środa, 20 marca 2013

Trzecie prawo Newtona według Puszkina


Ostatnio przeczytałem starą książkę, wydaną w roku MDCCCCL*. Dla ułatwienia podam, że teraz mamy rok nieco łatwiejszy, MMXIII.

Ale tamten? Okropny rok!

Rok, w którym została wydana

Żyje i panuje niepodzielnie Józef Wissarionowicz "piekłowszczyk" Dżugaszwili, pseudo Stalin, satrapa Wschodu, nigdy nieukarany ludojad. Wielka radość jego rabów w całym niezłomnym i ogromnym Związku Zdradzieckim dopiero za trzy lata.
Pamiętam. Znajoma, sympatyczna kioskarka sprzedała mi przykręcany na śrubkę metalowy znaczek - portret Stalina. Przypiąłem sobie i o mało nie dostałem lania od mojego Ojca. Byłem jednak za mały. Udzieloną mi przy tej okazji lekcję o zbrodniarzu wszechczasów pamiętam do dzisiaj.
Tutaj - żadnych portretów!

Wielbiony najbardziej przez tych, do których nie sięgała jego opieka.  Słońce „uciemiężonych narodów”, „towarzysz Stalin, co usta słodsze ma od malin”, wujek Joe, ulubieniec postępowej części powojennej Europy i prezydenta Roosevelta a śmiertelny wróg jego następcy, prezydenta Trumana.

Truman teraz musi pić to piwo, którego mu poprzednik nawarzył. Ale, nie przesadzajmy, w końcu to piwo nie jest takie złe. Trochę kosztuje, ale na pewno nie dziesiątki tysięcy istnień żołnierzy. A i ci polegli są przywożeni w trumnach owiniętych flagą narodową, odbierani z honorami na lotnisku i nikt ich nie wyklina.

Kamraci Satrapy z bolszewickiego gangu jeszcze się nie zmówili, żeby bat’kę wykończyć. W obronie własnej.  Albo my, albo on. Chruszczow, Malenkow, Mołotow, Beria albo bat’ka.

U nas?  Bierut już nie prowadzi Prymasa pod rękę w procesji Bożego Ciała. Nowa mądrość etapu.
Jest nowy, młody Prymas. Na miarę Tysiąclecia, ale jeszcze nikt o tym nie wie. Niewiadoma ale nowa nadzieja.  I ten - musi się cofać. Podpisał taktyczne, kompromisowe, kontrowersyjne porozumienie.

Właśnie aresztowali generała Emila Fieldorfa – Nila. Ale akurat to - tylko kontynuacja. Amnestia, represja. Na przemian. Mordują w najlepsze Polaków w piwnicach. Dziesiątki tysięcy. Ukrywa się i walczy sporo Żołnierzy Leśnej Reduty Ordona. 

Młodego Prymasa mają aresztować później, proces biskupów – szpiegów amerykańskich dopiero w mglistych marzeniach. Pewien przyszły premier Wolnej Polski ćwiczy styl i szyk do życiowej roli publicysty-pałkarza, demaskatora tych szpiegów.

Partyjna i ubecka swołocz pod dyktando sowiecko - bolszewickiej zarazy uparcie siodła wierzgającą polską krowę, która daje mleko ale ryczy smutno:
Panie Truman, spuść ta bania, to jest nie do wytrzymania.

Pod osłoną tej rewolucyjnej tarczy grupa polskich pisarzy rozwija pracę organiczną nowej jutrzenki. A może ocala substancję światowej kultury? Na pewno nie honorowo.
Stypendia, kompendia, mieszkania, wydania, tantiemy, haremy. Ziemiańska na Mazowieckiej, ups, równie zadymiona Kameralna na Foksal. Marynarki obowiązkowe!
Taką ciężarówką (amerykański studebacker  z demobilu, czyli od pana Trumana) jeździł (prawdopodobnie) pan Hłasko. Ja jeździłem w wieku lat około 10-ciu, jako pasażer, w szoferce. Ale nie z nim. Jeśli zaś chodzi o moje związki z p. H. - byłem świadkiem, jak kręcili ten film -"Baza ludzi umarłych". W tym celu, pomalowali na czarno parę kamieniczek w pięknym ryneczku Lądka Zdroju. Musieli przyczernić. W latach pięćdziesiątych!. Było za wesoło. Pamiętam jedną scenę przed słynną w Lądku restauracją "Pod Filarami" mieszczącą się w tej kamieniczce. Facet o wyglądzie pijanego kloszarda, który spał na wysypisku śmieci, zostaje wyrzucony z lokalu. Powtarzali ją kilka razy, dzięki temu zrozumiałem, że facet - to nie pijak, lecz Pan Aktor. Czy w filmie była ta scena?

Pan Hłasko, enfant terrible, ale bez przesady, to tylko obyczajówka, na razie jeszcze jeździ na ciężarówce, ale za parę lat będzie trzymał dyżurną marynarkę w szatni. 

Życie towarzyskie i uczuciowe w Rzeczypospolitej. Jeszcze ciągle bez przymiotnika „Ludowa”. Najpierw treść. Forma przyjdzie z czasem.

Co zostało wydane w tym okropnym roku?


Kultura wysoka! Wydawnictwo Czytelnik, z którego już odszedł jego założyciel, komunista ideowy, brat kata Żołnierzy Wolnej Polski, Różańskiego, Jerzy Borejsza.
Burżuazyjna, chociaż postępowa literatura rosyjska. Aleksander Puszkin, Utwory Wybrane.


Mój egzemplarz w gorszym stanie - a ten kosztuje 7 zł na Allegro!
Puszkina tłumaczą Julian Tuwim, Adam Ważyk, Seweryn Pollak, Włodzimierz Słobodnik, Mieczysław Jastrun. Na okrasę dano też pisarzy poza podejrzeniem: Adama Mickiewicza i Wiktora Gomulickiego.
I jeszcze tajemniczy Leo Belmont, prawie jak bohater Bułhakowa, o którym wie wszechwiedząca Wiki. Był polskim Żydem, zmarł w warszawskim getcie w 1941, w mieście, w którym się urodził, pod panowaniem nazistów (wówczas jeszcze - Niemców), tłumaczył Eugeniusza Oniegina


W moim tomie są dwa, ale inne, tłumaczenia puszkinowskiego, romantycznego eposu - Tuwima i Ważyka. 

Leo zmieścił się  tylko z jednym nostalgicznym sonetem, w którym Puszkin wspomina swoich przyjaciół:  - Mickiewicza (Sonety Krymskie) 
Dumając w dali gór Taurydzkich cieniu
Litewski śpiewak w jego ścisłe ramy
Marzenia swoje rzucał w oka mgnieniu ...
.... i Antona Delwiga – moskwiczanina.

Wyobraźcie sobie! Puszkin, który w tym sonecie wspomina dwóch najbliższych przyjaciół: Rosjanina i "Litwina", tego ostatniego uważając właściwie za swego mistrza, na wschód od Smoleńska widział tylko Litwę i Litwinów. „Lachy” – tylko na dodatek. Jako chciwa masa wietrząca wojenne łupy.
Poczytajcie sobie Borysa Godunowa. Nie ma tam słowa Polska. Jest wprawdzie król Zygmunt, ale … chyba litewski? Bo otoczony przez „litewskich panów”. A z Mikołaja Mniszcha, protektora Dymitra Samozwańca, taki Litwin, jak ze mnie Rosjanin. Rosyjska optyka geopolityczna. Carska cenzura Romanowych, czy wszechogarniająca mentalność wielkoruska?

No dobrze, skończmy te ciągłe dygresje. Pointa? Zapowiadana w tytule i nie możecie się doczekać? To ktoś tu jeszcze dotrwał? Dobrze.

Co ja wyczytałem w tej książce?


III prawo Newtona w zastosowaniu do teologii moralnej ... no nie, nie przeginajmy, raczej tylko psychologii społecznej, zwłaszcza w zastosowaniu do społeczeństwa zaszczutych rabów, jest zaszyte w każdym utworze Puszkina: od Eugeniusza Oniegina, poprzez Borysa … aż do opowiadań Dama Pikowa i Dubrowski.

Ale najdobitniej przebija w ostatnim opowiadaniu.

Też 7 zł. Ale nikt mi nie płaci za reklamę Allegro!


Tytułowy Dubrowski, zbójca – to mściciel krzywd, śmierci niewinnego ojca i utraty majątku. A jednocześnie szlachetny kochanek, którego ocala miłość. Jeśli mimo rozbojów i rabunków nie stacza się na dno moralnego upadku, to dzięki miłości do córki krzywdziciela.


Piękny, romantyczny a jednocześnie z gruntu chrześcijański morał.
Ale głębiej (albo trochę obok) jest zawarte inne przesłanie.


Przypomina się Stieńka Razin, do którego odwołują się piewcy wolności na całym świecie.
Za komuny wspominała o nim i o nim śpiewała Ałła Pugaczowa.
Ale ja widzę to inaczej. Podobnie, jak polski mesjanizm. Jest takie odwieczne prawo, które odczytuję na swój sposób.

Człowiek bardziej niż wolności łaknie sprawiedliwości. I zniesie nawet niewolę, jeśli będzie miał poczucie moralnego ładu, społecznej hierarchii zgodnej z hierarchią cnót i umiejętności.

O to jest trudno. Zawsze. I dlatego mamy - odwieczne prawo walki dobra ze złem - w ludzkiej naturze i walki między krzywdzicielami i krzywdzonymi – walki między ludźmi: „złymi” i „dobrymi”.

A bez cudzysłowu?
Walki między niesprawiedliwymi i łaknącymi sprawiedliwości. Niecierpliwość łaknących często wybucha.
 To jest, nieco wykrzywione, echo Jezusowego: „Jeśli wy nie będziecie wołać, kamienie wołać będą”.
To swoiste „memento mori”. Ale takie doczesne. Memento, nie siląc się na oryginalną, łacińską parafrazę, której i tak nikt nie doceni, reakcji.

Źródło
A dlaczego nie puszki (n) ?


Memento reakcji.
Tak!

Jest bowiem taka miara zła, która domaga się odpłaty nie tam w Niebie, przed Tronem, ale już tu i teraz.
Panoszące się fałsz, buta, bezczelność, hucpa, jawna niesprawiedliwość, fałszywi świadkowie, kradzieże zuchwałe (w kodeksie penalizowane przecież wyższymi wyrokami), areszty wydobywcze niewinnych, seryjne samobójstwa i wypadki, absurdalne wyroki - mogą spotkać się z rozpaczliwą, autodestrukcyjną reakcją. Ale autodestrukcja pogrzebać może również hucpiarza, który już myślał, że panuje niepodzielnie. 

Bo wprawdzie jeden dożywa „szczęśliwie” swoich dni, ale drugi ma łaskę kary doczesnej, która może być dla niego zbawienna.

Czy wam się to z czymś kojarzy?
----------------
* 1950

wtorek, 12 marca 2013

Polska Joanna d'Arc




... symbol wszystkiego, co najlepsze wśród synów i córek Matki Polski.
Polska Joanna d'Arc.

Dialog starego i głupiego z młodym i przemądrzałym

11 marzec 2013
Stary i głupi:
Przedstawienie Teatru Telewizji oglądałem drugi raz.
Swoją drogą, faktycznie, nie tyle "dziki", co dziwny jest ten ... kraj. Niemenowi pewnie nie wolno było tak zaśpiewać.

Młody i przemądrzały (kpiąco):
Może na Mysiej mu zmienili?

Stary i głupi (nie zwracając uwagi):
Bo tu - od czasu do czasu - zdarza się cud.
Oglądasz telewizję i przecierasz oczy. Nasi mają dziś swoje okienko!
Teatr Telewizji w III Rzeczpospolitej, niby w Królestwie Polskim awansowanym z Księstwa Warszawskiego.

Młody i przemądrzały (dalej dogaduje, co jakiś czas, ale czytelniku, sam wiesz. Możesz też dodać swoje teksty. Ja już dalsze pominę. Jak będzie coś nowego, dam znać):
Znaczy Gajowy - ma na imię Konstanty? A Kaczafi - to był książę Poniatowski? A umie chociaż jeździć konno? Bo prawa jazdy nie ma. Ufff. Ale odlot!

Stary i głupi (nie tracąc nadziei):
A tu?
Żadnego relatywizmu, żadnego wybielania ubeków, jako jednej ze stron polskiej"wojny domowej".
Zakłamane, wykorzenione, bezduszne i okrutne hieny z rozbieganymi oczkami, tępaki liczące na palcach swoje wyuczone kłamstwa.

Wszystko pod znakiem białego orła pozbawionego korony. Nie "piastowskiego", tylko polskiego, tyle, że wsadzonego do bolszewickiego kurnika.  Czasem jeszcze kąsającego ale głownie jednak siedzącego cicho.
Do czasu!

Wobec tych ponurych, nieszczęsnych figur, (z których do dzisiaj nikt nie został ścięty, bo rządzi nami Królowa Kier) - ona, Inka, sama jedna.

Samotna, ale mająca za sobą rację stanu i rację przyjaciół. Wierność i miłość.
Krystaliczna postać giganta w sukieneczce z wiosennym wzorem, śpiewającego, jak skowronek.Matkującego rannym, nie zważając, wróg, czy przyjaciel.

Moralitet, którego żaden recenzent z Filmwebu nie ośmieli się wyśmiać! 
Ale wiadomo?

To nie tylko Joanna d'Arc ale i mężny Dawid. Nowy.
Wróg się odwdzięcza, kopiąc w brzuch bezbronną dziewczynę, prawie dziecko.

Jakie tam dziecko, to co, że niepełnoletnia?
To brylant, a właściwie dwa brylanty pałających oczu, mokrych od łez.  A jednak dziecko. Tyle, że ze stali.
I ta stal przeszywa na wskroś, budzi ludzkie uczucia w zrozpaczonej zdrajczyni.

Z brylantów my robimy użytek na swój sposób. Dziwny jest ten kraj.
Brylantami strzelamy do wroga.

Młody i przemądrzały:
No fakt, dziwny...

Stary i głupi (z większą nadzieją):
A ona? To walczący, jak Chrystus podczas biczowania, Rycerz bez skazy. Walczący o dopełnienie w swojej męce dla przyjaciół, Męki Doskonałej.
Ach te nasze, katolickie paradoksy. Doskonałość, która domaga się dopełnienia.Święty Paradoks. Dziwny kraj,dziwna religia.

Młody i przemądrzały (z szyderczym podziwem, naprawdę rozbawiony):
Porąbani na maxa!

Stary i głupi (pogodzony z losem starego i głupiego)
Jakże oszczędnie i prosto a przez to przejmująco pokazana jest wierność, miłość Ojczyzny i solidarność z przyjaciółmi aż do ofiary życia.
Co za niesłychana, niemodna asceza formy. Czy tylko ja to widzę? 
Jaka widownia? Ilu następców bohaterów to ogląda i zostaje wbitych w fotele i wersalki?

Młody i przemądrzały(rzeczowo):
Nie oglądałem i nie zamierzam.

Stary i głupi
Czyste serce, żelazne zasady i delikatne wargi, godne najczulszych pieszczot.

Młody i przemądrzały(budząc się, jak wytresowany pies):
Oho, wydało się, w starym piecu diabeł pali.

Stary i głupi
I słowa, ledwie słyszalne, zduszone z powodu obrzęku ust, a jakby wykute ze spiżu.
Prosto na pomnik.
"Największa jest miłość, gdy ktoś oddaje życie za przyjaciół...".
"Lepiej, że ja jedna zginę..."

Upór i odwaga spojrzenia w oczy temu, co najbardziej przerażające. I hiena zaczyna się bać. Musi się napić.
Udziela się odwaga nawet kandydatowi na fałszywego świadka.

Młody i przemądrzały:
Aj, waj, po prostu, dowód, że zeznania były prawdziwe. Kto był świadkiem, oskarżał, ale ci, co nie mieli nic do powiedzenia, nie oskarżali.

Stary i głupi
Ale hiena i tak robi swoje. Błogosławiona wina hieny, tego obrzydliwego rzeźbiarza Pomnika.
Potem żyje z tą zasługą.
Odbiera nagrody. I nienawidzi tej okropnej, idiotycznej prawości.

Młody i przemądrzały (na stronie):
Namolni ci starzy. Wymrą i będzie nareszcie normalnie.
(wychodzi, nie słysząc już ostatniej kwestii)

Stary i głupi (patrzy za nim z żalem. Dalej, już samotny, nic nie mówi. Ale myśli dalej się kłębią).
"Coś okropnego. Bez sensu... , idiotka, krzywdę mi zrobiła, ja chciałem dobrze..wykonać zadanie...."
Wcale nie zazdroszczę im tych skórzanych foteli w przestronnych salonach.Nieszczęśnicy...źle śpią ..
----------------------------------------------

Okienko naszych w TVP? Kogo? Kilku nas, starych durniów? 
Czy kibole oglądają teatry w poniedziałki? Muszę chyba pójść na Łazienkowską i zapytać jednego.
W nich nadzieja. Może oni nie muszą?
Ale inni?

Dzisiaj to nie na czasie?
Bez sensu?
Dzisiaj nie trzeba być odważnym?
Prawda sama się broni? 
Tylko wystarczy czytać właściwe gazety, głosować na kogo trzeba i płacić podatki?
Dzisiaj można przeżyć życie tak, żeby kotek nie podrapał?

(uśmiechając się na myśl o Młodym, który jeszcze ma szansę z przemądrzałego stać się mądrym)
Spróbuj. Na mój rozum, przyjdzie moment, że będziesz musiał spojrzeć jakiejś hienie w oczy. Lepiej poćwicz ...
przed lustrem....

Ja będę mówił, d o p ó k i   t c h u:

Pamiętaj:
My mamy inne Joanny i inne łuki (tryumfalne).

---------------------------------------------------------------------------------------------------
PS
Ten tekst został też opublikowany na portalu RadioWnet
Skomentował go autor przedstawienia Wojciech Tomczyk. Przepraszam, że się chwalę, ale tu przychodzą tylko przyjaciele, więc się dzielę radościami....

poniedziałek, 11 marca 2013

Analiza ilościowa wandalizmu

Poseł Stanisław Pięta wykonał porządną robotę zinwentaryzowania wieloletniego, narastającego zjawiska wandalizmu rzeczy świętych i godnych szacunku dla każdego prawdziwego Polaka. Wandalizmu o różnym obliczu: od świętokradztwa poprzez  dewastację, niszczenie, łamanie, palenie aż po kradzież. Z tej kilkuletniej już działalności przeróżnych hien cmentarnych, pomnikowych bezcześcicieli, społecznych i zawodowych, za pieniądze i dla przyjemności wyłania się powoli pewien obraz. Nie chcę uprzedzać wypadków, jaki.

Sine ira et studio.
Postanowiłem zrobić użytek z narzędzi, którymi posługuję się na co dzień i pokazać to w liczbach i w różnych kontekstach.
Najpierw fakty: Zostały podane przez posła Piętę tutaj:

Mając te zgromadzone z pietyzmem dane, postanowiłem dokonać dokładniejszej analizy.

Wyodrębniłem różne cechy wydarzenia. Region Polski, datę, z dokładnością do roku, kwartału i miesiąca, kategorię profanacji. Procentowo i ilościowo. Z uwzględnieniem liczby aktów i wielkości szkód.
W tabelce posła Piętki jest wyliczone 61 aktów, które miały miejsce w od 2007-mego roku do końca lutego 2013.

Co ciekawe, w ciągu dwóch miesięcy roku bieżącego miało miejsce już 8 aktów, co stanowi 13% całej liczby i jeśli ten ponury trend się utrzyma, do końca roku uzyskamy imponującą liczbę 80% wszystkich aktów zdziczenia. 
Jeśli weźmiemy pod uwagę, że narastają rozmiary pojedynczego aktu i zaczniemy uwzględniać rozmiary zniszczeń w pojedynczym ekscesie, obraz staje się jeszcze bardziej ponury. Bowiem w tym roku mieliśmy już dwukrotnie do czynienia z wandalizmem na masową skalę: 20 nagrobków w Łodzi:

W ciągu dwóch miesięcy, akty wandalizmu, mierzone taką zmodyfikowaną miarą – to już jedna czwarta wszystkich, w całym okresie sześciu lat 2007-2013!
Wandale są coraz bardziej bezczelni i czują się bezkarni. I chyba są. Nie przypominam sobie ani powszechnej akcji potępienia tego w mediach, ani zdecydowanej akcji policji łapiącej sprawców, nagłośnionej w mediach. Ale, prawdę mówiąc, przestałem już wierzyć w to, że nasze Państwo potrafi mnie ochronić przed czymkolwiek. Radź sobie sam i bierz sprawy w swoje ręce. Zacząłem więc od analizy i zobaczę, co z tego wyniknie.
Zacznijmy od mapki, pokazującej geograficznie największe skupiska wandalizmu.

Tabela 1 Mapka mateczników wandali


Widać, że zdecydowanym liderem wśród „mateczników wandali” jest województwo śląskie. Jeśli zaś z 5-ciu województw: dolnośląskiego, opolskiego, śląskiego, małopolskiego i podkarpackiego utworzymy specjalny region „południowy”  - to otrzymamy 28 formalnych aktów wandalizmu (prawie połowa). Jeśli zaś uwzględnimy te 72 sprofanowane nagrobki w  jednym miejscu i czasie w Katowicach – to prawie dwie trzecie.

Dodajmy do tego jeszcze województwa centralne: mazowieckie i łódzkie oraz pomorskie z „wolnym miastem” Gdańskiem. Razem dostajemy 46 aktów, prawie trzy czwarte wszystkich formalnych. Uwzględniając mega – dewastacje – łódzką i katowicką – prawie dziewięćdziesiąt procent zniszczeń w skali kraju w ciągu siedmiu lat.

Dokonało się to w połowie wszystkich województw.

Tabela 2. Ranking według regionów

Wśród aktów wandalizmu wydzieliłem dwie kategorie. Pierwsza - wandalizm „interesowny”, czyli kradzież jakichś cennych elementów z żądzy zysku. Jest to zjawisko stare, jak świat. Druga – wandalizm „bezinteresowny”, czyli działanie z nienawiści, z rozpaczy, czy w opętaniu.

Albo – na zlecenie. 
Prowokacja, testowanie stopnia uśpienia i zobojętnienia „społeczeństwa” na wartości religijne oraz wartości tradycji narodowej i patriotycznej. 
Testowanie, czy można rozpocząć jakiś „nowy etap”. Czy jesteśmy „mocni” (pamiętacie jeszcze? „Musicie być mocni!”), czy już jesteśmy bezwolna masą „społeczną” reagującą tylko na bodźce materialne?  I martwiące się, czy jest się gdzie zabawić, gdzie wypić i zakąsić?

Czy nasze państwo jest już tylko atrapą z mocnym i bezwzględnym aparatem skarbowym i kukiełkami podrygującymi w telewizorniach?
Czy jego służby potrafią złapać jeszcze kogoś, kto godzi w najświętsze symbole? Albo w naszą rację stanu?

Dla pełnego obrazu sytuacji przyjrzyjmy się przerażającej krzywej trendu zjawiska zdziczenia – w czasie.

Tabela 3 Liczba aktów wandalizmu w czasie. 
Bez kradzieży, które stanowią tylko jedną piątą wszystkich aktów.


piątek, 1 marca 2013

Trudny Optymizm Święta Wyklętych


Święto Żołnierzy Wyklętych ma wspaniały odzew w Narodzie.

Nabożeństwa, manifestacje, refleksje. Audycje, wywiady, wystawy, koncerty.

Serce rośnie jednym, bledną twarze drugich.

Ci drudzy,  którzy nie mają głowy do niepraktycznych rozważań, chcieli wybrać przyszłość. Mieli zapomnieć, bo program nauki historii miał przewidywać tylko wersję dla balangujących. Polska Druga, a nawet Trzecia miała zapomnieć.

Ale ci pierwsi zawiedli. Z pewnego punktu widzenia. Polska nie zawiodła. Z innego. Znaczy się, zależy od punktu widzenia. 
Bo mamy 2 (słownie dwa).

No to ta Pierwsza Polska, z pewnego punktu widzenia, w swej najlepszej, dolnej, nie "elitarnej", części upomina się o swoich Żołnierzy Niezłomnych, zgodnie z proroctwem jednego z nich. 
Upomina się o Żołnierzy wyklętych przez oprawców, najemników, janczarów i ich pogrobowców, którzy ich chcieli zostawić zapomnianych na wieki w „trupim pyle” jam grobowych.

A oni teraz wstają z grobu! Pył staje się pomnikiem bohaterów!

Pewien piosenkarz powiedział buńczucznie, że on zawsze ..
A ja pamiętam, jak się bał … ZChN - u. A nie zauważał, że pogrobowcy oprawców a nawet oni sami właśnie się wygodnie instalują w Wolnej Polsce...
Lepiej późno, niż wcale.

Kilka dni temu byłem wstrząśnięty. Profanacja pomnika * tej wspaniałej, młodziutkiej, mężnej, jak młoda lwica, dziewczyny Polki, Inki. Dziewczyny Polki, która miała w chwili nikczemnego mordu tylko Babcię Polkę i Matkę Polskę.

Miałem wrażenie, że czerwona zaraza panoszy się bezczelniej i bezczelniej - z dnia na dzień.
Ale oczywiście nie było pewności, czy to nie jest akt całkowicie wyzutego z idei, zwierzęcego wandalizmu.

Dzisiaj mam lepsze samopoczucie, ale niepewność pozostaje.

Co jest gorsze?
Piekielna, mrożąca krew w żyłach nienawiść do czystej idei patriotyzmu wcielonej w męstwo drobnej dziewczyny?
Która nie tylko wiedziała, jak trzeba się zachować ale umiała temu sprostać, mimo, że to wymagało męczeństwa?

Może to nienawiść tych, którzy bali się, że odbiorą im premię i się ze strachu ze… świnili?
A może gorsza jest całkowicie wyzuta obojętność i chęć niszczenia bez świadomości świętokradztwa?
Co jest gorsze, zastanawiam się ciągle?

Dzisiaj jest optymistycznie. Ale na czym budować optymizm na trwałe?
Na wierze w siłę przeciwstawienia się obojętności balangujących, czy sile walki z tą piekielną nienawiścią?
I co będzie trudniejsze?

* Od 2007 roku dokonano prawie siedemdziesięciu aktów wandalizmu (w większości "bezinteresownych materialnie"). W roku 2012 - niemal połowę z nich. W pierwszych dwóch miesiącach roku 2013 - więcej niż w całym roku 2010 - tym. Szczegółowa analiza ilościowo-jakościowa - wkrótce.