piątek, 1 marca 2013

Trudny Optymizm Święta Wyklętych


Święto Żołnierzy Wyklętych ma wspaniały odzew w Narodzie.

Nabożeństwa, manifestacje, refleksje. Audycje, wywiady, wystawy, koncerty.

Serce rośnie jednym, bledną twarze drugich.

Ci drudzy,  którzy nie mają głowy do niepraktycznych rozważań, chcieli wybrać przyszłość. Mieli zapomnieć, bo program nauki historii miał przewidywać tylko wersję dla balangujących. Polska Druga, a nawet Trzecia miała zapomnieć.

Ale ci pierwsi zawiedli. Z pewnego punktu widzenia. Polska nie zawiodła. Z innego. Znaczy się, zależy od punktu widzenia. 
Bo mamy 2 (słownie dwa).

No to ta Pierwsza Polska, z pewnego punktu widzenia, w swej najlepszej, dolnej, nie "elitarnej", części upomina się o swoich Żołnierzy Niezłomnych, zgodnie z proroctwem jednego z nich. 
Upomina się o Żołnierzy wyklętych przez oprawców, najemników, janczarów i ich pogrobowców, którzy ich chcieli zostawić zapomnianych na wieki w „trupim pyle” jam grobowych.

A oni teraz wstają z grobu! Pył staje się pomnikiem bohaterów!

Pewien piosenkarz powiedział buńczucznie, że on zawsze ..
A ja pamiętam, jak się bał … ZChN - u. A nie zauważał, że pogrobowcy oprawców a nawet oni sami właśnie się wygodnie instalują w Wolnej Polsce...
Lepiej późno, niż wcale.

Kilka dni temu byłem wstrząśnięty. Profanacja pomnika * tej wspaniałej, młodziutkiej, mężnej, jak młoda lwica, dziewczyny Polki, Inki. Dziewczyny Polki, która miała w chwili nikczemnego mordu tylko Babcię Polkę i Matkę Polskę.

Miałem wrażenie, że czerwona zaraza panoszy się bezczelniej i bezczelniej - z dnia na dzień.
Ale oczywiście nie było pewności, czy to nie jest akt całkowicie wyzutego z idei, zwierzęcego wandalizmu.

Dzisiaj mam lepsze samopoczucie, ale niepewność pozostaje.

Co jest gorsze?
Piekielna, mrożąca krew w żyłach nienawiść do czystej idei patriotyzmu wcielonej w męstwo drobnej dziewczyny?
Która nie tylko wiedziała, jak trzeba się zachować ale umiała temu sprostać, mimo, że to wymagało męczeństwa?

Może to nienawiść tych, którzy bali się, że odbiorą im premię i się ze strachu ze… świnili?
A może gorsza jest całkowicie wyzuta obojętność i chęć niszczenia bez świadomości świętokradztwa?
Co jest gorsze, zastanawiam się ciągle?

Dzisiaj jest optymistycznie. Ale na czym budować optymizm na trwałe?
Na wierze w siłę przeciwstawienia się obojętności balangujących, czy sile walki z tą piekielną nienawiścią?
I co będzie trudniejsze?

* Od 2007 roku dokonano prawie siedemdziesięciu aktów wandalizmu (w większości "bezinteresownych materialnie"). W roku 2012 - niemal połowę z nich. W pierwszych dwóch miesiącach roku 2013 - więcej niż w całym roku 2010 - tym. Szczegółowa analiza ilościowo-jakościowa - wkrótce.

8 komentarzy:

  1. Na czym budować optymizm?
    Ja, buduję go na radości, że na szczęście już zapewne nie dożyję kompletnego upadku człowieka.
    Ot, paradoks...
    Pozdrawiam, Janusz @Leśny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ludku, Witaj na moim blogu. To Twój pierwszy komentarz. Alegrija!
      Ale nad rem.

      Paradoksem nie będę się zajmował, przypomnę tylko, że człowiek upadł na samym początku, potem ciągle się miota i ....i... byłoby nieciekawie. Bóg musiał go odkupić, bo został czyimś niewolnikiem i marzył już o jedzeniu świńskich strąków.

      Ja w swoim pytaniu miałem na myśli nie tyle prognozy, co rozeznanie, jakie nasze działania najlepiej się przeciwstawią złym trendom w tym ciągłym miotaniu.

      A są i dobre, o których wspominam w felietonie.

      Co do przyszłości, to interesuje mnie wątek nie tyle ogólny (upadek człowieka), co narodowy (wiecznie uciemiężenie, w części zawinione - samouciemiężenie) Narodu Polskiego.

      W tym zakresie, wczoraj, piszę to w poniedziałek,zastanowiło mnie coś.

      Jakby Jego szybka odpowiedź na moje pytanie, (zacytuję Ci wczorajsze czytanie):

      "Dosyć napatrzyłem się na udrękę ludu mego w Egipcie i nasłuchałem się narzekań jego na ciemięzców, znam dobrze jego uciemiężenie..."

      To jest źródło naszej nadziei na przyszłość. Ale wiesz przecież, co mamy w międzyczasie robić?
      "Róbmy swoje!"

      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  2. Krisie:)Poruszający tekst, tym bardziej, że dziś, rozmawiając z uczniami, dokładnie taki sam dylemat sformułowałam:))): walczyć, przeciwstawiać się, gniewnie, odważnie, kontrować, obnażać czy ...robić swoje, strząsając z siebie brud, którym oblazła nasza świadomość, konsekwentnie, krok po kroku, cierpliwie, zbywając się nienawiści, przywracać Polsce utraconą, sponiewierana pamięć...uczyć prawdy.
    Serdeczności:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elfi,
      To bardzo krzepiące, że ktoś gdzieś formułuje podobne alternatywy. I jeszcze bardziej, że młodzież polska jest formowana w ich duchu. To najważniejsze.
      Potrzebni są następcy. Niechby nawet nieliczni. Sól musi być niezwietrzała. Ciasto, jakie jest, każdy widzi. Ale sól ma nas uratować.
      Trzymaj się na swojej wysuniętej placówce :)

      Usuń
  3. Dzień dobry Krisie!
    Fraza o babci Polce i Matce Polsce cudna.
    Nienawiść przynajmniej odnosi się jakoś do tego, co nienawidzi, na jakiejś (oby) podstawie, (oby) przemyślanej. Tępy wandalizm zdaje mi się gorszy. Bardzo łatwo mi sobie wyobrazić, że popiersie "Inki" padło ofiarą zupełnie przypadkowo- gdyby to był ktokolwiek inny, wyszłoby na jedno; można spaprać, jest zabawa. (Parę dni temu tak ktoś upstrzył 600-letnią bramę na Kanoniczej w Krakowie- żadna sprawa polityczna, oto szło coś ze sprejem w łapie i podpisać się chciało).
    Zdaje mi się też, że nienawiść zmusza do jakiejś wiedzy o przedmiocie (czy to nie zbytni optymizm?). Tępe szyderstwo niekoniecznie. Tępy wandalizm zupełnie nie.
    .
    Na czym budować optymizm? Hm, może na trendach- w osiedlowym kiosku u mnie starsze pokolenia kupują "Fakt", a młodsze "Gościa Niedzielnego". Mała rzecz, a cieszy. A na poważnie- nigdzie na horyzoncie nie widzę walki przez jakiekolwiek wu. Widzę tylko malutkie wysiłki, mikropoprawki w skali bardzo lokalnej. Są.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Leonko,

      Witam Cię, jako nowego gościa na tym blogu.
      Dziękuję za obszerny komentarz - minirecenzję :)

      Oprócz aspektu "wewnętrznego" personifikowanej "nienawiści" - czyli (co jest w niej "dobrego dla niej samej"), niewątpliwie ważnego, ...
      ...bardziej mnie interesuje aspekt "zewnętrzny", czyli co jest lepsze - dla nas.

      Znane Ci jest powiedzenie Becka, który wybierając między dżumą niemiecką i cholerą sowiecką - wybrał jednak dżumę.

      Bo ocenił (niemalże proroczo), że ich nienawiść i pogarda dla nas pomagała nam umacniać się w swojej tożsamości i w męstwie jej obrony.

      Podobnie prześladowania fizyczne Żołnierzy Wyklętych, nienawiść i zapiekłość w zadawaniu im tortur wzbudzała świadków, męczenników, którzy są natchnieniem pokoleń.

      Powstają z grobu po latach, kiedy ich oprawcy myśleli, że już wszystko zarosło brzózkami. albo nawet pancernymi brzozami.

      Natomiast dzisiejszy "balangolizm", czy "imprezjonizm" czyli nihilistyczny hedonizm i ucieczka od odpowiedzialności, trudu, problemów produkuje tłumy ludzi wyzutych i nieszczęśliwych, którzy z rozpaczy są gotowi usługiwać najgorszym wrogom.
      "Mam kredyt, dobrą(?) pracę i ...ja muszę!"

      Wydarzenia na Krakowskim Przedmieściu w 2010 -tym uświadomiły mi to ... po raz pierwszy. (Sic!)

      Byłem tam i widziałem tych ludzi. Patrzyłem im w twarze, rozmawiałem z nimi.
      To nie byli menele!

      "Normalni ludzie!"
      Kiedy przeciw takiemu "młodemu jajcarzowi" oko w oko staje "stary człowiek" i próbuje z nim rozmawiać, ten pierwszy odszukuje w sobie resztki niemodnej kindersztuby.

      Ale zdradza już przynależność do jakiegoś innego świata. Stoi w swoistym rozkroku.

      Na koniec, prawdopodobnie żeby się nie zbłaźnić przed kolegami, przypomina o swojej roli: "błogosławi i rozgrzesza starca" na pożegnanie. "Starca" ciarki przechodzą i łzy mu się kręcą od tego nieświadomego (?) bluźnierstwa. Stać go tylko na ciche "Nie wiesz, co czynisz".

      Młokos "genialnie" odwraca role. Gnojek może nawet przed maturą albo po pierwszym roku, błogosławi starca! Gombrowicz? Nie, Ionesco.

      To osobiste, fizyczne, dosłowne uczestniczenie w przedstawieniu "Nosorożca".

      Dlatego tak się zafiksowałem na tej metaforze.
      Takich "rozkrokowców" możesz spotkać w Internecie. Politura dobrego wychowania na grubej skórze sympatycznego, tępego zwierzęcia.

      Całe szczęście, że są inni młodzi. Nie balangują, tylko myślą i pracują nad sobą.
      Vivat "Gość Niedzielny"!
      Serdecznie pozdrawiam.

      Usuń
    2. Krisie!
      Wiem. Nosorożce to moi znajomi i krewni, ja sama do pewnej chwili. Naprawdę wiem.
      Ale chcę napisać teraz trochę o czymś innym.
      Ostatnio widzę, że takie niepokoje, które dręczą i nie ustępują, że mogą być wezwaniem do czegoś. Przecież Ty od kilku lat stale mówisz o Polsce, konkretniej mówiąc o idei Polski w głowach różnych ludzi, to dla Ciebie bardzo ważne. I bardzo ważne jest dla Ciebie pytanie- co zrobić z Polakami takimi jakimi są teraz, z ludźmi, którzy nic nie rozumieją, a są na wyciągnięcie ręki. Wydają się dominować.
      Po pierwsze, powiedziałabym, nie po raz pierwszy zresztą, ja też stale mówię to samo- robić. Cokolwiek. Każda okruszyna, która wydaje się niczym, jednak jest czymś.
      Po drugie. Wspomniałam ostatnio na życiorysy świętych, którzy dokonali rzeczy wielkich. Takich, których się podziwia. I wyszło mi, że ta wielkość, od środka widziana, to jedna bieda, wciąż na granicy nieistnienia. To mozolne robienie prawie niczego ze świadomością, że najpierw człowiek zrobi z siebie wariata, a potem mnóstwo pracy da... nie wiadomo czy cokolwiek. Żadnych gwarancji, tylko świadomość, że to właśnie trzeba zrobić. A może nawet mniej niż świadomość, po prostu trzymanie się własnej decyzji, że będzie się to robić i już (patrz: Matka Teresa z Kalkuty, 50 lat gigantycznej pracy w ciemnościach).
      Podsumowując- może tak być, że nigdy nie znajdziesz odpowiedzi na Twoje pytanie. W każdym razie odpowiedzi, która byłaby jakąś receptą dla szerszej grupy ludzi. Być może jedyną odpowiedzią będzie to, jak odpowiesz na to pytanie, które wciąż jest w Tobie.
      .
      Też mam wrażenie, że już to kiedyś napisałam.
      .
      Pozdrawiam!
      .
      PS: W Parku Jordana popiersia żołnierzy wyklętych ustrojone kwiatami. Inka już chyba wyczyszczona, nie jestem pewna czy to ona, nie miałam czasu podejść. :)

      Usuń
  4. @Leonka

    "Wspomniałam ostatnio na życiorysy świętych, którzy dokonali rzeczy wielkich.
    Takich, których się podziwia.

    I wyszło mi, że ta wielkość, od środka widziana, to jedna bieda, wciąż na granicy nieistnienia.
    To mozolne robienie p r a w i e n i c z e g o ze świadomością, że najpierw człowiek zrobi z siebie wariata, a potem mnóstwo pracy da... nie wiadomo czy cokolwiek.

    Żadnych gwarancji, tylko świadomość, że to właśnie trzeba zrobić.
    A może nawet mniej niż świadomość, po prostu trzymanie się własnej decyzji, że będzie się to robić i już
    (patrz: Matka Teresa z Kalkuty, 50 lat gigantycznej pracy w ciemnościach)."

    To tekst tak przejmujący, że ciarki przechodzą.
    Dorobiłem akapity i podkreśliłem jeden zwrot przez rozstrzelenie liter.
    Czasem sobie chodzę, dla przypomnienia, po swoich starych tekstach.
    Wpisuję do swojego dzienniczka ten tekst.
    Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń