środa, 23 lutego 2011

Nocna Zmiana w TVP


2 lutego 1962 roku, pod pretekstem pobicia asystenta filozofa Adama Schaffa, najprawdopodobniej przez ubeckiego prowokatora, zamknięty został Klub Krzywego Koła. Klub został założony przez samą władzę ale wymknął się spod kontroli i stał się dla niej zagrożeniem, podobnie, jak pastuszek z greckiej legendy, który zobaczył ośle uszy króla.

Miarą klęski władz było to, że ostatnim prezesem Klubu KK został niemarksistowski historyk, publicysta z kręgów katolickich i żołnierz majora Łupaszki, Leon Lech Beynar znany jako Paweł Jasienica, cudem ocalały z ludobójczej akcji mordowania polskich patriotów w latach czterdziestych.
Oto jak podsumowuje działalność Klubu jego córka Ewa Beynar – Czeczott we wspomnieniowej książce o swoim ojcu:

„Przychodzili tu wybitni przedstawiciele świata artystycznego, literackiego, naukowcy. Co tydzień wygłaszano prelekcje o przeróżnej tematyce, między innymi: literatura – nowości, na przykład „Zły” Tyrmanda czy „Popiół i Diament” A Andrzejewskiego, architektura, sytuacja ekonomiczna, antysemityzm, aktualne wydarzenia w partii (XX Zjazd), sytuacja w nauce,
pojęcie marksizmu, moralność życia kulturalnego w Polsce, etyka, szkolnictwo, problemy wsi, prawo prasowe, szkolnictwo wyższe, wymiar sprawiedliwości, kolaboracja w okresie wojny, nowości ze świata filmu. (…)
Panowała swoboda wypowiedzi, mówiono językiem prostym i zrozumiałym, bez frazeologii charakterystycznej dla tamtych czasów. Mówcy nie starali się „dawać do zrozumienia”, tylko po prostu przedstawiali swoje poglądy”
Tyle Ewa Beynar-Czeczott o Klubie Krzywego Koła, który działał niecałe siedem lat.

Prawie dokładnie tyle samo ukazywał się w Telewizji Publicznej program Warto Rozmawiać.
Nie w Polsce Gnoma, Chamów i Żydów, mieszkań z ciemnymi kuchniami dla nowego proletariatu i rolnikami broniącymi się przed kołchozami i walczącymi o trujący eternit na dachy.

W Wolnej Polsce.
Aż Siły Wyższe zdecydowały, że najprawdopodobniej ostatnie wydanie programu odbędzie się, niby Nocna Zmiana, po północy we wtorek, 22 lutego.

Ale WARTO było poczekać. Teraz będzie już tylko na youtube.

Program był o Tomaszu Turowskim, którego casus skupia, jak w soczewce, problemy polityczne, te wewnętrzne i te międzynarodowe „naszego nieszczęśliwego kraju”, jak zwykł mówić nieoceniony Stanisław Michalkiewicz, którego teza o przeżarciu agenturą elit rządzących zyskuje, jak na dłoni, niezbite potwierdzenie.

Redaktor Jan Pospieszalski nie musiał walczyć desperacko z dezinformacją i mówieniem nie na temat pana profesora Iwińskiego. Byle jak najmniej było na ten drażliwy temat. Bo tak przebiegał pierwszy program o tym superagencie PRL.

Ten był czymś w rodzaju poprawin. Z udziałem osób .kompetentnych i rzetelnie dociekających prawdy. Niestety tylko reprezentujących jedną opcję. Druga opcja nie chciała dociekać prawdy, czy też uznała, że po północy nie musi już się wysilać i zagłuszać?
A może Jan Pospieszalski nie miał już nic do stracenia, więc nie zaprosił przyzwoitki, która w poprzednim programie zajmowała się nie dociekaniem, tylko zagłuszaniem i wypełnianiem programu watą?
Gorąco polecam obejrzenie programu.

Przytaczam najciekawsze wypowiedzi. Wszystkie „porażające”.

Gmyz: Tomasz Turowski miał nawet dostęp do niewygłoszonych przemówień papieskich. 
Pośpieszalski: Co takiego wie Tomasz Turowski, że wczoraj w sądzie lustracyjnym miał aż taką ochronę? Bo dla PRL – owskich był na pewno bardzo cenny.Sikorski widział Turowskiego dwa razy w życiu. Służby nie poinformowały go o przeszłości kandydata na ambasadora tytularnego w Moskwie. 
Gmyz: Ale Turowski miał faktycznie kompetencje, by jechać do Moskwy. Zna Putina, który z nim zawsze serdecznie się wita. 
Fedyszak-Radziejowska: (Zbija argumenty „państwowców”):1) Przejęcie profesjonalnego szpiega to sukces III RP. Problem polega na tym, kto kogo przejął?2) To wywiad Państwa Polskiego na wypadek wojny. III wojna światowa? Z Janem Pawłęm II?3) Reprezentował interesy polskie( twierdzenie Iwińskiego)?  Najwyżej OBCE. 
Ziemkiewicz: Czym się zajmował agent w Watykanie? Którędy przemycane są książki do ZSRR, Jakie są tam nielegalne grupy religijne itp. Pracował, aby wysyłać ludzi do łagrów a nawet na szafot. 
Święczkowski(były szef ABW): Robiłem wszystko, by pozbyć się byłych pracowników służb PRL. Przecież oni są co najmniej rozpracowani przez służby sowieckie/rosyjskie. Mają ich na „talerzu”.
Siemiątkowski: To Sojusznicy(USA)zadecydowali, że zostawiamy agentów komunistycznych. Tylko Czesi się wyłamali i pozbawili się służb na długie lata. (Ale teraz mają suwerenne – przyp. Mój) 
Krasnodębski: Przerażające, co ten Siemiątkowski wygaduje. Nasi sojusznicy decydowali!Czy Turowski jest typowy, czy jest wyjątkiem? 
Ziemkiewicz: Ambasada Polska w Rosji dzisiaj – pełna byłych agentów, może nie tak wybitnych, jak TT. Polecam jutrzejsze wydanie Gazety Polskiej. 
Krasnodębski: Czy oni są wykonawcami biernymi, czy też oni aktywnie kształtują politykę?(Oto jest pytanie - przyp.mój). 
Radziejowska: Dlaczego właśnie tacy ludzie trafili do MSZ a nie do przedsiębiorstw handlowych na przykład? Chyba właśnie dlatego, że tam można być czynnikiem aktywnym.
To, że teraz właśnie to ujawniono, to nie przypadek. Po 89 roku, niszczono akta, dopiero teraz w IPN-ie są akta, których nie zniszczono a które są ujawniane w procesach lustracyjnych. Wcześniej nie było do nich dostępu.Może atak na IPN i jego „normalizacja” był i jest motywowany właśnie zagrożeniem ujawnienia tych akt?Szef Wydziału Śledczego IPN jest już praktycznie przed odwołaniem. 
Gmyz: Długo szukałem stenogramu wystąpienia Bartoszewskiego na komisji sejmowej popierającego Turowskiego na ambasadora w Kubie. Nie istnieje. Ktoś go „wyjął”. O fakcie wiemy tylko od Bartoszewskiego.Teraz nagle nikt się nie przyznaje do znajomości z Turowskim.Geremek był rejestrowany jak TW, ale za mało dokumentów, aby go można było uznać za kłamcę lustracyjnego. 
Ziemkiewicz: Geremek był szefem POP na placówce w Paryżu. Agent? Królowa Bona umarła. Pamiętamy kampanię Geremka w PE. Pod hasłami nagonki, czystki itp. Próba zmiany prawa polskiego, zagraniczna akcja obywatela polskiego, mającego interes w tej zmianie. 
Gmyz: Dokumenty w IPN mogą mieć siłę rażenia bomby atomowej. 8 następnych osób ma kłopoty lustracyjne. 
Ziemkiewicz: Fachowcy?  Od łamania kości, obróbki psychologicznej, rozwalania misji religijnych.Mieliśmy takie służby, jakich chcieliśmy. Wiedza przerażająca, nie będę udawał, ze nowa, ale w sposób straszliwy potwierdzona. 
Opara: Turowski jest przyjacielem Komorowskiego, są na ty. Uniemożliwił szybki powrót do kraju 10 kwietnia Jackowi Sasinowi, najwyższemu rangą pozostałemu przy życiu urzędnikowi Kancelarii Prezydenta. Po prostu nie przekazywał informacji od Opary ambasadorowi Bahrowi. Gdy wreszcie Bahr interweniował, Sasin szybko wyleciał Jakiem do Polski. 
Gmyz: Kancelaria dementuje tę znajomość.
Koniec cytatów.

Rozmowa będzie trwała, chociaż chyba już nie w Warto Rozmawiać.

Ale my, zamiast jednego Klubu Krzywego Koła i kilku Kik – ów mamy teraz dziesiątki Klubów Gazety Polskiej, Naszego Dziennika. Powstają Kluby Najwyższego Czasu.
Jest Akcja Katolicka.
Jest Fronda, Niezalezna, Radio Maryja, Telewizja Trwam, Radio Wnet i wiele innych.
I wreszcie, last but not least, są inicjatywy formacyjne i modlitewne. Na których opiera się, jak na fundamencie wszystko inne.
Jak inicjatywa "Wspólnota Marto" superblogera Frondy, Hioba.
Oni nie dadzą rady.
Chyba, że my opuścimy ręce.

wtorek, 22 lutego 2011

Trzech tenorów prawicy


W sobotnim wydaniu „Naszego Dziennika”  ogłoszenie o debacie w poniedziałek pod tytułem: „Jaka przyszłość czeka Polskę?”

Organizator Dr Artur Górski, poseł PiS oraz Komitet PiS Praga Południe. Z udziałem redaktorów Stanisława Michalkiewicza, Jerzego Roberta Nowaka i Rafała Ziemkiewicza.

Co do „Naszego Dziennika”: Kupuję go coraz częściej i czytam z coraz większym zainteresowaniem. To przykład rzetelnie rozwijającej się gazety. Od „walczącego” i „ryczącego” pisemka, z nieco sekciarskim zabarwieniem, jest teraz w drodze, powtarzam, w  d r o d z e, do pozycji poważnego, opiniotwórczego dziennika.

Wrogowie społeczeństwa myślącego, zwolennicy „otwartego społeczeństwa lemingów” (na manipulację i suflowane mody), jeszcze chyba się nie zorientowali, jaki konkurent im rośnie.

Rzetelny, wytrwały „Biuletyn Smoleński”. Codziennie jakaś ważna wiadomość w tej sprawie. Roczniki dziennika będą może kiedyś bezcennym świadectwem historycznym. Nawet nietrafionych hipotez.

Forum wymiany myśli bardziej konserwatywnej, mniej „otwarte” na lewiznę niż w Rzepie.
Felietoniści ciekawi i wybitni. Publicyści – tęgie pióra Kościoła i najlepszych polskich uczelni.

Usłużne forum inicjatyw obywatelskich. Listy w obronie prawdy.
Przytulisko sponiewieranej opozycji, prawie bezkrytycznie popieranej przez Redaktorów. Ale to ich święte prawo.

No i wreszcie matecznik promocji dzieł Ojca T. T jak Tytana. A co!
Ja, konserwatywny liberał, czytam to z coraz większym zainteresowaniem. Wobec rozproszenia i słabości ciągle „mojej”, ale już nieco podstarzałej „pepiniery” myśli prawicowej i konserwatywnej, skupionej wokół Janusza Korwina Mikkego i jej nielicznych młodych następców, rozmach tego społecznego ruchu imponuje i raduje serce.

Jego zdolność „bojowa” została właśnie pokazana w ostatni poniedziałek, podczas występu trzech tenorów prawicy.
W dużej sali gimnastycznej szkoły przy Cyrklowej na warszawskiej Pradze zgromadzili się czytelnicy „Naszego Dziennika”.



Kto jest na bieżąco z twórczością tych wybitnych prawicowych publicystów, nie usłyszał nic nowego.

Wiadomo przecież nie od dziś, co zauważył Rafał Ziemkiewicz, jak ograniczyć wydatki budżetowe i zlikwidować deficyt. Jak przestać okradać nasze dzieci. Tak, jak wiadomo dokładnie, co trzeba zrobić, żeby schudnąć i zacząć wyglądać jak człowiek, a nie, jak opasły potwór.

Ale trzeba mieć silną wolę. Co to za określenie? Czy ktoś go jeszcze pamięta? I nie myli mu się z wolą polityczną? Czyli czymś w rodzaju demokracji socjalistycznej lub krzesła elektrycznego?

Jest wysoce prawdopodobne, jak to zauważył Stanisław Michalkiewicz, że wiele można by zrobić dla poprawy międzynarodowej pozycji Polski, ale nie jest to możliwe wobec przeżarcia elit rządzących obcą agenturą. Ten, kto zna historię osiemnastowieczną, a chociażby czytał „Wieszanie” Rymkiewicza, nie będzie powtarzał mantry o „głupich teoriach spiskowych”.
Jest raczej pewne, że Jan Tomasz Gross – to skorumpowany bajarz wysługujący się międzynarodowym aferzystom, jak stwierdzili zgodnie panowie Michalkiewicz i Jerzy Robert Nowak.


Ale, żeby to wiedzieć, nie trzeba było tłoczyć się w straszliwym ścisku na Cyrklowej. Ryzykować zadeptaniem, złamaniem nogi lub omdleniem z powodu gorąca. Na dworze było minus piętnaście. Wszyscy w paltach i kurtkach. Ja w puchowej.

Organizatorzy stali się ofiarami własnego, nieoczekiwanego sukcesu. Pan Ziemkiewicz, który zrobił sobie zbyt mały zapas czasu i przyszedł bezpośrednio przed spotkaniem, ryzykował, że nie weźmie w nim udziału. Pan poseł bezskutecznie prosił tłoczących się na korytarzu ludzi o pójście do domu. „Będą inne spotkania”.




A ludzie stali cierpliwie, bez skargi, wspierając się, pomagając sobie zdejmować w ścisku ubrania, aby uniknąć przegrzania. Nawet tam, gdzie prawie nie było nic słychać. Ja spróbowałem zrobić kilka zdjęć, które publikuję. W tym celu uniosłem ręce do góry. Miałem potem trudności z ich opuszczeniem.

Kto przyszedł i dlaczego? Trzeba spekulować. Ja mam swoją teorię.
Nie jest entuzjastyczna. Ale zawiera w sobie nutę nostalgii i beznadziejnego optymizmu.  

To taki mój oksymoron.  Pan Michalkiewicz, odpowiadając na zbyt śmiałe marzenia swoich dwóch bardziej optymistycznych partnerów dyskusji, elegancko, żeby ich nie urazić, powołując się na Cata, przywołał par excellence polski oksymoron: „marzenie ściętej głowy”.



Co się stało?
Zwróćcie Państwo uwagę na zaproszenie w „Naszym Dzienniku”: „Jaka przyszłość  czeka Polskę?”.Debata! I nazwiska panelistów.

Larum grają! Zbiegli się głównie posiwiali nieco albo i lepiej, dzieci Jana Pawła i uczestnicy Festiwalu Wolności Roku Pamiętnego.

Niektórzy, jak ja, wprawdzie nie z synowcem, tylko z synem i nie na przedzie, ale w korytarzu. 

Ale przylecieli.  Ludzie chorzy na Polskę. Jak stary artyleryjski koń, który usłyszał trąbkę na zbiórkę.
A młodzi, wykształceni z wielkich miast, którzy teraz nie skrzyknęli się SMS – ami?

Rafał Ziemkiewicz twierdzi, że właśnie oni, ofiary zawiedzionych nadziei na cud Tuska, rozsadzą niezadługo system zablokowanych szans, ów „neoliberalizm”, jak on go nazywa (czyli „wypaczenie liberalizmu”), lub „kapitalizm kompradorski”, jak nazywa go Stanisław Michalkiewicz (czyli „wypaczenie kapitalizmu”).
Im prędzej, tym lepiej. Albo raczej im później, tym groźniej.

Falstart? Pewnie. Ale jeszcze tli się w tych ludziach nadzieja. Przyjechali nawet z Otwocka, jak ten pan, któremu poseł proponował, żeby przyszedł na następne spotkanie.
To jest źródło mojego beznadziejnego optymizmu. To jest moje „marzenie ściętej głowy”. Innego nie mam. A Wy, Drodzy Czytelnicy?