poniedziałek, 3 czerwca 2013

Felietonik na Dzień Dziecka

Dziadek z Babcią wzięli dwóch wnuków (Zyzio - lat sześć i Franio - lat cztery) na wycieczkę. Przypadkowo było to w Dniu Dziecka, ale lojalnie chcieli ten dzień jakoś uczcić.
Pomysł był prosty i niezbyt oryginalny.

- Może trochę słodyczy? - zastanawia się Babcia - ale czy Mama nie będzie miała nic przeciwko temu? 
- Ja nie mam żadnej kary, mogą być żelki - zgodził się szybko Zyzio.
- Mnie chodziło o co innego. O to, czy Mama nie będzie niezadowolona z objadania się słodyczami przez synalków. Co do kary, to gdybyś nawet jakąś miał, to dzisiaj, z okazji Dnia Dziecka, takie kary się zawiesza.
- Mama na pewno pozwoli - wspomógł brata Franio.
- No to załatwione - rozstrzygnęła sprawę Babcia - skręcimy po drodze do sklepu.

Dziadkowi jednak nie dawała spokoju wzmianka Zyzia o karze.

- Zyziu, a co ty tak o tej karze? Coś ostatnio przeskrobałeś?
- On mnie bił po głowie. A ja mu nic nie złobiłem. I dostał kałę - "szlaban na słodycze". Ale już się skończyła. - wyręczył brata rezolutny Franio.
- Jak to? Bił cię po głowie? Bez powodu?! Niemożliwe. Nikt tak nie robi! Musiał mieć jakiś powód! Franiu, nie kręć i powiedz, coś ty mu zrobił?

Dziadek był poważnie zbulwersowany a jednocześnie zachwycony, że wykrył rodzinną aferę w rodzinie Zyzia i Frania.

- Nie, napławdę, ja nic nie złobiłem.
- Ja naprawdę go biłem bez powodu po głowie - przyznał z powagą Zyzio.

Dziadek zaniemówił i zgorszony inklinacjami ukochanego wnuka tak się zdenerwował, że zwolnił do prędkości zgodnej z absurdalnymi przepisami - 50 na godzinę na dwupasmowym, gładkim, jak stół, odcinku  drogi. Babcia spojrzała na niego pytająco?

- Źle się poczułeś?

Stary pirat, wyznający jednak zasady fair - play, zamiast odpowiedzi nieco przyśpieszył, żeby nie robić zatoru i podjął zawieszone na dłuższą chwilę dochodzenie.

- Zyziu, ale dlaczego biłeś brata po głowie? Bez powodu? Mocno?
- Tak! Bił mnie mocno! - wtrącił się nieubłagany, nieustraszony, pokrzywdzony brat.
- Nieprawda! - odciął się Zyzio.- Nie mogłem go bić mocno, bo biłem go misiem. Nie da się bić mocno misiem.

Tylko wieloletnia rutyna uratowała wielopokoleniową rodzinę przed wypadkiem spowodowanym nagłym atakiem śmiechu.

Pointa: Nie należy urządzać przesłuchań śledczych podczas jazdy z prędkością nielegalną. Nawet z intencją niestwarzania zatorów i  jednocześnie wyjaśnienia rodzinnych afer.

6 komentarzy:

  1. Hahahahahahaha!
    Ciężki jest żywot komisji śledczej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozumiem, że wypowiedział się praktyk i ekspert w sprawie rodzinnych procesów...
    To może jakieś uzupełnienie?
    Jakiś smaczny kąsek dla zbieraczy anegdot?

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie da rady. Tego jest za dużo, żeby sobie przypomnieć ot tak.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie ma sprawy.

    W razie czego, potraktujmy ten wpis, jako skarbonkę anegdotek "na dzień dziecka".

    Będą wpadał, ale nie mogę dać gwarancji, że wnuki dostarczą jeszcze znajomemu dziadkowi podobnych w wymowie wrażeń.

    Jestem prawdopodobnie jednym z tych nielicznych czytelników (!) tego bloga, który sobie niektóre wpisy rozważa dalej.

    Taki notatnik - magazyn tematów rozmyślań :)
    Pamięć już nie ta, a chciałoby się pamiętać te obrazy chwil - radosnych, smutnych lub pokazujących niespodziewaną głębię w kałuży deszczówki, które szybko bledną, jak szkice na papierze ze starych drukarek do paragonów.
    Do zobaczenia, Miły Gościu :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ech, jakież to łatwe i w sumie przyjemne zajęcie takie "procesy" cztero lub sześciolatków. Mataczyć to jeszcze nie umie ani mówić tylko części prawdy. Odpowiada grzecznie, nie pyskuje... I - koniec końców - rozbraja swoją prostolinijnością, że człowiek nawet ukarać nie ma serca. I jak tu nie wierzyć Ewangelii - "do takich należy Królestwo Niebieskie".

    Przepraszam, że ja tak poważnie, ale może to właśnie jest jakaś namiastka "głębi w kałuży deszczówki". :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Romeus, przyłożył ewangeliczny klucz do próbki pobranej arcykomentatorską sondą z mojej kałuży :)

    "do takich należy Królestwo Niebieskie"
    ...
    ale pod warunkiem, że wyrosną z jednego, dorosną do drugiego i zachowają trzecie :)
    To trzecie wykłada się we włoskim powiedzeniu:
    Nie wiem, czy nie popełnię błędu :)
    "Guai, se uccidi un bambino, che dorme in te..."
    Ale nie wypada po takim komentarzu wydziwiać, dlatego nic więcej nie napiszę.
    Pogadam sobie jeszcze z dziadkiem na stronie.

    OdpowiedzUsuń