poniedziałek, 10 października 2011

O oddalających się światach


List do nieznajomego

Drogi X.,
Pytałeś mnie o atmosferze, jaka panuje u Ciebie ? I dlaczego jestem taki ostrożny?

Skoro pytasz….
napiszę coś, co mi ślina przyniesie, bo przecież wiesz, że o atmosferze można nieskończenie ?

Otóż miałem właśnie takie doświadczenie u pewnego znajomego, nazwijmy go, Bobika.

Napisał coś, co było mi wręcz wstrętne (cytowali go z entuzjazmem gdzieś w świecie), ale wszedłem na jego blog i poczułem się, jak u siebie, co za przyjemna niespodzianka!

Ktoś o innej wrażliwości, ale da się gadać, bo kulturalny!

No i potem przyszło rozczarowujące wyjaśnienie: nie ma przeproś. Wychodzi szydło z worka. Zza maski kultury wychodzi ryj „obcego”. Jak w koszmarze. I nie ja go skasowałem – on mnie zbanował!

Zacząłem mu za bardzo marudzić i wpadłem w ton umoralniający!
Wyobrażam sobie, jak on się rozczarował! A też powitał mnie uprzejmie. Jestem wyznawcą teorii dwóch oddalających się światów. Z prędkością 2c. Nie jakiś tam ułamek.

A wiesz, o co poszło? O parę ryzykownych żartów i pewną, pozornie, dla niezorientowanych- niewinną odpowiedź na mój gniewny test: „Co myślisz o reklamie zimnego „Lecha”, widocznej z Wawelu?”

Nie zdradzę Ci, jak się to skończyło. Ale rozumiem teraz lepiej przedwojenny, absurdalny żart – historyjkę.

Pewien oficer siedzi przy stoliku w kawiarnianym ogródku w eleganckim towarzystwie. Wierci się niespokojnie jakiś taki pochmurny. W pewnej chwili podnosi się gwałtownie od stolika, podchodzi do stolika opodal i zwraca się tonem prawie nieuprzejmym:

                - Ty, w Gródku Jagiellońskim, był?
Zagadnięty, zaskoczony i nieco urażony obcesowym pytaniem, odpowiada:

                - Był. A bo co?

Oficer, wykrzyknąwszy tryumfalnie – „Wiedziałem!”, wymierza mu mocny cios, który powala nieszczęsnego rozmówcę na ziemię, po czym zostawia swoją wizytówkę na stole, obrzucając wyzywającym spojrzeniem towarzyszy napadniętego i szukając wyraźnie tylko okazji, żeby wdać się z nimi z podobne stosunki. Nie znalazłszy jednak dostatecznego pretekstu, macha ręką i zrezygnowany wraca do stolika.

Jego towarzysze są równie zaskoczeni co towarzysze gramolącego się właśnie, wyraźnie nic nie rozumiejącego faceta z obolałą szczęką, który zabiera się do czytania zawartości wizytówki, ale wyraźnie nie ma ochoty do wysyłania sekundantów oficerowi – zabijace.

                - Co się wydarzyło w Gródku Jagiellońskim? Gdzie to jest? - dopytują.

- A dajcie mi spokój! Nie mam pojęcia! Po prostu facet tak mnie irytował, że musiałem mu dać w mordę.
- A co by było, gdyby powiedział, że nie był w Gródku Jagiellońskim?
- To też bym mu dał w mordę. Właśnie za to. Pretekst dobry, jak każdy inny.

Drogi X., nadchodzą takie czasy, że nie wiadomo, ile osób wokół zachowuje się tak, że chciałbyś im dać w mordę a pozornie nie masz powodu.
Cieszę się więc z każdego, który nie daje mi powodu. Ale jestem ostrożny.

Kapujesz?

3 komentarze:

  1. Bobik Cię zbanował? Cóż, współczuję. To chyba nigdy nie jest przyjemne, kiedy wyrzucają człowieka za drzwi, nawet jeśli nie bardzo pasował do reszty towarzystwa. Pomimo to - głowa do góry! Sumienie masz czyste. Przynajmniej próbowałeś. Może zasiałeś jakieś ziarno, które dziś wgniecione obcasem głęboko w ziemię, kiedyś wyda niespodziewany owoc. Pozostaje pomodlić się za "nieprzyjaciół". Dla dobra ich i własnego, by oczyścić swe intencje od nalotu smutku, przykrości i być może resztek urażonej dumy, która przecież w każdym człowieku siedzi i bruździ.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie jestem taki zdołowany, jak wynika z tej notki. To tylko takie wspomnienie, wyjasnienie nowemu znajomemu.
    ...
    Skojarzenie.
    A modlitwa?
    Jasne.
    Jest tych intencji, że boję się, czy nie następuje ich inflacja.
    Rozważanie samych intencji - czy to już modlitwa?

    OdpowiedzUsuń
  3. Też mam problem z wielością intencji. :-) Nie ogarniam ich już pamięcią. Wpadłem więc na taki pomysł - powierzyłem je wszystkie Matce Bożej (zwłaszcza te zapomniane, a wciąż aktualne) i jestem spokojny, że jak się modlę to przynajmniej Ona wie o co. :-)

    OdpowiedzUsuń