wtorek, 15 czerwca 2010

Słowik

Pożegnanie wiosny

Pole za osiedlem nie ma już tej cudownej, zimowej szaty, okrywającej wrotyczowy Las Lilipuciego Króla.
Nie ma też brunatnego, żałobnego wyglądu, kiedy Białego Króla pogoniła dziwna wiosna, okrutna i wzniosła, która spadła nagle, jak czarna wrona i ukąsiła śmiertelnie białego orła.

Na polu panuje już prawie niepodzielnie Zielony Czarownik, zdobywając opuszczone królestwo od dołu.

Zeschły Las zanurza się stopniowo po pas, gdzieniegdzie po ramiona w zielonych pędach. Dodatkowo jest osaczany przez zielone brzózki, niby …aluzja zagajnika okalającego pewien jar.

Szeroka lilipucia droga zamieniła się w błotnisty wykrot, po którym Guliwer - emeryt, stąpając ostrożnie, może przejść wśród zielonej zmiany warty – do kanałku. Jego lustro zapylone jak uosobienie alergii, pomarszczone, jak twarz zapłakanej staruszki, która w tej wodzie straciła wszystko.


Stopniowo zbliża się srebrny, kojący duszę śpiew tego polskiego ptaszka, który lubi chodzić piechotą. Teraz już dotarł do domu i cieszy serce swojej płodnej połowicy.

Co on tam wie!

A może to on jest mądrzejszy od nas?

Nie samym swoim rozumkiem, ale rozumem Tego, który go stworzył dla naszej pociechy.

Idą jeszcze cięższe czasy? To przyszłość. A przyszłość, zanim się nie stała, to diabelska sprawa. Nasza sprawa to Teraźniejszość i Wieczność. Ćwiczmy na razie, na TERAZ wrażliwość na piękno tych kwileń, aby nie zabić w sobie wrażliwości na piękno prawdy.

Błogosławiony Jerzy, módl się za nami!

http://system2001.waw.pl/pub/slowik.wav

Tekst zamieszczony pierwotnie na moim blogu na Frondzie
http://fronda.pl/krisr/blog/