piątek, 30 maja 2014

Inna Marysia

Źródło zdjęcia


Napisałem kiedyś notkę o utalentowanej, dorosłej Marysi. I jej eleganckiej deklaracji: "Patriotyzm? W razie czego ja sp..."
Tutaj, z wyjątkiem paru przyjaciół, nikt jej nie czytał. Ale na portalu Radia Wnet, jak na moje "sukcesy inaczej", ma imponującą liczbę odsłon.
Odniosłem się do dylematów utalentowanej pannicy, znanej aktorki, córki słynnego aktora.

Zresztą, czy to jeszcze dylematy? Czy już wybór? 
Zależy od nastawienia.
Ja się nastawiam niechętnie, jak to jest promowane w głównym nurcie Trójki przejętej przez lewaków, jako "piosenka dnia".
Ale przecież nie wszyscy są tacy uprzedzeni.

Odczytać to można, jak dramatyczny krzyk strachu przed  spodziewaną Apokalipsą. Można. Kto ma takie nastawienie. Marysia P. zna polską historię, może nawet lepiej od swego kolegi z Krakowa, Macieja S. i wie, że to raczej polskie dzieci były tarczami najeźdźców. A nie odwrotnie. Coś czuje, że może to nie ostatni raz. I się boi. To ludzkie.
Ale można również w tym nie widzieć niczego więcej, jak wyraz życiowego nihilizmu, jak przedziwne, awangardowe, nieco cuchnące wczorajszym niewywietrzonym pomieszczeniem po młodzieżowej balandze, kassandryczne zawołanie: "Bawimy się, a po nas choćby potop".

Można wreszcie w tym widzieć po prostu ograniczone horyzonty "postpolityki". Przyłączenie się do głównego nurtu. "Ciepła woda w kranie", jako program polityczny.

Coś, co paradoksalnie, na prawicy teraz robi taką karierę. Pod postacią polityki "realnej".
Dość polskiej utopii!
Interesy polskie, jako "ochrona życia, zdrowia i mienia obywateli, a także przetrwanie jego kultury i gospodarki" * powinny być realizowane przez szukanie nowych rozwiązań .... w przeszłości. 
Wszystkie ręce na pokład! W sprawie dekonstrukcji polskich mitów stwórzmy sojusz ponad podziałami!

"Katastrofalnie błędna decyzja odrzucenia sojuszu z Hitlerem", "Obłęd 44" itd...  aż do liczenia na świetnego wojskowego - Jaruzelskiego, że po zamachu stanu, będzie prowadził mądrą politykę. I zawód. Marny polityk. Szkoda.
O dalszych pomysłach, jak, w imię pamięci o polskich ofiarach na Wołyniu, pokazać teraz Ukraińcom nową, rozsądną polską twarz - schadenfreude, i nie dać się wciągnąć w "ukraińską awanturę" ani "cwaniakom" ani "idiotom", lepiej nie wspominać

Czy można się dziwić biednej Marysi, że zrobił się jej w głowie, według jej własnych słów,  kompost ?
Można tylko zadumać się nad moralnym i mentalnym spustoszeniem, jakie sami sobie fundujemy, sekundując dzielnie agentom wpływu i pożytecznym idiotom. Karuzela osiemnastowiecznego "nierządu",  którym stoi Polska, kręci się, jak szalona. Tylko teraz mamy jeszcze "nierząd dusz".

Jakieś powody do optymizmu? Teflonowy Pan Premier sprowokowany przez inną Marysię ma ich pełne garście.
A ta Marysia, z następnego pokolenia, nie ma wątpliwości. Obce są jej dylematy i strachy  jej "ciotki" Marysi "Juliasiewiczowej".
Pan Premier udaje patriotę. I pyta go wprost: Dlaczego Pan udaje?

Czyżby to nowe pokolenie było pokoleniem Konfederatów Barskich? Oby szczęśliwszych i lepiej zorganizowanych.
A rozpętała się burza. Łatwo w tej "nierządnej" burzy znów się pogubić. Łatwo to zakwalifikować, jako jeszcze jeden wygłup nastolatki, szukającej rozgłosu. Już takie hipotezy szerzy się wśród ludzi deklarujących, jako "prawica". Panowie Prawica wytwornie marszczą nosy.


Pewien pan nazwał Marysię "durna gówniara".
W podobnym sensie, chociaż kulturalnie, ustosunkował się do słynnej już wypowiedzi licealistki z Gorzowa, pewien mój znajomy, oczywiście prawicowy, jak się patrzy, z Poznania.

A ja myślę, że "durna gówniara" powiedziała więcej i jaśniej, niż Panowie Prawica są zdolni sobie wyobrazić.
"Dziecko" nie musi uzasadniać, gdy woła: "król jest nagi". Ono to widzi.
Uzasadniać, albo wyjaśniać, muszą tacy mędrcy, jak oni. Tylko jakie jest uzasadnienie dla oczywistego stwierdzenia o UDAWANIU według pijarowskiego scenariusza?

A co? Król jest nagi, czy nie?
Niech Panowie się tym zajmą, a nie psychologizowaniem na temat "dziecka".

I ważniejsze jest to, co się dzieje TERAZ - po tym krzyku.
I nawet nie z nim, "dzieckiem", tylko z nami.

Niedługo "kamienie wołać będą".
I chyba niektórzy Panowie Prawica będą musieli podciągnąć się z psychologii skał.


Skoro oni stawiają hipotezy co do przyszłości mężnej nastolatki, to ja, stary osioł, też postawię.
Dzielna mała. 
Życzę jej wszystkiego najlepszego. Ale to dopiero początek. Droga przed Wami, Drodzy Młodzi Przyjaciele, wyboista i daleka.
Odwagi Wam nie brakuje. Życzę Wam wytrwałości.

--------------------------------------------------
Przypis * Opcja na prawo, 2/135 Od redakcji

18 komentarzy:

  1. Gratuluję tekstu, drogi Krisie. Podpisuję się pod każdym jego słowem. Analogia z Andersenowskim "Nagim królem" bardzo celna. Po prostu sedno i co tu więcej mówić. Premier jaki jest każdy widzi (jeśli rzeczywiście chce widzieć). Mnie nieco pociesza fakt, że tylu młodych głosowało na Kongres Nowej Prawicy. Nie dlatego, że jakoś specjalnie mi po drodze z Korwinem-Mikke (choć część jego poglądów jest mi bliska), ale dlatego, że część naszej młodzieży zaczęła chyba myśleć antysystemowo. Już nie tylko aby się szybciej ustawić, cieszyć już niemal przysłowiową "ciepłą wodą w kranie", ale chodzi im - chyba - także o coś więcej. Zresztą, nauczony doświadczeniem, nie będę się zanadto rozpędzał w entuzjazmie (wielokrotnie w życiu "zgrzeszyłem" naiwnością). Ale może coś jest na rzeczy - że część młodych ludzi nie zamierza powielać wzorów buntu z upozowanych na "niegrzeczne" reklam, filmów, wywiadów i postaw celebrytów tylko buntuje się (oby twórczo i - tak - odpowiedzialne) po swojemu, autentycznie i naprawdę. W imię czegoś większego niż własny egoizm.

    Pozdrawiam serdecznie i gratuluję jeszcze raz, tym razem ilości odsłon w Radiu Wnet (byłem, sprawdziłem, a jakże! :-))

    OdpowiedzUsuń
  2. Romeusie,
    To właśnie część poglądów Korwina, mojego byłego "pana od polityki" przytoczyłem tu, jako absurdalne.

    Ale i "Opcja na prawo" uważa się za ...jedynego mądrego.
    Reszta to "cwaniacy" albo "idioci".
    Liczba jedynych mądrych rośnie nam lawinowo. Strach się bać.

    Natomiast przestrzeń poglądów politycznych - "kandydatów do wzięcia" jakoś mi się kurczy.
    Naturalną koleją rzeczy wówczas, jest samemu wejść na rynek. :)
    Ja już jestem za ...zresztą wiesz :)
    Może doczekamy jakiegoś nowego ... Piłsudskiego/Dmowskiego/... Dzielskiego... Wip...... mnie zawiódł.
    Głosuję więc przeciw, nie za.

    Niech młodzież się szybko uczy na swoich i swoich guru błędach, bo czasu coraz mniej.

    Czytam teraz Józefa Wybickiego "Moje życie".
    Jestem akurat w roku 1768-mym. Analogie są zastanawiające.

    Ale nadzieja płynie z innego wymiaru. Skoro po ludzku ...

    Dziękuję za wizytę i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. "To właśnie część poglądów Korwina, mojego byłego "pana od polityki" przytoczyłem tu, jako absurdalne." - Zapewne nie muszę, ale na wszelki wypadek nadmienię, że mnie jest bliska inna część "korwinizmu" - ta, w której mówi się m.in. o obniżaniu podatków i ograniczaniu interwencji państwa w życie obywateli i ich rodzin. :-)

    "Kandydaci do wzięcia"... No fakt, mało ich, chyba rzeczywiście coraz mniej. Ja, podobnie jak Wojciech Cejrowski, głosowałem na Marka Jurka. Jak wiadomo PE nie ma inicjatywy ustawodawczej, jest raczej takim ciałem narzucającym kierunki myślenia, na podstawie których dopiero tworzy się prawo. Myślę, że tu M.J. się przyda. Udowodnił już, że jest politykiem ideowym, który nie da się przekupić nawet wysokim stanowiskiem. To niezmierna rzadkość dzisiaj.

    Wybicki - "Moje życie". Nie czytałem, więc - jak to czasem masz w zwyczaju pisać - "chętnie się poinformuję". Można się spodziewać eseju lub felietonu na tutejszych łamach?

    OdpowiedzUsuń
  4. " - "korwinizmu" - ta w której mówi się o obniżaniu podatków"
    i drugi cytat: "Myślę, że tu M.J. się przyda. Udowodnił już, że jest politykiem ideowym".
    Widzisz Romeusie, ja mam duży problem.
    Otóż myślę sobie (dopiero teraz, rychło w czas, stary dureń! :) ), że głosowanie na posła nie jest plebiscytem na "najbardziej ideowego i najbardziej bliskiego programowo".
    Trzymałem się tego Korwina ponad dwadzieścia lat bo miał zestaw poglądów najbardziej zbliżony do mojego.
    I dopiero kilka mocnych incydentów mnie musiało otrzeźwić.
    Bo sobie uświadomiłem, że on ani nie jest mądry, ani skuteczny.
    I wyszło na to, że moja żona, która powinna teoretycznie znać się mniej ode mnie na polityce, miała od początku rację.

    Po prostu JKM nie nadaje się na polityka. I niezależnie ile teraz dostanie procent, mojego głosu już nie dostanie. Brakuje mu "czegoś". Czegoś bardzo ważnego. Ale to oddzielny temat.

    Jeśli chodzi o Jurka - zupełnie inna sprawa. Ideowy i rzetelny.
    Ale czy polityk? Czy mój polityk?
    Nie wiem.
    Zobaczymy, co zdziałają. Najpewniej nic. Poza kilkoma incydentami medialnymi.
    Może ważne sprawy już dawno dzieją się gdzie indziej?
    A my głosujemy z nawyku?

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzisiaj się dowiedziałem (relacja Pawła Piekarczyka w Radiu Wnet), że Marek Jurek był jednym z tych, którzy obniżyli frekwencję i umożliwili wybór Jaruzelskiego na prezydenta.
    Wyszedł z sali, jak Jacek Kuroń, który się przyznał, że stchórzył.
    Czy to słuszny postępek?
    Wybór polityczny, nie moralny.
    Nie mnie sądzić, ale ja, taki homo politicus, tego nie wiedziałem!

    OdpowiedzUsuń
  6. A oto Marysia S. (nie mylić z lemingowatą Marysią P.) rzucona na szersze tło:
    http://www.blogpress.pl/node/19248
    Muszę dać tego linka mojemu adwersarzowi z facebooka :)

    OdpowiedzUsuń
  7. A propos "korwinizmu" to moja ewolucja przebiegała podobnie. Kiedyś kilka razy głosowałem na UPR, popierałem, regularnie kupowałem "Najwyższy Czas!" (miałem nawet pierwsze numery z pięścią Korwina podstawioną pod nos czytelnika :-)) i książki wydawane przez "Oficynę Liberałów" (chyba tak się nazywało to wydawnictwo). Trwało to w sumie ładnych parę lat. Z biegiem czasu miałem jednak coraz większy problem z usprawiedliwianiem przed samym sobą i przed innymi kolejnych medialnych "wyskoków" Korwina i jego "kontrowersyjnych" stwierdzeń. Wreszcie doszedłem do wniosku, że on - owszem - nadaje się na felietonistę, ale na polityka nie. Felietonista może sobie być weredykiem i formułować opinie, jakie dusza zapragnie. Może w ten sposób nie tylko zwracać na siebie uwagę, ale też inspirować do refleksji i dyskusji. Polityk musi być bardziej powściągliwy i niestety wyrachowany. Wiedzieć, co i kiedy mówić, a czego nie mówić tylko działać dyskretnie. Showmaństwo nawet w demokracji nie zawsze jest wskazane. A poza tym zaczęło być dla mnie jasne, że poglądy Korwina chwilami dość daleko odbiegają od ducha chrześcijaństwa, a bliżej im np. do bezwględnego darwinizmu społecznego.

    Co do zachowania Marka Jurka przy wyborze Jaruzelskiego poczekam, aż wypowie się sam zainteresowany. Też o tym nie wiedziałem. W każdym razie w moich oczach to go jakoś definitywnie nie przekreśla. Nie ma ludzi, którzy nie popełniają błędów. Czasem z upadku można wyciągnąć naukę na przyszłość i pokorną świadomość własnych ograniczeń.

    Ja, mimo wszystkich rozczarowań wciąż jednak myślę, że warto głosować, lecz także... pilnować liczenia głosów. PiS tym razem wyraźnie uaktywnił się na tym odcinku. Są już dowody (także w formie filmów), że doszło do licznych nieprawidłowości. Na razie pewnie jeszcze niewiele to da i "niezawisłe sądy", tudzież trybunały uznają, że wszystko jest OK. Ale przeciwnikowi jest już trudniej i ta akcja kontrolowania powinna się nasilać. Bo - tu niestety Korwin ma rację - demokracja to fasada. W polityce zawsze rządzi siła. Jej przejawem w tym konkretnym przypadku jest ilość "swoich" w rozbudowanym aparacie obsługującym wybory. Nie chodzi mi o to, by "moi" fałszowali wybory na własną korzyść, ale by dopilnowali ich uczciwości. Być może kolejny raz "grzeszę" w tej chwili naiwnością (boć ta cała "prawica" to przecież nie zawsze jakieś aniołki, oj nie...), ale czyż jako katolikowi wolno mi myśleć inaczej? W końcu moje prawdziwe "królestwo" nie jest z tego świata...

    A teraz pozdrawiam Cię serdecznie i klikam na link o Marysi S. :-)

    Romeus

    OdpowiedzUsuń
  8. Manifest Marysi w najnowszym wSieci - jest godny uwagi, pod warunkiem, że napisała go sama.

    A Mazurek, swoim zwyczajem, grzmi na idiotów bez mózgów, że się ekscytują Marysią.
    Kto się ekscytuje?! Chyba pan Stefan N. oraz jego szef, który dał plamę.
    A ustawianie na siłę symetrycznych zachowań po drugiej stronie ("nastolatka z Krakowa nazywa Kaczora wariatem"), jest dopiero idiotyczne!
    To typowy błąd szachisty: powtarzać ruchy przeciwnika. Prowadzi do szybkiego mata, panie Mazurek!

    Ja po prostu patrzę z nadzieją, jak następne pokolenie podnosi głowę. A czy utrzyma tę głowę na poziomie?
    Mam nadzieję :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Sam mam czasem wątpliwości, czy panna Marysia nie jest zanadto eksploatowana (i manipulowana) przez "naszą stronę". A z drugiej strony traktuję to jako pewien znak - jakby Pan Bóg patrząc na to, co się u nas dzieje kolejny raz się zmiłował i zesłał nam to dziecko, żeby nas zawstydzić i pokazać, gdzie jest prawda tudzież odwaga jej głoszenia. I że owa prawda jest prosta jak drut, niestety. Bo czyż zachowanie premiera po Smoleńsku można opisać innym słowem niż zdrada? I dlaczego nagle tak niewielu spośród wydawałoby się światłych i mądrych osób to widzi? Dziś natknąłem się w sieci na wzmiankę, że "Do Rzeczy" piórem Ziemkiewicza przeciwstawia Marysię Joannie Szczepkowskiej. Nawet mi się już czytać i wchodzić w szczegóły nie chce, szkoda słów. Oczywiście niedawne słowa pani Szczepkowskiej oceniam pozytywnie, ale jak można przeciwstawiać dwie sprawy, które - choć różne w swoim radykalizmie - należą właściwie do tego samego nurtu rodzącego się słusznego społecznego buntu. Czy pani Szczepkowska brzmi rozsądnie, a panna Marysia nierozsądnie? A gdzie prawda? Zaczynam mieć podobny stosunek do środowiska "ludzi Lisickiego" jak Ty do Korwina. Na szczęście przeczytałem sobie ku pokrzepieniu wyjątki z jasnogórskiego kazania biskupa Zawitkowskiego. Było wprawdzie na nieco inny temat, ale i tak mi się trochę humor poprawił... :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. No cóż, jestem podręcznikowym przykładem żenady i oszołomstwa (w rodzinie dają mi to odczuć wyjątkowo kulturalnie z podręcznikową dozą empatii :) ).

    wSieci jest mi bliższy a wyznacznikiem mojego otwarcia jest kupowanie DoRzeczy.
    I zżymanie się na Mazurka z wSieci.
    Który jest z kolei dowodem na pluralizm tego środowiska.
    Nie wiem zresztą po co ono ma być pluralistyczne.
    Nie lubię dań gotowych. Sam sobie lubię przyrządzać mieszanki. A do kuchni dopuszczam tylko żonę :)

    Dlatego trafność, Romeusie, analogii Twojego stosunku do DoRzeczy z moim - do Korwina jest hmmm... szczególna.
    Ale o tym na końcu.

    Do Rzeczy jest za "rozsądne" - chyba też dla Ciebie? Ale Korwin chyba nie?

    Co do środowiska LL - to pozostaje mi powołać się na mój wpis sprzed półtora roku:
    http://krisruminski.blogspot.com/2013/02/polska-dusza-i-nosorozce.html

    Nasze podejścia nieco się różnią. Dokładnie tyle, ile trzeba, żeby dyskusje były ciekawe :) .
    Ale korci mnie, żeby powiedzieć: "A nie mówiłem?"
    To odpłata za to, że pierwszy miałeś rację z Korwinem :)

    OdpowiedzUsuń
  11. No mówiłeś, mówiłeś... :-) Zresztą ja chyba Ci to już kiedyś przyznałem i się pokajałem. :-) Ale dziękuję za kurtuazję, zaiste na tym blogu panują prawdziwie salonowe (w dobrym tego słowa znaczeniu) obyczaje. Miło pooddychać czasem taką "atmosfehą", jak mawiała w jednym z przedwojennych filmów Mieczysława Ćwiklińska.

    Co do Korwina to rzeczywiście - on niestety za często bywa nierozsądny jako polityk, ale nierozsądny naprawdę, podczas gdy apologeci panny M.S. są nierozsądni w cudzysłowie. Tę drugą nierozsądność ja popieram i coraz mocniej w sobie pielęgnuję, gdyż wydaje mi się czymś zdrowym i cennym. W sprawie środowiska "LL" i pięknoduchowskiego tekstu Mazurka o "zidiociałych prawicowcach" to niestety mam wrażenie, że Ci państwo - być może mimowolnie - ulegają
    politycznie poprawnemu paradygmatowi, lansowanemu od lat przez michnikowszczyznę. Mamy tu chyba do czynienia z jakąś tragikomicznie wykoślawioną herbertowską "kwestią smaku". Mówienie o zdradzie w przypadku Donalda Tuska jakoś "nie uchodzi", solidarność z postawą panny M.S. wydaje się jakaś "obciachowa", komisja Macierewicza też jakaś "żenująca" etc. Czy przypadkiem środowisko "LL" chcąc zapewne uchodzić za wyrafinowaną, kulturalną i oświeconą prawicę nie stało się nadmiernie ugrzecznione i pięknoduchowsko zakłamane? Zapewne u Marysi S. da się zauważyć nieco infantylizmu, komisji Macierewicza czy "Gazecie Polskiej" zdarzało się pójść w śledztwie smoleńskim błędnym tropem, ale to przecież kwestie drugo lub trzeciorzędne. SEDNO jest gdzie indziej! Marysia po prostu głośno i wyraźnie powiedziała "Król jest nagi!" budząc po trosze nas wszystkich z odrętwienia, komisja Macierewicza heroicznie i mimo ogromnych przeszkód szuka prawdy w sprawie wiadomej katastrofy. Czy ponadprzeciętnie inteligentne osoby z kręgu "LL" tego nie widzą? Takie posądzenie byłoby - jak mawia publicysta M. - "niegrzeczne". Zatem jeśli widzą, najwyraźniej nie jest to dla nich aż tak ważne. A co jest ważne? Uniknięcie swoiście rozumianego wstydu. A kto lub co definiuje ów wstyd? Prawicowy arystokratyzm ducha? Nawet jeśli to niestety katalog spraw wstydliwych dla "prawicowego arystokraty" bywa czasem niepokojąco spójny z analogicznym katalogiem michnikowszczyzny.

    OdpowiedzUsuń
  12. Och, Romeusie!
    Wydaje się, że od Twojego ostatniego komentarza upłynęła cała epoka!
    Te twoje eleganckie określenia przeciwnych "opcji intelektualnych"!
    Notabene solidaryzuję się z nimi, różniąc się tylko niuansami językowymi. Zamiast "rozsądny" w cudzysłowie, wolę mówić o rozsądniakach bez cudzysłowu. Może niedługo komputerowe poprawiacze przestaną to słowo podkreślać na czerwono? :)
    Solidaryzuję się całkowicie, ale do końca… się z nimi nie zgadzam ….. Czyli walczę z sobą samym. Takie trzepotanie się w sieci myślącej ryby. Może mam rację, ale może „nawet” się mylę? Coś, jak … wałęsizm.
    Dlaczego ? A czy te określenia nie stały się dziś (poniedziałek 16-tego) - "jakby" banalne "a nawet" ... nieadekwatne. Zamiast "rozsądny" czy rozsądniak, trzeba by napisać wręcz: Nieroztropny tout court!
    Bez żadnych cudzysłowów. Najdelikatniej mówiąc. A klawiatura mnie aż parzy. I ostatnie sformułowanie jest po prostu, niczym innym, jak ewangelicznym, przestrzegającym zakaz Chrystusa, aby brata nie nazywać głupcem, określeniem głupoty właśnie. Ostatkiem sił. Mam nadzieję, że powyższy wywód nie tyle zręcznie, co faktycznie, temu zakazowi się też się nie sprzeniewierza.
    Bo wystarczył nagły błysk światła w zasmrodzonym, ciemnym pomieszczeniu, w którym niektórzy „wstydliwi” skrapiali się wodą toaletową i szeptali, że „może i śmierdzi ale nie mamy dowodów, że to g…i że nasi bracia rządzący się ze.... ”, by cała nasza dyskusja stała się trochę, „jakby”, bezprzedmiotowa. A Marysia powiedziała! Zanim światło błysnęło!
    Mamy nową aferę taśmową. Państwo podobno nie istnieje i mówi to szef polskich służb specjalnych. Podsłuchiwany, jak byle poseł z posłanką w pokoju sejmowym. Ktoś zapytał: "A bombę też im pod stolikiem mogli podłożyć? Uznali, że nie ma po co? A nasze służby, gdzie były??? Nic się te służby nasze po Katastrofie Smoleńskiej nie nauczyły."

    Istnieje jeszcze, czy nie?
    Na pewno istnieje, póki pobiera podatki, czasem odzierając ze skóry. Ale to może już tylko przebierańcy z piosenki Rosiewicza?

    Mówi się o „czasach saskich”, jako o oczywistości. Igor Janke dodaje wytwornie: „takie trochę ..” (czasy saskie).
    cdn

    OdpowiedzUsuń
  13. Muszę się wziąć do pracy…
    Ale jeszcze doprecyzuję, o co mi chodzi z tym szamotaniem się myślącej ryby.
    Czy ta afera też przeminie, jak jesienne liście na wiosnę i Polacy jeszcze raz uznają, że póki woda w kranie ... itd?

    I oczywiste stwierdzenie nastolatki stanie się przebrzmiałym eventem ("ta formuła już została spalona przez niejaką Marysię i proszę się znów nie wygłupiać! Najwyżej wymyślić coś innego...")?

    Podobno "komisje śledcze niczemu nie służą, bo nigdy niczego nie wyjaśniły".
    A ja muszę się wciąż ekscytować nowymi "wstydami", których miara jest kilka rzędów większa od dylematów naszych poczciwców z prawej strony, które Ty opisałeś.

    Skoro określenie panny Marysi stało się przeraźliwie oczywiste a prawicowi "arystokraci", (w tym JKM, który teraz, nagle, staje się przeraźliwie rozsądny – patrz dalej) będą znów marszczyć noski i gadać pomagierem polskiego arcywłamywacza: "Fuj, podsłuchowywać, podsłuchowyyyywać?", to można jeszcze mówić o jakimś rozsądku?

    Czy tu (tu? chyba tam!) już poruszają się oni na całkiem innej płaszczyźnie pojęciowej? (Płaszczyzna – bo to płaskie, jak ruski naleśnik)

    "Tam" obowiązują kategorii wyuczonej ślepoty (na fakty), wyuczonej głuchoty (na odgłosy zagrożeń) i wyuczonego lęku (przed spodziewanymi niewygodami, ja mam rodzinę, kredyt, już się naszarpałem i co to dało? Vide – Dorn. Też mój były faworyt przyzwoitości.)
    Zaiste, ciekawe czasy. Apokaliptyczne.
    Co dalej?

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie wiem, co będzie drogi Krisie... Mam dziś wrażenie, że zewsząd ogarnia mnie obezwładniający, potworny, wpędzający w depresję, rozdzierający serce, trujący duszę i zmysły "smród". PiS wije się w Sejmie jak w ukropie, grupki naszej najlepszej młodzieży protestują na ulicach, ale wygląda na to, że... skończy się na niczym. Drugich Węgier nie będzie. "Premier Tusk odzyskał kontrolę nad sytuacją" - przeczytałem gdzieś ostatnio. A poseł Godson (cóż za tragiczna autoironia wybrzmiała nagle w tym nazwisku) postanowił nawet ów nieludzki "fetor" zewangelizować. Usprawiedliwienie Judasza w imię "miłosierdzia". Z "Golgotą Picnic" w tle. Czy to już Apokalipsa? W każdym razie alternatywa Wojciecha Sumlińskiego wydaje się bardzo na czasie - "albo druga "Solidarność" (ta z 1980 roku), albo emigracja". Cóż, zamiast drugiej "Solidarności" będzie chyba jej namiastka w postaci "resztki Izraela", czyli mniejszości ludzi sumienia skazanej na obronę "oblężonej twierdzy". Więc? Ja na emigrację się nie wybieram. Jakoś nie chcę mieszkać poza Polską. Nie widzę dla siebie "perspektyw" - nie tylko zawodowych, ale i życiowych. Trzeba zatem zostać tu i trwać, pielęgnując swój niezbyt romantyczny i mało widowiskowy, ale szczery patriotyzm. I walczyć o każdy łyk świeżego powietrza. Jak Bóg da to może w więzieniu nie zamkną na stare lata. W każdym razie, jak mówi Pismo, "kto wytrwa do końca, będzie zbawiony". Zatem trzeba trwać. Pan Bóg na końcu i tak zwycięży.

    A nasi prawicowi arystokraci? Teraz nastał czas "tak, tak - nie, nie". Już nawet nie chodzi o tak czy inaczej rozumiany patriotyzm. Chodzi o elementarną uczciwość. Niech wybierają.

    OdpowiedzUsuń
  15. 1. "ale to przecież kwestie drugo lub trzeciorzędne. SEDNO jest gdzie indziej! "
    2. "Mam dziś wrażenie, że zewsząd ogarnia mnie obezwładniający, potworny, wpędzający w depresję, rozdzierający serce, trujący duszę i zmysły "smród". "
    -------------------------------
    Romeusie,
    Przejrzałem Twoje ostatnie komentarze i rzuciły mi się dwie fundamentalne kwestie, które pragnę tu wypunktować.
    ad 1.
    Czasami jakiś Twój komentarz sprawia, że myślę o nim kilka dni. Tak było i z tym, niejako mimochodem rzuconym zdaniem, które stanowi pewien klucz.
    Mam sto nieskończonych wpisów, jak zwykle. Bo to są skradzione chwile. Teraz też może mnie stąd wywiać :)
    Ale to zdanie uświadomiło mi nagle, że zawiera wstęp do definicji mądrości!
    Niech to zostanie napisane, zanim zniknę:

    Mądrość to umiejętność rozstrzygania sprzeczności, do których dochodzimy, rozumując logicznie i rozsądnie (nie napisałem teraz "rozsądnie" - tylko po prostu, bez cudzysłowu)
    .
    Bo wychodząc od różnych, różnej wagi, narzucających się przesłanek, dochodzimy do nierozstrzygalnych logicznie dylematów.
    Wtedy potrzebujemy ...RADY.
    Kogoś mądrego. To jest własnie mądrość.

    Ale kiedy bierzemy błahe przesłanki i wyprowadzamy "ważne" wnioski i nie dostrzegamy, że ważne przesłanki doprowadzają nas do sprzecznych z pierwszymi wniosków - jest źle.

    Ale gdy głosimy nasze wnioski z mądrą miną
    nie potrzebując RADY, bo uważamy się za mędrców - jest gorzej!

    To jest już głupota - niedostrzeganie dylematu i mądrzenie się uzurpatora, który nie wie, że nim jest!

    To "większy" brak mądrości. Obawiam się, że wielu mądralom z prawicowej (lewicową się nie zajmuję) strony to właśnie się przytrafia.

    Kiedy czujemy, że rozumując logicznie dochodzą do "oczywiście" głupich wniosków, głoszonych z mądrą miną, bez niemodnych znaków zapytania, za to mocnymi, czasem wręcz obelżywymi słowami, łapiemy się za głowę,

    Odwołując się do norwidowskiej analogii "przemknięcia obok Sfinksa" - facet "nie przemknął", ale żyje. Bo Sfinks jest tylko wirtualny. Nie ma egzekutywy.
    A facet, jak gdyby nigdy nic, dalej nadaje.

    Ja już go nie słucham.
    Dzięki za inspirujący komentarz :)

    Druga kwestia jest też ciekawa, ale o tym potem.

    OdpowiedzUsuń
  16. Żeby wprowadzić nieco (trudnego) optymizmu i ...wrócić znów do działania :)
    2. "Mam dziś wrażenie, że zewsząd ogarnia mnie obezwładniający, potworny, wpędzający w depresję, rozdzierający serce, trujący duszę i zmysły "smród". "
    To zdanie jest paradoksalnie krzepiące, bo tworzy wspólnotę wrażliwości na ... "smród".
    Twórzmy taką wspólnotę. Nie bądźmy samotni i nie pozostawajmy z wrażeniem, że z naszym osaczeniem rozdzierającym serce jesteśmy nienormalni. Że widząc nagość króla-szumowiny nie ulegamy jakiemuś złudzeniu, tymczasem trzeba wzruszać ramionami "Polacy, nic się nie stało".

    Tak, jak 25 pięć lat temu nam mówiono: "każdy był umoczony", tak dzisiaj próbuje się wmówić, że my jesteśmy tacy, jak te szumowiny.
    Może trochę tacy i jesteśmy. Ale kluczowe jest to, co w punkcie pierwszym skomentował Romeus.
    SEDNO leży gdzieś indziej. Może sedno jest na przykład w tym, że wielu z nas czuje się pięknoduchowsko NIEGODNYM, leniwie usprawiedliwionym ("miej mnie za usprawiedliwionego"), dając pole do działania dla szumowin???
    Do roboty, Polacy!
    Stało się to, że jesteśmy wezwani!!!

    OdpowiedzUsuń
  17. "Mam dziś wrażenie, że zewsząd ogarnia mnie obezwładniający, potworny, wpędzający w depresję, rozdzierający serce, trujący duszę i zmysły "smród". "- Genialne Romeusie.tak się ostatnio właśnie czuję, dzisiaj jeszcze bardziej mnie mdli:) Zwolnienie prof. Chazana obezwładniło mnie zupełnie. Gdzie my żyjemy??! Jak ongiś Mistrzu :) zaczynam się wadzić z Panem Bogiem....Krisie pocieszasz,a le...jakoś nie umiem dostrzec nic pokrzepiającego w tej naszej absurdolandii.. Marysia P- wygrywa....Może będzie ( pocieszam się ) jak w filmach z van Damme- kiedy już go tak skatują, że leży w charakterze nieboszczyka i wydaja się,że to koniec ...filmu - nagle wstaje i wybija wszystkich wrogów.:D.Niemniej ogromnie miło jest poczytać i Ciebie i Twego Gościa. To tak, jakbym nagle wyszła jakiegoś plugawego lupanaru i znalazła się w ....oazie:) Chciałam jeszcze pogadać z Wami na temat Korwina, ale....tkwię w stanie tak znakomicie opisanym przez Romeusa i...nic mi się już nie chce...serdeczności:)

    OdpowiedzUsuń