wtorek, 12 listopada 2013

Kilka myśli o Niepodległej …Młodzieży

1.      Marsz Niepodległości to już impreza prawie tradycyjna. Na przestrzeni lat 2010-2013. Jestem bywalcem: byłem na pierwszym, byłem na ostatnim, byłem w międzyczasie. Mój reportaż z pierwszego marszu był nawet na blogmedia.pl wiodącą relacją z wydarzeń. Stąd moja legitymacja, żeby dokonać pierwszej oceny w dłuższej perspektywie.

Dlatego, proszę, młodzi przyjaciele, przyjąć te szczere słowa, od starego śledziennika.

Marsz rośnie w siłę. To nie słomiany ogień garstki wkurzonych młodzieńców, tylko budzący się zwolna Duch Narodu w umysłach młodych ludzi, pozbawionych kompleksów, rozglądających się ciekawie po świecie i strzepujących pył zniewolenia ze swoich glanów i krótko ostrzyżonych głów.

2.      Czego chcą młodzi. I jacy właściwie oni są?
Wiedzą, czego nie chcą. Czy szybko się zorientują, czego chcą, co należy odbudować? Czy nie dadzą się skołować, tak, jak my? Są skłonni zaryzykować.
Nie śpiewają. Się nie boją, krzyczą  i, niestety...  klną, co mnie, człowieka starej daty, nieco od nich oddala.

Było ich ze sto tysięcy, czyli, tak na oko, ze dwa razy tyle, co rok temu. Ale na Mszy św. w kościele św. Barbary może z tysiąc. Czyli pełny, nabity po brzegi, kościół. Ale bez „mszy polowej”, bez głośników na zewnątrz na dziedzińcu, gdzie w czasie Mszy św. był właściwie piknik. Może to tylko błąd organizatorów?
Chyba jednak nie. To znak czasu.
Z tego tysiąca - została może połowa, gdy rozpoczęła się Komunia św. Ten nagle „luźny” kościół, który był przepełniony podczas „ostrego” kazania, trochę mnie zmroził.

Krótka modlitwa i błogosławieństwo przed wyruszeniem Marszu w trasę, księdza Tomasza Kancelarczyka ze Szczecina – to trochę za mało. I za mało księży na trasie Marszu. Ja w każdym razie nie widziałem ani jednego.
Ruch Narodowy bez kapelanów? No właśnie. Bez Boga, ani do proga. No i ta mowa ich zdradza.

Te hasła, które na pierwszym Marszu wzruszały przypomnieniem „naszych”, tych krzyczanych za komuny, teraz po prostu irytują. Brzmią, jak bezmyślna mantra.
„Raz sierpem…” Ufff. Ile lat tak będą krzyczeć – gdy jakoś nic w materii „czerwonej hołoty” się nie zmienia?
To ja już wolę wyrzut: "Gdzie są flagi!?" - prawie o legionowej proweniencji. Pobrzmiewa tu echo:


Skończyły się dni kołatania
Do waszych serc, ... 
Dalej to już niecenzuralne ....
Znów się skończą te dni kołatania?
Pytanie jest kierowane do nowych "chłopów z ul.Marszałkowskiej", wręcz modelowych, grillujących Polaków.
Ani jednej flagi!

Powinni śpiewać? Ba. Trzeba sto tysięcy śpiewników, dla stu tysięcy atletów. I tysiąc kotletów na każdego. Te stare i nowe pieśni, kto to pamięta?
Nie śpiewają – to kultura słuchania rapu i afirmacji tego, co krzyczą ze sceny ich idole. Czy taka kultura będzie nośna dla wolności?
 Śpiewanie też jest afirmacją pieśni, którą ktoś inny napisał. Też daje poczucie wspólnoty. W innej formie. Nie wiem. Jestem z nieco innego świata. Zobaczymy.

3.      Awantury. Czyli nieważny szczegół.
Są wkręcani w awantury (przez nieproszone towarzystwo, ochotnicze czy służbowe, wszystko jedno), ale czy to ważne? Zawsze będzie dostatecznie dużo pięknoduchów, typu Mazurek i różni Wróble, którzy albo zobaczą prowokację i stwierdzą - „sami się prosiliście”, albo prowokację wykluczą bez dowodu, wskutek perswazji lub wręcz wskutek tego, że rozsądny człowiek, który chce pracować w dobrze płacącym radiu, nie może wierzyć w spiski.
Jedyna korzyść - to korzyść dla tej młodzieży. Pamiętając mój własny szok na to, jak prasa PRL reagowała na demonstracje studenckie w 1968, mam nadzieję, że przynajmniej myśląca część demonstrantów będzie miała praktyczną lekcję polityki i jej medialnego zaplecza brudnego nurtu. Jeśli jeszcze ktoś miał jakiekolwiek wątpliwości.

W warunkach subkultury młodzieżowej, którą nieco trąci ten Marsz, z jednej strony, i orgii dezinformacji, jaka się odbywa na naszych oczach  - z drugiej, niesposób orzec, czy owe "incydenty" to czysta prowokacja policyjna, czy pożyteczni, kibolscy idioci zrobili niedźwiedzią przysługę swoim kolegom. Ale nie przywiązywałbym do tych spektakularnych wydarzeń nadmiernej wagi. Media muszą mieć swoje igrzyska. Stawiam zresztą dolary przeciw orzechom, że znów nikt nie zostanie oskarżony o podpalenie budki milicjanta.

4.      A co jest ważne? Współczesna „polska kultura", jak to postrzega prof. Cieszewski – osiągnęła poziom najniższy z możliwych, jakiegoś „bantustanu”, ale przez większość Polaków jest postrzegana, jako „ich kultura”.

Jest to, że tak to nazwę umownie, „kultura poprawnej estetyki”.
Kultura „grzeczności”, „poprawności”, „radości”, a mówiąc wprost - balangi i braku konfliktu. W ramach tej kultury – nie ma szans wybić się na taką niepodległość, jaka jest śniona, jak zgaduję, przez tych młodych.
W takiej kulturze nie ma miejsca na Niepodległość. Bo Niepodległość – to ciągłe kłopoty. I konflikty z tymi, którym nasza niepodległość wadzi.

Czy Niepodległość jest ważna? Oto jest pytanie!
Ale skoro sto tysięcy młodych, ciągle więcej, przez cztery kolejne lata jedzie z całej Polski, to chyba tak?! Ale jaka?

5.      Niepodległość według standardów przedwojennych, kiedy mieliśmy naprawdę niepodległe państwo. „Nasi” przywódcy może nie byli idealni, ale reprezentowali elementarne zasady. Uczciwość i niezawisłość mentalna. Oraz „odrobina niezbędnej odwagi”.
Patrioci, którzy sami podejmują decyzję, sami „żeglują po morzu okoliczności”.
Podlegają wiatrom, muszą czasem halsem pod wiatr, czasem nawet muszą schronić się na jakiś czas do jakiegoś portu. Ponoszą też ryzyko utraty statku.
Ale mają swoją marszrutę: Niepodległość.
Ojcowie Założyciele Niepodległej. Po zatopieniu Nawy  pierwszej RP zbudowali drugą. : Piłsudski, Dmowski, Paderewski.
A Trzecia? Jakiś potworek. Upokarzający wolnego Polaka potworek. *
To poczucie upokorzenia jest kluczowe i - powszechne. Wpadamy w depresję, bo nas upokorzyli (tu nie ma albo-albo - to dotyczy WSZYSTKICH) i - albo bierzemy proszki i balangujemy dalej. Albo się otrząsamy z tego upokorzenia i podnosimy głowę. To jak, młodzi przyjaciele?

6.    Jak prawdziwą Niepodległość zdobyć? Warunki!
Nie ma żadnych tajemnych recept. Módl się i pracuj. Realizm, odwaga, konsekwencja. Mądrość polityczna. Dziś? Na wagę złota. A może nawet z jeszcze szlachetniejszego i rzadszego kruszcu. Jeśli to możliwe.
Pierwszy ruch Piłsudskiego po przyjeździe do Warszawy 10 listopada 1918? Proponują mu udział w Radzie Regencyjnej, stanowisko Naczelnika. Praktycznie wszystkie zaszczyty stoją przed nim otworem.
A on?
Dajcie mi tylko władzę nad wojskiem.

I tak - zdążył przez rok zbudować i wystawić jedną z najsilniejszych armii w Europie. Pod osłoną której zbudowano następnie niepodległe państwo. A musiał pogonić nie tylko wrogów, ale i szkodliwych głupców.

Porównajcie to z naiwnością (lub, jak kto woli, tchórzliwością lub wręcz zdradą) „strony solidarnościowej” w 1989 roku.

Wzięli stanowisko premiera. W jednych sprawach – alibi dla na poły – koniecznych, na poły – idiotycznych reform. W innych – figuranta, za plecami którego zbrodniarze wynosili papiery - hańbiące i wartościowe – w bezpieczne miejsca: do sejfów i do dołów.

7.      Co będzie dalej?
Mamy więc doświadczenia mądrej budowy Drugiej Niepodległej, która nie przetrwała Apokalipsy.
Mamy doświadczenia głupiej, tchórzliwej budowy Trzeciej. Która miała przynajmniej zapewniać ciepłą wodę w kranach i balangę z europejskim sznytem.
Budzimy się (?) w Niewyzwolonej do końca, tkwiącej w objęciach jakichś szemranych typów spod ciemnej, niewidocznej gwiazdy.
Zadłużonej na sumę niepewną. Od jednego do trzech bilionów złotych (A ten straszny zbrodniarz Gierek zadłużył nas na całe sto dwadzieścia miliardów!).
Co roku przechodzę podczas Marszu obok tego licznika. Rok temu było dużo mniej. Postęp jest.
Mamy młodzież odważną i pełną zapału. Wprawdzie nie ma może zbyt głębokiej formacji religijnej i politycznej, ale ma chyba dobrą intuicję. Zaczyna patrzeć na ten licznik, ile ma do spłacenia.
Czy już zaczyna myśleć, czy tylko krzyczy i klnie?  Wymaga wielkiej pracy. Nad jej formacją.


Ja już nie zdążę spłacić swoich długów (od dwudziestu kilku do osiemdziesięciu kilku tysięcy).

Co będzie?

--------------------------------
* Zacytujmy tu Janusza Śniadka (GPC 16-17 listopada), który cytuje prof. Zybertowicza:

"(System III RP), który w obecnej postaci nie jest godny naszej tradycji i nie jest godny Polaków".
Ten paskudny system - klatka budowany na gruncie wielopiętrowego klientelizmu, opiera się na paradoksach. Oto w państwie rządzonym przez partię utworzoną pod liberalnymi i wolnościowymi hasłami, w przestrzeni publicznej zbudowano klatkę.
"Klatkę nieformalnych powiązań pasożytujących na zasobach publicznych i na naszych normach kulturowych."
"Taką klatkę (...) może rozbić tylko wola polityczna sięgająca po środki państwa prawa, w tym instrumenty działania, jakimi dysponują tajne służby."
Koniec cytatu.

Właśnie Marsz Niepodleglości jest przykładem, jak trudne zadanie stoi przed sanatorem, gdy służby specjalne w sojuszu z mediami naszpikowanymi agentami wpływu, jak gęś, słoniną, prawdopodobnie sięgając po instrument policyjnej prowokacji, skupiają się na walce ze (względnie :) ) spokojnie demonstrującymi swoje przywiązanie do Niepodległości i hmm, dystans do władzy, młodymi ludźmi. Władzy, która jest emanacją "systemu klatki".

Sytuacja jest poważna na tyle, że potrzebny jest nie tylko dobry program politycznych reform, ale wręcz orde de bataille zwalczenia groźnych patologii, dla obrony których uwikłani politycy są zdolni posunąć się do metod nie mających wiele wspólnego z demokracją.

Oczywiście reformatorzy muszą swoje plany operacyjne "pierwszych stu dni" pisać w zaciszu. Ale muszą umieć gromadzić szerokie poparcie społeczne dla swoich działań, jako swoistą osłonę. Wiemy z doświadczenia nie tylko polskiego, że będą bezpardonowo atakowani od pierwszych godzin od przejęcia władzy.