Wojciech Cejrowski głosi potrzebę zaostrzenia walki z Przeciwnikiem słowami:
"Dyskurs musi się zaostrzyć. Przecież my chcemy zrobić rewolucję".
Adam Leśnodorski na Frondzie odpowiada:
" ...nie należy dawać się prowokować. Do obserwatorów należy trafiać jedynie z rozsądnymi, bieżącymi komentarzami."
Ta wymiana zdań to nie drobny spór "w rodzinie" o sposób działania i styl wypowiedzi..
Stanowi, moim skromnym zdaniem, fundamentalne pęknięcie po stronie zwolenników Dobra, Prawdy i Piękna.
Po stronie odpowiedzialności i sumienia, mądrości i miłości.
Może przyjdzie jeszcze czas na rozwinięcie tego wątku, który jest zresztą właśnie dyskutowany pod różnymi postaciami na wszystkich możliwych forach. I na zanudzanie złapanego za guzik przygodnego czytelnika rozważaniami nad wyższością Świąt...
Na razie chcę sprawdzić tylko, jak się sprawdzi taki krótki wywód:
Jestem po stronie obydwu panów, bo obydwaj patrzą w tę samą stronę, ramię w ramię. I oglądają tę sama rzecz, każdy pod innym kątem.
Dyskurs musi się zaostrzyć.
Ale nie w rozumieniu, że mamy głośniej i bardziej brutalnie wyzywać Przeciwnika od najgorszych.
Powinien ostro oddzielać dobro od zła, prawdę od fałszu, miłość od taniego sentymentalizmu itd. ..
Pamiętajmy o jednym: To - co i jak mówimy - nie jest kamieniem rzuconym w pierś Przeciwnika.
Jest audycją nadawaną na cały świat. I słuchaną nie tylko przez "kibiców" (ale mu dowalił!!!)
Jest słuchaną przez "maluczkich", którzy nie bardzo wiedzą, o co chodzi.
A o nich walczymy przede wszystkim. Bo nas ciągle jakoś mało. A może nawet coraz mniej?
Bo niektórzy zamiast rosnąć, karleją a inni odchodzą smutni?
Dzisiejsze życie publiczne jest w szczególny sposób igrzyskami
- prawdy/kłamstwa,
- dobra/ pomieszania zła i dobra,
- przyzwoitości i sumienia/hucpy i braku odpowiedzialności
Jesteśmy obserwowani.
Gorszymy lub budujemy poczucie szlachetności, mądrości i powściągliwości.
To jest prawdziwa alternatywa.
Bo w "zaostrzeniu dyskursu" (nie wiem, czy w rozumieniu Cejrowskiego, ale się trochę obawiam) i tak Przeciwnika nie prześcigniemy.
A "sytuacji rewolucyjnej" - nie dostrzegam, nawet w najbardziej metaforycznym sensie.
Natomiast mamy wielkie rezerwy w: mądrości, szlachetności, powściągliwości, umiłowaniu prawdy.
I nasza przewaga na tym polu nad Przeciwnikiem jest dla maluczkich "jakby" mało widoczna.
Jak ją powiększyć?
Odpowiedź jest trywialnie prosta.
I jednocześnie, jak to właśnie wynika z pewnych odbywających się powyborczych dyskusji, niewiarygodnie trudna.
Dobra modlitwa. O brakujące nam cnoty. I ich praktykowanie.
A może nawet "meta-modlitwa" do Ducha Świętego? O dar Dobrej Modlitwy?
O rozeznanie, O CO POWINNIŚMY SIĘ MODLIĆ?
O właściwe INTENCJE tej "powszechnej modlitwy ludu"?
Nie o wojnę, ale o odmianę serc?
I to jest odpowiedź w sprawie "strategii". OK.
Ale i w zakresie najprostszej, najbardziej podstawowej "taktyki". Praktyki dnia codziennego. Nie w sztabach strategów, ale w każdym domu "naszego stronnictwa". Które nie ma nic wspólnego z jakąkolwiek partią, nawet najbardziej skrzywdzoną i pomniejszoną.
Tak, panowie stratedzy!
Tu i teraz!
Nie, za trzysta lat, kiedy "cesarz się nawróci" i będzie nas powoływał na ministrów.
Notabene, czy ktoś w ogóle jest w stanie dzisiaj wyśledzić, kto był ministrem od czegokolwiek, w czasach Św. Augustyna? Albo Św.Tomasza Akwinaty?!
Bez urazy, Ja się nie kłócę. Ja tylko "wyostrzam" na swój sposób. :)
Przyjaciele, patrzymy w tę samą stronę, ramię w ramię, pamiętacie? CS Lewis.
Nikogo nie pouczam. Nikogo nie namawiam do zmiany poglądów. Ani do "lepszego wyboru".
Nikomu nie chcę gasić ducha do działania, do jakiego czuje się powołany.
Tak sobie rozważam. Utopijnie.
I pamiętam, że "ktoś" może słucha trochę uważniej:
- Co ten facet wygaduje???
- Zwariował?
No i?
To jest początek odmiany serca.
Braterskie uściski.
Wasz Kris
"Dyskurs musi się zaostrzyć.
OdpowiedzUsuńAle nie w rozumieniu, że mamy głośniej i bardziej brutalnie wyzywać Przeciwnika od najgorszych.
Powinien ostro oddzielać dobro od zła, prawdę od fałszu, miłość od taniego sentymentalizmu itd. ..
Pamiętajmy o jednym: To - co i jak mówimy - nie jest kamieniem rzuconym w pierś Przeciwnika.
Jest audycją nadawaną na cały świat. I słuchaną nie tylko przez "kibiców" (ale mu dowalił!!!)
Jest słuchaną przez "maluczkich", którzy nie bardzo wiedzą, o co chodzi.
Jesteśmy obserwowani.
Gorszymy lub budujemy poczucie szlachetności, mądrości i powściągliwości.
To jest prawdziwa alternatywa."
Kris, sam bym tego lepiej nie ujął! To jak tezy wyjęte z nie napisanego jeszcze manifestu "maksymalistów". Czy mam Cię już witać w naszym obozie, czy tylko (na razie?) oddać głęboki ukłon w stronę stojącego obok i patrzącego w tę samą stronę Towarzysza Podróży?
Pozdrawiam serdecznie
R.
Och Romeusie,
OdpowiedzUsuńTowarzyszu Podrózy (jestem - Twoim? hurra), jak się cieszę.
Niestety. Ten sam tekst opublikowałem małodusznie w niefajnym miejscu.
..
Wybacz.
Jestem zdrajcą? ;)
"Zdrajca"? Mocne słowo (nawet zza żartobliwego emotikona groźnie łypie) i chyba nigdy go nie użyłem na określenie "minimalistów".
OdpowiedzUsuńPublikujesz, gdzie chcesz Kris. Ja się cieszę, że mogę Cię czytać tu i w "Humanistyce". Niektórzy tak mają. :-)
OK, zostawmy ryzykowne żarty :)
OdpowiedzUsuńDalej oczywiście dużo emotikonów :). Ale nie będę nimi pstrzył komentarza.
Jest jeszcze sprawa hymnu.
Skoro to ma być hymn max, to co z moim mini?
Czy są jakieś warunki wstępne?
...
Być może to nie jest kwestia wypowiedzi, tylko konkretnych kroków?
W naszym wirtualnym stosunku zarówno jedno, jak i drugie jest bardzo zwiewne i niejednoznaczne...
...
Ja, póki co, zdaje się, podobnie, jak Ty, zadowalam się samym ... faktem...
Pozdrawiam.