wtorek, 15 kwietnia 2014

Rozmowa z Białym Wielorybem


  Biały Wieloryb z Wrzuty, ale nie daję linka, bo mój program antywirusowy blokuje tę stronę.
Nie mogłem się jednak powstrzymać, zobaczywszy, wypisz wymaluj, portret Przyjaciela 
J
Biały Wieloryb napisał mi pod wpisem „Polska Antygona” taki komentarz.
Kris! Easy! Żadna oficjalna instytucja polska nie oskarżała gen. Błasika o to, że był pijany.
Robiła to tylko p. Anodina, której oskarżenia zostały oficjalnie zaprotestowane. Więc nie uważam, że pani Błasikowej należą się jakieś specjalne urzędowe przeprosiny.
Do 100 lat już mi niewiele brakuje, więc mogę spokojnie patrzeć w różne oczy.
Godzę się z opinią, że niektórzy z poszkodowanych ochoczo grają kartą swojego cierpienia dla np. kariery politycznej, jak liczne panie G i inne takie. Mnożące się hipotezy potwierdzające krwawy spisek Tuska z Putinem mnie osobiście zniesmaczają.
Akurat miałem we życiu epizod związany z lotnictwem i absurdalne hipotezy pozostają dla mnie absurdalne.
Pozdrowienia z prowincji (a czasem z morza )
Odpowiadam mu poniższym tekstem, aktualizowanym kilka razy, ostatnio 22 kwietnia 2014.

Wielorybie Białucho, Spoko :)

Zacząłeś "sympatycznie", po przyjacielsku (co odnotowuję z przyjemnością) i dystansem.
(A skończyłeś... odpływając w siną dal, po dwóch krótkich wypowiedziach :( przyp. w poświąteczny wtorek, 22 kwietnia br.)

Dystansem do ...no właśnie, do czego?
Do straszliwego krajobrazu po bitwie, czy też do "żałosnego wypadku lotniczego, w którym zginęło paru pisiorów i tylko jedna kaczka"?
Do państwa, które, wzorem swego Wielkiego Brata, potrafi jedynie zwalać winę za gigantyczne katastrofy - kompromitacje - na pilotów?
Które promuje polską odmianę "awiacjonnej demokracji"?
Do państwa, które od czasów afer Rywina i kolesiów ze Starachowic nie potrafi dopaść ani jednego skorumpowanego polityka, gangstera, zdrajcy i agenta ale za to dzielnie walczy ze studentami, kibolami i faszystami i blogerami?
(To ostatnie - to wyczyn policji z 23 kwietnia 2014, Braniewo, "ochrona kontrwywiadowcza" ruskiej demonstracji pod pomnikiem kata AK, Czerniachowskiego, takiego lokalnego Sierowa przyp.12 maja 2014, KR)
Które walczy ze swoimi własnymi funkcjonariuszami, chroniąc mafiozów, gangsterów i banksterów?
Do państwa, które nie potrafi ochronić ważnych świadków i ekspertów przed "samobójstwem", morderstwem przez "przypadkowych wariatów", lub "wypadkiem samochodowym", ale potrafi szydzić z każdej próby postawienia pytań o przyczyny jednego z najważniejszych wydarzeń powojennej Polski?
A może do państwa, które z uporem godnym lepszej sprawy stara się czcić pomniki najeźdźców i ścigać "profanatorów", ale nie potrafi zabezpieczyć pomników bohaterów (Inki) i pomników ofiar (pomnik w Jedwabnem)?
Do państwa, "które zdało egzamin", czy do państwa, które upadło na kolana wobec obcej potęgi a wobec wdów i sierot pręży muskuły, jak koleś z byczym karkiem?

Piszesz niejasno i wbrew swym zapewnieniom o zbliżeniu do kręgów lotniczych, zdradzasz pewne niedoinformowanie lub uleganie suflowanym kłamstwom.


A chętnie bym się dowiedział czegoś konkretnego w sprawie Katastrofy - faktów i ich ocen. Od osoby, którą znam, lubię i szanuję.

Nie wiedziałbym również na podstawie Twojego komentarza, czy współczujesz wdowom smoleńskim, czy gotów byś był się z nich naigrawać, wypominając im chęć błyszczenia w przestrzeni publicznej i „robienia kariery”.

Na szczęście trochę Cię znam i wiem, że im, przynajmniej trochę, współczujesz. 

Nie mam pojęcia, jakie absurdalne teorie masz na myśli? Wrócę do tego jeszcze na końcu. Pozwól jednak, Drogi Waleniu, na pewien wstęp.
Zawsze nam się dobrze rozmawiało. Widocznie udawała nam się  sztuka "obopólnej rozmowy", mimo różnic.

Od naszej ostatniej biesiady, o ile pamiętam, przy bułgarskim winie, w słowackich górach, naśladujących jeszcze nieśmiało austriackie Bad … coś tam, gdzie próbowałeś mnie nauczyć lepszego stylu zjazdu z czarnego stoku, nie upłynęło nawet dziesięć lat, ale miały miejsce prawdziwe wstrząsy tektoniczne, przeminęła epoka.
Jakie są jej znamiona?

Oczywiście, jak każdej NOWEJ epoki - POSTĘP.
Oto pola, na których się odbywa.

1) Absurd
W tym zakresie dokonał się gigantyczny postęp. Żeby nie być całkiem gołosłownym, jeden drobny przykład:
Bogdan „Katastrofa” Klich, zamiast strzelić sobie w łeb, albo chodzić po wsiach i miasteczkach w worze pokutnym i z wyłupionymi oczami, ponieważ za jego czasów, w dwóch katastrofach, zginęło więcej generałów niż w Katyniu( !) i całe dowództwo lotnicze i nie tylko,  zakandydował i…został wybrany do senatu z królewskiego miasta Krakowa.
Jeśli chodzi o absurd, sprawa jest raczej rozwojowa.

To mnie bardziej zniesmacza, poza tym, co opisałem w felietonie. Na co Ty odezwałeś się po latach z tym mitygującym komentarzem.

Ale absurd absurdem. To tylko artystyczna awangarda. Teatr absurdu na polskiej scenie politycznej.

2) Kłamstwo.
Ilość kłamstwa, jaka "tu" się nagromadziła przekracza wszelkie normy świata, do którego aspirujemy. Nie tylko „my”, również rządzący nami trampkarze. A „oni” chcieliby i być na Zachodzie i rządzić tak jak na Wschodzie, czyli, jak własnym kołchozem.

Śmiem twierdzić, że kłamie się teraz bezczelniej, niż za naszej poczciwej, safandułowatej komuny lat siedemdziesiątych. Jest postęp?

Przykłady? Jeden z nich został omówiony w poprzednich dwóch wpisach (pierwszy i drugi).
To nie jest pomyłka. To nie jest drobne kłamstewko. To kłamstwo - narzędzie.
Narzędzie - niezbędny składnik akcji dezinformacyjnej towarzyszącej od pierwszych minut Katastrofie.
Właśnie ta akcja jest jedną z przesłanek przemawiających za teorią zamachu.
To metodyczne, niemal całkowicie pozbawione elementów zaskoczenia, od pierwszych minut po Katastrofie, działanie kłamstwa. Które rozlało się stopniowe w polskiej przestrzeni publicznej, niczym złowrogie echo.

Praktycznie bez żadnego przeciwdziałania ze strony państwa.
Państwo się nie sprawdziło.
Nie przeciwdziałało - upokorzeniom, pohańbieniu, krzywdzie wdów i dzieci, profanacji zwłok, ujmie na honorze oficerów i powadze urzędu prezydenta, majestatu Rzeczypospolitej.
A to był święty albo psi, jak kto woli, obowiązek każdego funkcjonariusza państwowego.


3) Skutek: Pomieszanie i rozmycie pojęć dobra i zła.
Pomieszanie tego co wielkie i tego, co nieistotne, tragedii narodowej i wypadku w garażu. I dalsze brzemienne tego skutki.

4) Zgorszenie. Wyhodowanie kasty szyderców, nie mających ni czci, ni wiary. Celebrytów, polityków i zwykłych meneli, bohaterów jednego wieczoru.

No i mamy "jaja".
"Wypadeczek", jak twierdzą jedni. I rechoczą.

Największa tragedia narodowa po powojennym, komunistycznym ludobójstwie  na Wolnych Polakach. I po ogólnonarodowym praniu mózgów później, z małymi przerwami, do dziś.
Jak twierdzą inni. I płaczą!

Tamte tragedie miały skutki.
I to Wydarzenie, Katastrofa, czy Zamach Smoleński, wszystko jedno, ma brzemienne skutki.

4) Kołtun z kosmicznymi jajami w środku.
Przez cztery ostatnie lata owo Wydarzenie zrodziło dwa, nie jedno, przedziwne, nie jajcarskie - "kosmiczne jaja". W splątanym kokonie emocji i uczuć - przede wszystkim nienawiści i miłości. Z przewagą nienawiści i pogardy. Obopólnej.
Razem tworzy to  swego rodzaju śmierdzący kołtun, diabelski pakiet.

Tragedia, honor i szlachetne poświęcenie z jednego kosmicznego jaja obok groteski, zaprzaństwa, zdrady i hucpy z drugiego. Splątane ale osobne.

5) Dylemat więźnia - wybór między dwoma jajami diabelskiego pakietu.

„Przeciętny” Polak, taki, jak my dwaj,  nie ma wyjścia. Stoi wobec swoistego "dylematu więźnia" - wyboru z tego diabelskiego pakietu, między jednym i drugim jajem.

Na podstawie Twego „niewinnego” komentarza odkrywam z pewnym bólem, że właściwie nie można jednocześnie współczuć smoleńskim wdowom, z powodu dotykającej ich haniebnej agresji i – jednocześnie - wyznawać „rozsądną” teorię zwykłego wypadku lotniczego, głoszoną przez niektóre koła „zbliżone do lotnictwa”.
Mimo, że obie sprawy należą przecież do różnych systemów poglądów a nawet do różnych rodzajów wrażliwości.

Czyżby jednak należały do różnych porządków ale w ramach pewnych odrębnych hierarchii wartości?
Zaczynam się obawiać, że właśnie tak jest. Ciągle poczuwam się do pewnej wspólnoty z przyjaciółmi z dawnych czasów, tak, jak z Tobą.

I jednocześnie spostrzegam z rosnącym zdumieniem, że wystarczy pewien sygnał z dowolnego poziomu pewnej hierarchii (np. dystans do krzywdy wdów i domniemanej hańby ich krzywdzicieli) by całkowicie przewidywalne były poglądy w sprawach z pozornie innego porządku - w sprawie "absurdalnych teorii" o przyczynach Katastrofy.
A może nawet o ocenie "naszego nieszczęśliwego kraju", albo, jak kto woli, "państwa, które się (jak najbardziej) sprawdziło, jest szczęśliwym miejscem na ziemi, w bratniej rodzinie europejskich narodów".
Zdumienie w moim wieku jest sygnałem, że mamy do czynienia z zupełnie nowym zjawiskiem, o którym może warto by było podyskutować.
Mylę się?
Ten tekst miał być wywołaniem dyskusji w celu potwierdzenia lub sfalsyfikowania mojej tezy.

Ty, Drogi Wielorybie, czy Delfinie, biały, czy czarny, nie wiem do końca, bo uchyliłeś się od tej dyskusji. Sugerujesz, że masz siłę, by wytrzymać z dystansem, czy pewnością siebie, wzrok "ofiary", zwłaszcza, że może ona nie taka niewinna.  Do 100 lat już Ci niewiele zostało, więc możesz spokojnie patrzeć w różne oczy"
Mnie też niewiele, ale ja nie mogę.

Dlatego rozmawiam z Tobą dalej, mimo Twojej nieobecności. Licząc na obecność kogoś innego, który podobnie, jak Ty rozstrzyga dylemat więźnia, ale ma mniej niż Ty pewności siebie, podczas patrzenia w oczy.

Zajmę się więc teraz innym fragmentem "kosmicznego jaja", które wybierają Ci, którzy patrzą w oczy Polskiej Antygonie i ...nic nie czują.

6. "Rozsądne" - nie - "absurdalne"  teorie o przyczynach Katastrofy Smoleńskiej.

No, jest tu pewien pluralizm.
Ale ja znam wiele, jestem dostatecznie oczytany.
Dla ustalenia uwagi, wymienię dwie, te najbardziej "rozsądne”.

Pierwsza, głoszona przez Najwyższy Autorytet z pewnej gazety, autorytet na literę M. (cytuję za moim własnym wpisem)
Jestem zdania, że były dwie istotne przyczyny katastrofy. Pierwsza: ten samolot nie powinien wystartować z Warszawy; po drugie - nie powinien lądować na lotnisku w Smoleńsku. Warunki atmosferyczne nie zezwalały na jedno i drugie.”

Druga, jeszcze prostsza, głoszona od pierwszych minut po katastrofie. Odtwarzam przekaz dnia na własną odpowiedzialność:
Piloci usiłowali lądować we mgle i spowodowali zderzenie z brzozą. Szukamy jeszcze, kto ich do tego skłonił. Jeden z podejrzanych wykręcił się tym, że jednak był trzeźwy i jego ciało w niejasnych okolicznościach znalazło się w innym miejscu, niż piloci. Ale może dzwonił do nich przez komórkę…Sprawa jest rozwojowa…”.
Po czterech latach.
Tyle mamy. I to "tyle" część, duża część przeciętnych Polaków - kupuje.

7) Ja nie kupuję. A Ty???

Według mojej teorii dwóch jaj - Ty - kupujesz!

Być może białym wielorybom z mórz południowym, które z tej oddali oglądają polski grajdołek pod duchową wodzą „służących w europejskich liberiach”, wydają się te teorie całkowicie satysfakcjonujące. Być może. Nie wiem.

Natomiast, gdyby nie moje "jajowe" odkrycie nie rozumiałbym zupełnie, dlaczego te wieloryby mają taki wykwintny smak, że zniesmaczają ich teorie o zamachu, spisku i wybuchu na pokładzie?
One, jak by się nie wydawały absurdalne, mają przecież silniejsze oparcie na znanych faktach.  Jest ich wiele.

8) Co ja w takim razie myślę?
Myślę faktami i tylko na faktach buduję swoje hipotezy.

Opisałem jeden z nich.
Ja również, Drogi Przyjacielu - Wielorybie, oczywiście „w pewnym sensie”, miałem epizod lotniczy. I nie mówię o wyglądaniu przez luk samolotu w kierunku skrzydła.
Jestem inżynierem mechanikiem i Instytut Lotnictwa kiedyś nawet płacił mi za pewną robotę. I nie było to sprzątanie rejonów.


Poruszanie się wśród bezspornych faktów ułatwia mi zarówno odróżnianie kłamstwa od prawdy, tragedii narodowej od zwykłego wypadku lotniczego, jak i krzywdy wdów i hańby ich krzywdzicieli. Wybór innego, niż Ty wybierasz, kosmicznego jaja. Prawdziwszego, lepszego. Tak myślę.
---------------------------------------
Wróćmy jeszcze, dla rozluźnienia przyciężkiej atmosfery mojej odpowiedzi, do absurdu, który, według swego mniemania, tak czujnie tropisz.

Być może rzeczywiście teoria o spisku Tuska z Putinem zbliża się najbardziej do absurdu. Ale nie jestem pewien, czy byśmy się zgodzili, co do przyczyny, która czyni tę teorie absurdalną.

Otóż absurdem wydaje  się, by wielki gangster wchodził w spółkę z trampkarzem z podwórka. On nie wchodzi nawet w spółki ze wszystkimi "swoimi" ludźmi, np. …z Mied...znaczy - Niedźwiedziem. Nomina sunt odiosa.

Pozdrawiam Cię serdecznie i zmykam. Kiedy Ty kołyszesz się na falach mórz południowych, ja miotam się między blogiem a obowiązkami emeryta pracującego.
Polecam Ci inny komentarz, dotyczący pani Generałowej, z tekstu "Glossa...",  mojego przyjaciela, Romeusa.

Pozdrawiam serdecznie ze wsi. Stopy wody pod kilem.

3 komentarze:

  1. Dziękuję za tak rozwinięta odpowiedź. Dla ścisłości - biełucha jest raczej delfinem niż wielorybem, ale to drobiazg. Piękna fotka. Nigdy pilotem nie byłem, czego bardzo żałuję, ale jakis czas byłem mechaniliem na wojskowym lotnisku i stąd wyniosłem pewna wiedze kiedy się ląduje a kiedy nie. Może porównanie jest naciągane, ale jako kapitan na jachcie zdażało mi się parę razy stanąć przed dylematem, czy mogę w tych warunkach wchodzić do portu czy lepiej znosić niewygody sztormowej pogody na otwartym morzu. Skoro żyję to dowód, że dokonywałem zawsze słusznego wyboru. Nikt mnie nie przekona, że schodzenie we mgle poniżej 100 (czy 50 0 metrów było rozsądnym wyborem. Czemu to zrobili - nie wiem ale skutki były takie jak widać i niezależnie od Antkowych pomysłów, zapisy tzw czarnych skrzynek ( w tym tej polskiej, do której Rosjanie nie mieli dostępu ) to potwierdzają. Współczuję rodzinom ofiar ale przyznasz, że kilka osób na tej swojej traumie trochę się odkuło. Pozdrowienia. P.S. Raczej na północnych morzach ;) )

    OdpowiedzUsuń
  2. @Biały W.
    Dziękuję za krótką odpowiedź. :)

    Nie polemizujesz z pozostałymi argumentami, więc przyjmuję, że nic dalekiego od Twoich odczuć nie napisałem.

    Ale pozwól, że pokwituję jeszcze zjawisko, które opisalem w niniejszym wpisie, a które Ty, swoim komentarzem, klasycznie zilustrowałeś.

    Właściwie uciekłeś od tematu wpisu, poruszając inne tematy należące do "diabelskiego pakietu".

    Jednym słowem, typowa rozmowa Polaków po 10.04.?
    Nigdy zagadnienia "w sobie". Zawsze w pakiecie.
    I zawsze po jednej stronie - "katastrofa, jak co dzień" i empatia dla rządu - po drugiej - Katastrofa Pięćdziesięciolecia i empatia dla ofiar.
    Dwa kosmiczne jaja!

    Co za straszliwa powtarzalność!

    Czy to spostrzeżenie - to czysta spekulacja, czy uprawniona przesłanka?
    No dobrze, załatwmy te tematy z pakietu.

    1) Wątek winy pilotów - to czysta spekulacja. My - możemy to rozważać. Np. stawiając się na ich miejscu. OK. To jest OK!
    Ale jakie to ma znaczenie? Będziemy tylko medytować smutno nad dylematami pilotów w istocie NIC nie wiedząc, jakie były fakty. Ja ich uważam za mistrzów w swoim fachu. Chyba, że ktoś im udowodni konkretne błędy.
    Wszystkie zarzuty okazały się kłamstwem!

    "Komisje badania" ani polska, ani rosyjska, nie mogą opierać się tylko na takich spekulacjach. Nie mogą kłamać i rozpowszechniać oszczerstw. A tych oszczerstw i kłamstw było bez liku!
    Powinni przeprosić!

    2) O tym był wpis, pod którym się wypowiedziałeś.
    O hucpie, zamiast śledztwu. O braku jakiejkolwiek intencji przyjmowania domniemania niewinności przy braku dowodów winy.

    3) Zdajesz się ignorować fakt, że istnieją poważne przesłanki, iż był wybuch w powietrzu.
    To nie "Antek", to kilku fachowców lotniczych (np. Berczyński) specjalistów od wybuchów (Szuladziński) i wielu innych. Wiesz coś o tym u źródła, np. ze stenogramów Konferencji Smoleńskich?

    4) Trotyl był, czy nie?
    Jeden dziennikarz wyleciał z pracy i okazuje się, że mówił prawdę. Setki próbek pokazywały to samo na przyrządach.
    Jako informatyk potrafisz chyba policzyć prawdopodobieństwo, że trotylu nie było, skoro te przyrządy wykryły go setki razy?

    Bliskie zeru, prawda? No i prawda, że nie równe zeru. Malutki margines błędu, że trotylu nie było.

    5) I okazuje się, że go nie wykryto w badaniach fizycznych.
    Czy ktoś jasno wytłumaczył, dlaczego teraz go nie wykryto?
    Czy to nie jest dziwne?

    6) Dla mnie eksperci Macierewicza są wiarygodni. Mogą się mylić, ale w dobrej wierze. I trzeba im to udowodnić.
    Niewiarygodni są natomiast rządowi propagandziści. Kłamią, jak bure suki.


    7) Oczywiście możemy się domyślać, znaleźli się poniżej 100 m.
    Problem, w tym, czy rzeczywiście schodzili, czy "im zeszło"?
    Nie wiemy ani dlaczego ani czy.
    Nikt nie udowodnił, że złamali jakiekolwiek procedury.

    Wiemy, co nam nakłamali. Że kłamali, to wiemy już na pewno.
    To Cię nie zniesmacza?

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Komunikat Autora wpisu:
    Redakcja tego wpisu trwa.
    Nowe odkrycie wymaga starannej, jasnej i rzeczowej redakcji.
    A dyskusja, nawet z przyjaciółmi, jest często zbyt emocjonalna.
    Na szczęście - wpisy blogowe nie są nienaruszalne po opublikowaniu, jak tygodniki. Błędy można skorygować, argumenty przeredagować i wzmocnić.
    Tak właśnie jest z tym wpisem.

    Cierpliwych czytelników tego bloga informuję więc o jego "charakterystyce dynamicznej - czasowo - przestrzennej" i zapraszam do lektury.

    OdpowiedzUsuń