o Piotra Gontarczyka. przyp.mój) w konserwatywnym piśmie Ozon w maju 2006 roku, od 1945 do 1953 Bauman pełnił podobną funkcję w Korpusie Bezpieczeństwa Wewnętrznego (KBW),  formacji utworzonej w celu zwalczania nacjonalistów ukraińskich i resztek Armii Krajowej.
Jak twierdzi pismo, Bauman wyróżnił się jako dowódca oddziału, który schwytał wielu żołnierzy podziemiaPonadto autor przytacza dowody, że Bauman pracował jako informator(TW – przypis mój)  Informacji Wojskowej od 1945 do 1948 roku. Jednak charakter i zakres jego współpracy pozostają nieznane, a także dokładne okoliczności, w których współpraca została przerwana.

W wywiadzie dla The Guardian, Bauman potwierdził, że był zagorzałym komunistą w trakcie i po II wojnie światowej i nigdy nie robił z tego tajemnicy. Przyznał jednak, że przystąpienie do służby w Informacji Wojskowej w wieku 19 lat było błędem. Ale była to tylko "głupia" praca biurowa i nie pamięta (podkreślenie moje) o żadnym fakcie donoszenia na kogokolwiek.
(…)

Podczas służby w KBW Bauman najpierw studiował socjologię w warszawskiej Akademii Nauk Społecznych. Poszedł na studia filozoficzne na Uniwersytecie Warszawskim  (…)
W KBW Bauman w 1953 roku dosłużył się rangi majora (w wieku 28 lat! Głupia papierkowa praca i taka kariera! Przyp. mój), kiedy nagle został karnie zwolniony po tym, jak jego ojciec zwrócił się do Ambasady Izraela w Warszawie z prośbą o wizę emigracyjną.

Tu ciekawy jest odpowiedni fragment polskiej Wikipedii:
„a z którego został usunięty w 1953 pod zarzutami politycznymi.”
Koniec cytatów.

Refleksje zrodzone z lektury obu wersji są dwojakiej natury.

(I nie unieważniają ich poprawki redakcyjne, bezczelne w swej drugorzędności, w polskiej wersji encyklopedii, uczynione po mojej notce. Nadają im jednak poczucie płynności i konieczności ciągłej czujności. Są ochotnicy do nękania betonowych administratorów WIKI??? przyp. mój 26 czerwca 2013)

O postaci Zygmunta Baumana i o Wikipedii

Zacznijmy od treści, którą analizowaliśmy, abstrahując od tego, przez jakie pułapki musieliśmy się przedrzeć.

Refleksja I  Zygmunt Bauman.

Jedna z "najwybitniejszych postaci postmodernizmu". I jego wstydliwa część życiorysu. To dla niego twardy orzech do zgryzienia.

Jego legenda: Głupota roboty papierkowej, przypadkowość oraz „bezwartościowość” służby komunistom nie wytrzymuje krytyki nawet na podstawie tej krótkiej, encyklopedycznej treści.
Obejmując w wielkim skrócie jego drogę życiową, można by powiedzieć, że od studenta z naganem doszedł do zaszczytu generalissimusa polskiej kultury i tę godność odebrał opowiadając anegdoty z wysokości kongresowej mównicy w najlepszym oskarowo-amerykańskim a jednocześnie postmodernistycznym stylu.

Ten człowiek, pasowany na czołową postać polskiej elity intelektualnej, fetowany na Kongresie Kultury Polskiej, zachowuje się jak chłopiec, złapany na gorącym uczynku. Nie pamięta. Lekceważy. Banalizuje. 

Przyparty do muru, mówi o Żołnierzach Wyklętych, których zwalczał z bronią w ręku, jak o  terrorystach.
Z uwagi na jego aspiracje, całkowicie to go kompromituje. Można się zadumać nad kondycją polskiej kultury, jeśli najwybitniejszy jej przedstawiciel– to były zupak, chodzący na wykłady z naganem w kieszeni, do dzisiaj mający problem ze swoją przeszłością.

Ale jako  oficer polityczny i członek dowództwa oddziału zwalczającego podziemie niepodległościowe, trzeba przyznać, to niezwykle uzdolniony, inteligentny, groźny przeciwnik. Przełożeni docenili jego walory i skierowali go już w czasie służby na studia. Kierunek został wybrany zgodnie z jej wymogami.

Błyskotliwa kariera (major w wieku 28 lat) została przerwana nie wskutek nieprawomyślności ideologicznej i utraty wiary w ideały komunizmu, lecz w wyniku utraty zaufania przełożonych. 

Kontakty rodziny ze światem zachodu, zwłaszcza z Izraelem, sojusznikiem Stanów Zjednoczonych wykluczały w latach stalinowskich pracę w tak drażliwych strukturach, jak walka z polskością.

Z takimi przeciwnikami musieli walczyć nie tylko Żołnierze Wyklęci ale każdy Polak, któremu były drogie Bóg, Honor i Ojczyzna. Bezwzględni i przekonani o swojej ponadnarodowej misji, kształceni na najlepszych uczelniach, uprzywilejowani.

Refleksja II Wikipedia

Takie wnioski można wyciągnąć czytając uważnie tekst angielskiej Wikipedii. Przekaz nieco drewniany, mamy chwilami wrażenie, że autor nie bardzo wie, o czym mówi. Te historie z zamierzchłej przeszłości, to poplątanie losów tych dziwnych, zaciekłych Polaków…

Ale stara się zebrać dostępne informacje. I to mu się chyba udaje.
Standardy go ratują. Te standardy są zresztą explicite podane w części dyskusyjnej hasła. Wiadomo, jakie kryteria będą decydowały o zdyskwalifikowaniu fragmentów tekstu: Przede wszystkim brak źródeł dla podawanych faktów. Chroni to redagujących Wikipedię przed bezpłodnymi dyskusjami, czy dany fragment umieścić na końcu, czy jest za dużo na temat nieistotnego fragmentu życiorysu itp.  

Standardy, wpływające na intelektualną formację ludzi zajmujących się angielską Wikipedią mają udział w tym, że to wersja bardziej wiarygodna.

To moja, subiektywna ocena postaci na podstawie krótkiego tekstu. Plus trochę wiedzy, znajomości realiów życia i doświadczenia. Czyli – po prostu - czytanie ze zrozumieniem.

Fakt - Bez Polskiej Wiki życie byłoby trudniejsze a odpowiedzi na szybkie pytania – trudniejsze. Ale ta konfrontacja dwóch wersji pierwszego z brzegu, nieco tylko kontrowersyjnego hasła– sądząc nie po intencjach, ale po wyniku, jest miażdżąca.

Czy fakt, że najczcigodniejszym przedstawicielem polskiej kultury na Kongresie we Wrocławiu był właśnie Zygmunt Bauman ma jakiś związek z faktem, że między polską a angielską wersją Wikipedii jest taka „maleńka różnica”?

Epilog

I tu aż się prosi zapytać, na cholerę Polakom taka porządna wersja Wikipedii?
Po co nam lustracja, po co oddzielanie ziaren od plew? Po co nam prawdziwe, niekłamane postaci z jednej bryły, które nigdy nie uległy a mimo zapowiedzi Marszałka Piłsudskiego, nie zwyciężyły?

Po co nam sprawiedliwość, prawda o historii, o przyczynach Katastrofy Smoleńskiej?

Po co nam polskość, patriotyzm? 
To dobre dla Anglików, Niemców, Francuzów. No i Rosjan.
Ale nie dla „mniej wartościowego narodu tubylczego”.

Tak? 

Oj, coś się komuś roi. I chyba bardzo się pomyli.

Tylko - Polacy! Na miłość Boską, trzymajcie standardy, pracujcie solidnie, z roztropnością i męstwem.
Bo wasze niechlujstwo, zbytnia, służalcza ostrożność, zapatrzenie na obce, zachodnie wzory  a naśladowanie ..całkiem innych, z innego kierunku, zostanie kiedyś obnażone.

A zwycięstwo będzie tych, co nie ulegli!

PS:
Zajrzałem do wiki dzisiaj, (26 czerwca 2013), po półtora roku od ogłoszenia tego wpisu na Fondzie. Notka o Baumanie niemal nietknięta!

Większość wstydliwych informacji przemilczano, lub podano je w "łagodnej" encyklopedycznej - a la "Diderot - propagandysta postępu" formie.

Lizusowskie zdjęcie z benefisu - zastąpiono normalnym zdjęciem nieszkodliwego staruszka, któremu nagan zardzewiał i nie ma co staremu esesmanowi (ups - enkawudziście) wypominać błędów młodości.

A więc: Polacy zasługują na więcej?!
A Polacy - encyklopedyści = potrafią więcej?

Optymizm!
Mimo, że sytuacja jest dokładnie taka, jak w tekście Aleksandra Ściosa "Państwo Baumana"

6 komentarzy:

  1. Podam "oficjalne stanowisko" profesora Andrzeja Zybertowicza, w związku z ostatnim nadymaniem Baumana, jako autorytetu moralnego. Jako męczennika wolności słowa.
    Przypadło mi do gustu, jako najbardziej wyważone i rzeczowe:

    "Moje oficjalne stanowisko w sprawie prof. Zygmunta Baumana: to prawdziwy uczony, ale nieprawdziwy autorytet moralny.

    Pełnoprawny uczestnik debat akademickich; wątpliwy - debat publicznych.

    Kto zaprasza go w roli autorytetu społecznego, sam łamie zasady rzetelnej debaty.”
    Koniec cytatu.

    OdpowiedzUsuń
  2. I jeszcze przepiękny tekst Jarosława Marka Rymkiewicza za Aleksandrem Ściosem.

    „Nawet nazywać ich nie warto – w ogóle nie warto się nimi zajmować, najlepiej jest uznać, że ich nie ma. Trzeba wychodzić, kiedy wchodzą, odwracać się, kiedy do nas podchodzą. Polska należy do nas, a oni niech sobie gadają w swoich postkolonialnych telewizjach, co chcą, niech sobie piszą w swoich postkolonialnych gazetach, co im się podoba. Nas to nie dotyczy.”

    Tekst piękny, dumny i staroświecki.
    Wzruszający.
    Niestety, Mistrzu. Nas to dotyczy.
    Oni się panoszą. I włażą nam na głowę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak to się stało, że w ogóle nie pamiętam tego tekstu z Frondy? Znakomity! Chylę czoła.

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja pamiętam. Od tamtej pory nie dziwię się różnym - jak to twierdzą mainstreamowi publicyści - "bojówkarzom", kiedy gwałtownie protestują przeciw honorowaniu takich ludzi jak Bauman. Paradoksalnie jest to zachowanie moralnie lepsze niż milczenie i klakierstwo różnych "kulturalnych" i "światłych".

    OdpowiedzUsuń
  5. Joasiu, cieszę się, że mam jeszcze rezerwy w dostarczaniu Ci wrażeń :)
    To oznacza, że autopromocja ma sens nie tylko w sensie negatywnym. Bo miałem opory.

    Dzięki za miłe słowa.

    OdpowiedzUsuń
  6. Romeusie,

    "Klakierstwo i milczenie" - to jedno.
    Ale chyba gorsza jest opisywana tu przeze mnie intelektualna skaza elit (albo "elit". czyli po prostu ludzi, którzy na swoich stanowiskach produkują gorszy produkt od standardu światowego.)
    Pod hasłem: "W Ameryce to tak muszą, ale u nas?"

    To jest tak powszechne, że na wołowej skórze nie idzie spisać.

    I nie mówię o zwykłych łajdakach. Mówię o "porządnych ludziach".

    Urzędnicy, którzy wypaczają złe, ale "jakieś" prawo. I dokładają do złego gorsze.

    Nauczyciele, którzy przez lenistwo umysłowe i konformizm (nie! oportunizm :) ) zgadzają się robić ze szkoły przestrzeń zgorszenia, zakłamania i ... nudy.

    Nauczyciele akademiccy, którzy stawiają trójki każdemu, kto się stawił.

    Dziennikarze, którzy "nie mają głowy" do faktów, więc zajmują się "cytowaniem" poprawnych grepsów.

    Aktorzy, którzy gonią za popularnością a nie mają formacji i kompromitują się wobec jednych a dają zły przykład innym.

    Rymkiewicz może się odwrócić. Nie rozmawiać, nie podawać ręki.
    On "ma swoją robotę".

    Ale my?
    Z drugiej strony, ile można żyć w świętym oburzeniu?
    To tak, jak żyć w stanie wojny.
    "Czuwajcie".
    To jest najtrudniejsze.

    OdpowiedzUsuń