środa, 20 marca 2013

Trzecie prawo Newtona według Puszkina


Ostatnio przeczytałem starą książkę, wydaną w roku MDCCCCL*. Dla ułatwienia podam, że teraz mamy rok nieco łatwiejszy, MMXIII.

Ale tamten? Okropny rok!

Rok, w którym została wydana

Żyje i panuje niepodzielnie Józef Wissarionowicz "piekłowszczyk" Dżugaszwili, pseudo Stalin, satrapa Wschodu, nigdy nieukarany ludojad. Wielka radość jego rabów w całym niezłomnym i ogromnym Związku Zdradzieckim dopiero za trzy lata.
Pamiętam. Znajoma, sympatyczna kioskarka sprzedała mi przykręcany na śrubkę metalowy znaczek - portret Stalina. Przypiąłem sobie i o mało nie dostałem lania od mojego Ojca. Byłem jednak za mały. Udzieloną mi przy tej okazji lekcję o zbrodniarzu wszechczasów pamiętam do dzisiaj.
Tutaj - żadnych portretów!

Wielbiony najbardziej przez tych, do których nie sięgała jego opieka.  Słońce „uciemiężonych narodów”, „towarzysz Stalin, co usta słodsze ma od malin”, wujek Joe, ulubieniec postępowej części powojennej Europy i prezydenta Roosevelta a śmiertelny wróg jego następcy, prezydenta Trumana.

Truman teraz musi pić to piwo, którego mu poprzednik nawarzył. Ale, nie przesadzajmy, w końcu to piwo nie jest takie złe. Trochę kosztuje, ale na pewno nie dziesiątki tysięcy istnień żołnierzy. A i ci polegli są przywożeni w trumnach owiniętych flagą narodową, odbierani z honorami na lotnisku i nikt ich nie wyklina.

Kamraci Satrapy z bolszewickiego gangu jeszcze się nie zmówili, żeby bat’kę wykończyć. W obronie własnej.  Albo my, albo on. Chruszczow, Malenkow, Mołotow, Beria albo bat’ka.

U nas?  Bierut już nie prowadzi Prymasa pod rękę w procesji Bożego Ciała. Nowa mądrość etapu.
Jest nowy, młody Prymas. Na miarę Tysiąclecia, ale jeszcze nikt o tym nie wie. Niewiadoma ale nowa nadzieja.  I ten - musi się cofać. Podpisał taktyczne, kompromisowe, kontrowersyjne porozumienie.

Właśnie aresztowali generała Emila Fieldorfa – Nila. Ale akurat to - tylko kontynuacja. Amnestia, represja. Na przemian. Mordują w najlepsze Polaków w piwnicach. Dziesiątki tysięcy. Ukrywa się i walczy sporo Żołnierzy Leśnej Reduty Ordona. 

Młodego Prymasa mają aresztować później, proces biskupów – szpiegów amerykańskich dopiero w mglistych marzeniach. Pewien przyszły premier Wolnej Polski ćwiczy styl i szyk do życiowej roli publicysty-pałkarza, demaskatora tych szpiegów.

Partyjna i ubecka swołocz pod dyktando sowiecko - bolszewickiej zarazy uparcie siodła wierzgającą polską krowę, która daje mleko ale ryczy smutno:
Panie Truman, spuść ta bania, to jest nie do wytrzymania.

Pod osłoną tej rewolucyjnej tarczy grupa polskich pisarzy rozwija pracę organiczną nowej jutrzenki. A może ocala substancję światowej kultury? Na pewno nie honorowo.
Stypendia, kompendia, mieszkania, wydania, tantiemy, haremy. Ziemiańska na Mazowieckiej, ups, równie zadymiona Kameralna na Foksal. Marynarki obowiązkowe!
Taką ciężarówką (amerykański studebacker  z demobilu, czyli od pana Trumana) jeździł (prawdopodobnie) pan Hłasko. Ja jeździłem w wieku lat około 10-ciu, jako pasażer, w szoferce. Ale nie z nim. Jeśli zaś chodzi o moje związki z p. H. - byłem świadkiem, jak kręcili ten film -"Baza ludzi umarłych". W tym celu, pomalowali na czarno parę kamieniczek w pięknym ryneczku Lądka Zdroju. Musieli przyczernić. W latach pięćdziesiątych!. Było za wesoło. Pamiętam jedną scenę przed słynną w Lądku restauracją "Pod Filarami" mieszczącą się w tej kamieniczce. Facet o wyglądzie pijanego kloszarda, który spał na wysypisku śmieci, zostaje wyrzucony z lokalu. Powtarzali ją kilka razy, dzięki temu zrozumiałem, że facet - to nie pijak, lecz Pan Aktor. Czy w filmie była ta scena?

Pan Hłasko, enfant terrible, ale bez przesady, to tylko obyczajówka, na razie jeszcze jeździ na ciężarówce, ale za parę lat będzie trzymał dyżurną marynarkę w szatni. 

Życie towarzyskie i uczuciowe w Rzeczypospolitej. Jeszcze ciągle bez przymiotnika „Ludowa”. Najpierw treść. Forma przyjdzie z czasem.

Co zostało wydane w tym okropnym roku?


Kultura wysoka! Wydawnictwo Czytelnik, z którego już odszedł jego założyciel, komunista ideowy, brat kata Żołnierzy Wolnej Polski, Różańskiego, Jerzy Borejsza.
Burżuazyjna, chociaż postępowa literatura rosyjska. Aleksander Puszkin, Utwory Wybrane.


Mój egzemplarz w gorszym stanie - a ten kosztuje 7 zł na Allegro!
Puszkina tłumaczą Julian Tuwim, Adam Ważyk, Seweryn Pollak, Włodzimierz Słobodnik, Mieczysław Jastrun. Na okrasę dano też pisarzy poza podejrzeniem: Adama Mickiewicza i Wiktora Gomulickiego.
I jeszcze tajemniczy Leo Belmont, prawie jak bohater Bułhakowa, o którym wie wszechwiedząca Wiki. Był polskim Żydem, zmarł w warszawskim getcie w 1941, w mieście, w którym się urodził, pod panowaniem nazistów (wówczas jeszcze - Niemców), tłumaczył Eugeniusza Oniegina


W moim tomie są dwa, ale inne, tłumaczenia puszkinowskiego, romantycznego eposu - Tuwima i Ważyka. 

Leo zmieścił się  tylko z jednym nostalgicznym sonetem, w którym Puszkin wspomina swoich przyjaciół:  - Mickiewicza (Sonety Krymskie) 
Dumając w dali gór Taurydzkich cieniu
Litewski śpiewak w jego ścisłe ramy
Marzenia swoje rzucał w oka mgnieniu ...
.... i Antona Delwiga – moskwiczanina.

Wyobraźcie sobie! Puszkin, który w tym sonecie wspomina dwóch najbliższych przyjaciół: Rosjanina i "Litwina", tego ostatniego uważając właściwie za swego mistrza, na wschód od Smoleńska widział tylko Litwę i Litwinów. „Lachy” – tylko na dodatek. Jako chciwa masa wietrząca wojenne łupy.
Poczytajcie sobie Borysa Godunowa. Nie ma tam słowa Polska. Jest wprawdzie król Zygmunt, ale … chyba litewski? Bo otoczony przez „litewskich panów”. A z Mikołaja Mniszcha, protektora Dymitra Samozwańca, taki Litwin, jak ze mnie Rosjanin. Rosyjska optyka geopolityczna. Carska cenzura Romanowych, czy wszechogarniająca mentalność wielkoruska?

No dobrze, skończmy te ciągłe dygresje. Pointa? Zapowiadana w tytule i nie możecie się doczekać? To ktoś tu jeszcze dotrwał? Dobrze.

Co ja wyczytałem w tej książce?


III prawo Newtona w zastosowaniu do teologii moralnej ... no nie, nie przeginajmy, raczej tylko psychologii społecznej, zwłaszcza w zastosowaniu do społeczeństwa zaszczutych rabów, jest zaszyte w każdym utworze Puszkina: od Eugeniusza Oniegina, poprzez Borysa … aż do opowiadań Dama Pikowa i Dubrowski.

Ale najdobitniej przebija w ostatnim opowiadaniu.

Też 7 zł. Ale nikt mi nie płaci za reklamę Allegro!


Tytułowy Dubrowski, zbójca – to mściciel krzywd, śmierci niewinnego ojca i utraty majątku. A jednocześnie szlachetny kochanek, którego ocala miłość. Jeśli mimo rozbojów i rabunków nie stacza się na dno moralnego upadku, to dzięki miłości do córki krzywdziciela.


Piękny, romantyczny a jednocześnie z gruntu chrześcijański morał.
Ale głębiej (albo trochę obok) jest zawarte inne przesłanie.


Przypomina się Stieńka Razin, do którego odwołują się piewcy wolności na całym świecie.
Za komuny wspominała o nim i o nim śpiewała Ałła Pugaczowa.
Ale ja widzę to inaczej. Podobnie, jak polski mesjanizm. Jest takie odwieczne prawo, które odczytuję na swój sposób.

Człowiek bardziej niż wolności łaknie sprawiedliwości. I zniesie nawet niewolę, jeśli będzie miał poczucie moralnego ładu, społecznej hierarchii zgodnej z hierarchią cnót i umiejętności.

O to jest trudno. Zawsze. I dlatego mamy - odwieczne prawo walki dobra ze złem - w ludzkiej naturze i walki między krzywdzicielami i krzywdzonymi – walki między ludźmi: „złymi” i „dobrymi”.

A bez cudzysłowu?
Walki między niesprawiedliwymi i łaknącymi sprawiedliwości. Niecierpliwość łaknących często wybucha.
 To jest, nieco wykrzywione, echo Jezusowego: „Jeśli wy nie będziecie wołać, kamienie wołać będą”.
To swoiste „memento mori”. Ale takie doczesne. Memento, nie siląc się na oryginalną, łacińską parafrazę, której i tak nikt nie doceni, reakcji.

Źródło
A dlaczego nie puszki (n) ?


Memento reakcji.
Tak!

Jest bowiem taka miara zła, która domaga się odpłaty nie tam w Niebie, przed Tronem, ale już tu i teraz.
Panoszące się fałsz, buta, bezczelność, hucpa, jawna niesprawiedliwość, fałszywi świadkowie, kradzieże zuchwałe (w kodeksie penalizowane przecież wyższymi wyrokami), areszty wydobywcze niewinnych, seryjne samobójstwa i wypadki, absurdalne wyroki - mogą spotkać się z rozpaczliwą, autodestrukcyjną reakcją. Ale autodestrukcja pogrzebać może również hucpiarza, który już myślał, że panuje niepodzielnie. 

Bo wprawdzie jeden dożywa „szczęśliwie” swoich dni, ale drugi ma łaskę kary doczesnej, która może być dla niego zbawienna.

Czy wam się to z czymś kojarzy?
----------------
* 1950

2 komentarze: