czwartek, 13 października 2011

O sposobach głoszenia prawdy w starciu z Przeciwnikiem

a właściwie o czymś całkiem innym...


Wojciech Cejrowski głosi potrzebę zaostrzenia walki z Przeciwnikiem słowami:


"Dyskurs musi się zaostrzyć. Przecież my chcemy zrobić rewolucję".


Adam Leśnodorski na Frondzie odpowiada:
" ...nie należy dawać się prowokować. Do obserwatorów należy trafiać jedynie z rozsądnymi, bieżącymi komentarzami."


Ta wymiana zdań to nie drobny spór "w rodzinie" o sposób działania i styl wypowiedzi..
Stanowi, moim skromnym zdaniem, fundamentalne pęknięcie po stronie zwolenników Dobra, Prawdy i Piękna.
Po stronie odpowiedzialności i sumienia, mądrości i miłości.


Może przyjdzie jeszcze czas na rozwinięcie tego wątku, który jest zresztą właśnie dyskutowany pod różnymi postaciami na wszystkich możliwych forach. I na zanudzanie złapanego za guzik przygodnego czytelnika rozważaniami nad wyższością  Świąt...


Na razie chcę sprawdzić tylko, jak się sprawdzi taki krótki wywód:


Jestem po stronie obydwu panów, bo obydwaj patrzą w tę samą stronę, ramię w ramię. I oglądają tę sama rzecz, każdy pod innym kątem.


Dyskurs musi się zaostrzyć. 


Ale nie w rozumieniu, że mamy głośniej i bardziej brutalnie wyzywać Przeciwnika od najgorszych. 


Powinien ostro oddzielać dobro od zła, prawdę od fałszu, miłość od taniego sentymentalizmu itd. ..


Pamiętajmy o jednym: To - co i jak mówimy - nie jest kamieniem rzuconym w pierś Przeciwnika. 


Jest audycją nadawaną na cały świat. I słuchaną nie tylko przez "kibiców" (ale mu dowalił!!!) 


Jest słuchaną przez "maluczkich", którzy nie bardzo wiedzą, o co chodzi. 




A o nich walczymy przede wszystkim. Bo nas ciągle jakoś mało. A może nawet coraz mniej?
Bo niektórzy zamiast rosnąć, karleją a inni odchodzą smutni?


Dzisiejsze życie publiczne jest w szczególny sposób igrzyskami 

  • prawdy/kłamstwa, 
  • dobra/ pomieszania zła i dobra, 
  • przyzwoitości i sumienia/hucpy i braku odpowiedzialności

Jesteśmy obserwowani. 
Gorszymy lub budujemy poczucie szlachetności, mądrości i powściągliwości.


To jest prawdziwa alternatywa. 


Bo w "zaostrzeniu dyskursu" (nie wiem, czy w rozumieniu Cejrowskiego, ale się trochę obawiam) i tak Przeciwnika nie prześcigniemy.


A "sytuacji rewolucyjnej" - nie dostrzegam, nawet w najbardziej metaforycznym sensie.


Natomiast mamy wielkie rezerwy w: mądrości, szlachetności, powściągliwości, umiłowaniu prawdy.


I nasza przewaga na tym polu nad Przeciwnikiem jest dla maluczkich "jakby" mało widoczna.


Jak ją powiększyć?
Odpowiedź jest trywialnie prosta. 


I jednocześnie, jak to właśnie wynika z pewnych odbywających się powyborczych dyskusji, niewiarygodnie trudna.


Dobra modlitwa. O brakujące nam cnoty. I ich praktykowanie.


A może nawet "meta-modlitwa" do Ducha Świętego? O dar Dobrej Modlitwy?
O rozeznanie, O CO POWINNIŚMY SIĘ MODLIĆ?
O właściwe INTENCJE tej "powszechnej modlitwy ludu"?
Nie o wojnę, ale o odmianę serc?


I to jest odpowiedź w sprawie "strategii". OK. 
Ale i w zakresie najprostszej, najbardziej podstawowej "taktyki". Praktyki dnia codziennego. Nie w sztabach strategów, ale w każdym domu "naszego stronnictwa". Które nie ma nic wspólnego z jakąkolwiek partią, nawet najbardziej skrzywdzoną i pomniejszoną.


Tak, panowie stratedzy! 



Tu i teraz! 


Nie, za trzysta lat, kiedy "cesarz się nawróci" i będzie nas powoływał na ministrów.
Notabene, czy ktoś w ogóle jest w stanie dzisiaj wyśledzić, kto był ministrem od czegokolwiek, w czasach Św. Augustyna? Albo Św.Tomasza Akwinaty?!



Bez urazy, Ja się nie kłócę. Ja tylko "wyostrzam" na swój sposób. :)
Przyjaciele, patrzymy w tę samą stronę, ramię w ramię, pamiętacie? CS Lewis.


Nikogo nie pouczam. Nikogo nie namawiam do zmiany poglądów. Ani do "lepszego wyboru".
Nikomu nie chcę gasić ducha do działania, do jakiego czuje się powołany.


Tak sobie rozważam. Utopijnie.


I pamiętam, że "ktoś" może słucha trochę uważniej: 


                - Co ten facet wygaduje???
                - Zwariował? 


No i?


To jest początek odmiany serca.


Braterskie uściski. 
Wasz Kris

4 komentarze:

  1. "Dyskurs musi się zaostrzyć.


    Ale nie w rozumieniu, że mamy głośniej i bardziej brutalnie wyzywać Przeciwnika od najgorszych.


    Powinien ostro oddzielać dobro od zła, prawdę od fałszu, miłość od taniego sentymentalizmu itd. ..


    Pamiętajmy o jednym: To - co i jak mówimy - nie jest kamieniem rzuconym w pierś Przeciwnika.


    Jest audycją nadawaną na cały świat. I słuchaną nie tylko przez "kibiców" (ale mu dowalił!!!)


    Jest słuchaną przez "maluczkich", którzy nie bardzo wiedzą, o co chodzi.


    Jesteśmy obserwowani.
    Gorszymy lub budujemy poczucie szlachetności, mądrości i powściągliwości.


    To jest prawdziwa alternatywa."


    Kris, sam bym tego lepiej nie ujął! To jak tezy wyjęte z nie napisanego jeszcze manifestu "maksymalistów". Czy mam Cię już witać w naszym obozie, czy tylko (na razie?) oddać głęboki ukłon w stronę stojącego obok i patrzącego w tę samą stronę Towarzysza Podróży?

    Pozdrawiam serdecznie

    R.

    OdpowiedzUsuń
  2. Och Romeusie,
    Towarzyszu Podrózy (jestem - Twoim? hurra), jak się cieszę.
    Niestety. Ten sam tekst opublikowałem małodusznie w niefajnym miejscu.
    ..
    Wybacz.
    Jestem zdrajcą? ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. "Zdrajca"? Mocne słowo (nawet zza żartobliwego emotikona groźnie łypie) i chyba nigdy go nie użyłem na określenie "minimalistów".

    Publikujesz, gdzie chcesz Kris. Ja się cieszę, że mogę Cię czytać tu i w "Humanistyce". Niektórzy tak mają. :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. OK, zostawmy ryzykowne żarty :)
    Dalej oczywiście dużo emotikonów :). Ale nie będę nimi pstrzył komentarza.

    Jest jeszcze sprawa hymnu.
    Skoro to ma być hymn max, to co z moim mini?
    Czy są jakieś warunki wstępne?
    ...
    Być może to nie jest kwestia wypowiedzi, tylko konkretnych kroków?
    W naszym wirtualnym stosunku zarówno jedno, jak i drugie jest bardzo zwiewne i niejednoznaczne...
    ...
    Ja, póki co, zdaje się, podobnie, jak Ty, zadowalam się samym ... faktem...
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń