wtorek, 1 maja 2012

Wręga Bramskiego i "racjonaliści"

Motto:
„… aparat propagandy obozu smoleńskiego, czując krew, atakuje zajadlej. Niecierpliwość, przebieranie nóżkami. Ciemny lud to kupi.”
Niejaki Kobosko, Wprost, czy inna gazeta, nie pamiętam. Nieważne. Racjonalista



…jest zdjęcie nr 33 w raporcie MAK-u, na którym widać wręgę nr 65 i zwisające z niej przewody.
Jej stan świadczy, że została ona oderwana od pozostałej części samolotu w wyniku działania siły rozrywającej, nie zaś zgniatającej, jak powinno być przy upadku z wysokości. (…)
Na innym zdjęciu tej wręgi widać bardzo wyraźnie, zwłaszcza przy powiększeniu, że była ona połączona z kadłubem wieloma kołkami śrubowymi. Na obrzeżach wręgi widać dziury po tych urwanych śrubach. (…) Wystarczy zerwać kilka kołków na maszynie wytrzymałościowej, sprawdzić, ile kilogramów przenoszą (wytrzymują przyp. KR) pomnożyć przez liczbę śrub, wówczas otrzymamy siłę, jaka spowodowała oderwanie tylnej części od kadłuba. (…) po podzieleniu jej przez powierzchnię wręgi można dokładnie określić ciśnienie, które spowodowało defragmentację kadłuba (…)

Hmmm. No nie wiem. Ja wszystko rozumiem, ale ja zdawałem dynamikę, wytrzymałość materiałów i aerodynamikę. 

Niektóre przedmioty prawdopodobnie u tych samych wykładowców, co autor wypowiedzi, inżynier lotnictwa Stefan Bramski. Ja zaczynałem studia na Politechnice, kiedy on kończył. Ale doktorat obronił dopiero w Wolnej Polsce. Nie pochodzi z Nowej Gwinei. To kresowianin.

Czytelnik musi sam sobie odpowiedzieć, czy to Kobosko rozbija w puch propagandę, czy też  Bramski jest dostatecznie przekonujący w demaskowaniu mega manipulacji wspomaganej przemocą medialną.

Fragment jest przydługi i nie chce się wam czytać, prawda? A to tylko początek! 

Dopiero logiczny ciąg różnych przesłanek, splecionych nicią przewodnią weryfikowanej hipotezy może ugruntować przekonanie czytelnika do słuszności pozycji „sekty smoleńskiej” lub też „sekty antysmoleńskiej”.

Potrzebna jest miłość prawdy i wytrwałość w jej drążeniu. Czy stać będzie na to kogoś, kto wrócił właśnie z radosnej balangi i chce zapomnieć wreszcie o wstydliwym wypadku lotniczym, w którym zginęło paru pisiorów i, niestety, tylko jedna kaczka?

Dlatego  dużo skuteczniejsze jest odbić ze sztancy tekścik o przebieraniu nóżkami i ciemnym ludzie. I wzmocnić przekaz perswazją graniczącą z przemocą. A nawet tę granicę przekraczając, kiedy trzeba.

To jest właśnie moja teza. Czy oryginalna? To właśnie chciałbym wiedzieć.
Otóż manipulacja, ta starodawna technika dezinformacji wymaga prawie zawsze wsparcia przemocą. Podobnie, jak z metodą bata i marchewki. I jest nową metodą rządzenia, manipulokracją, dla zmylenia ciemnego ludu, zwana demokracją.

Manipulacja wymaga wsparcia albo przemocy nagiej, jak zagrożenie bezpośrednie (np. utrata pracy, areszt, złamanie kariery – co występowało szczególnie w przykładach podanych w historii o Leszku - chcecie link do mojej literatury?), albo groźba symboliczna, jak wykluczenie z grona ludzi rozsądnych, inteligentnych i przyzwoitych. No i rysujące się widmo (łojojoj!) przynajmniej utraty lepszej pracy.

Stąd ten przykład zastosowania sztancy publicystycznej, zgrabnie wykonany przez klona znanego pałkarza publicystycznego o aksamitnym głosie. Zgrabne połączenie manipulacji, perswazji i ukrytej groźby to umiejętność pokupna. Pan K. właśnie się załapał.

Sztanca obowiązuje i próbuje obezwładnić biednego leminga, następcę Leszka.
Manipulacja jest dobra dla idiotów, których jest najwięcej. Jednakże jest zawsze sporo ludzi nieco bardziej spostrzegawczych, ale zbyt bojaźliwych, żeby się wychylić, gdy można oberwać. Albo zostać wylegitymowanym przez czujnego ubeka. Albo zakwalifikowanym do psychiatryka, chorym z nienawiści. 

Albo niecierpliwie przebierającym nóżkami żądnym władzy, ohydnym nekrofilem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz