środa, 19 października 2011

Opowieść Lisa o cudownym świecie


Dwa i pół tysiąca lat temu w mieście Ateny nad morzem Egejskim, żył wolny obywatel Polis,  ten, co jak myślał, tak i czynił, Sokrates syn Sofroniskosa.
Odkrył głos wewnętrzny, daimonion, któremu zawdzięczamy umiłowanie prawdy.
Po nim było wielu, którzy właśnie wewnątrz człowieka widzieli najważniejsze źródła poznania.

Tomasz Akwinata odkrył prawo naturalne odciśnięte w ludzkiej duszy.

Po drodze Augustyn stwierdził, że prawdę i Boga można spotkać tylko we własnej duszy. I zaświadczył, że dopóki nie pójdziemy za Głosem, „niespokojne jest serce nasze”.

Wreszcie w dwudziestym wieku wszystko to przetłumaczył na współczesny język i ubrał w piękną, prostą metaforykę, genialny Brytyjczyk znad morza Irlandzkiego, urodzony w Belfaście anglikanin, Clive Staple Lewis.

Prawo ludzkiej natury, wyłożone przez autora cudownych baśni, stało się po latach  i moim, Narratora – Lisa, drogim darem.

Ale zawdzięczam docenienie tego daru - świadectwu Leszka, który poczuł w sercu jego głos dzięki owemu księdzu - intelektualiście.

Właśnie to, nie wyrzuty sumienia, nie umiłowanie prawdy, nie tęsknota za Bogiem obudziły serce Leszka.

Spowodowało przełom.
Przemienił się z dziecka, usiłującego zawiązać sznurowadła podczas trwania Czegoś Większego, które zostało zlekceważone i stracone. Na szczęście nie na zawsze.



No i odkrył na swój użytek, że prawo ludzkiej natury, obejmuje nie tylko to, co wyłożył bajkopisarz-poeta.

 - Sumienie, pozwalające odróżniać dobro od zła. Tak. Tak.

 - Przedziwne umiłowanie prawdy, którego nikt na świecie nie zaneguje, co najwyżej skłamie, 
   czyli  u d a, że mówi i miłuje prawdę. To też. Oczywiście.

Ale jeszcze, co za odkrycie! – głęboką, bezinteresowną potrzebę świętowania. Jako ćwiczenie w stawaniu twarzą w twarz z Czymś Większym. Stawanie na Górze Przemienienia.
Uświadomienie sobie, że świętowanie nadaje życiu sens, pozwala wyjść w stronę jakiejś porywającej Tajemnicy i staje się Obietnicą.


A kiedy świętujemy?
Nie nam decydować. Święto jest czymś danym z Góry.

Co to za święto, które sami sobie darowaliśmy? To tak, jak prezent, który sami sobie kupiliśmy. Co to za problem. W dzisiejszych czasach. Jesteśmy tego warci.

Nie!

Święto jest darem. Jest cudem. To sam Bóg przemienia dzień powszedni w Święto.

(1) Po sześciu dniach Jezus wziął z sobą Piotra,
Jakuba i brata jego Jana
i zaprowadził ich na górę wysoką, osobno.

(2) Tam przemienił się wobec nich:
twarz Jego zajaśniała jak słońce,
odzienie zaś stało się białe jak światło.
Ew. Mateusza 17:1,2


My (my? Ja na pewno) nie byliśmy Tam. Ale ta Scena jest dla mnie jedną z najradośniejszych w Ewangeliach. I moją ulubioną Tajemnicą Światła. „Ktoś tam” się zżymał na te nowe Tajemnice. Dla mnie są wielkim darem. Darem na Radosny Czwartek, dzień powszedni.

Prawdziwa Radość to … sprawa poważna.  Powiedział „ktoś inny”.
My ciągle się cieszymy i … pełzamy. Ale chcemy się wyzwolić z tego stanu robaka posiadającego duszę. Która mu się wyrywa do lotu.
Oskard Wilde stwierdził chytrze, że droga do prawdziwej kultury prowadzi przez królestwo snobizmu. Może droga do Mistyki prowadzi przez przeżycie zwykłej, świeckiej wzniosłości, jakie daje poezja, literatura, muzyka? A także wędrówka po szczytach, podobnych do wzniosłej Góry?


Góra Tabor. Źródło: Wikipedia

Bardziej płaskie i trzy razy wyższe Pilsko? Nie. To nie to. Ja mam w pamięci Pilsko – kopiec.
Wydawało by się więc podobne do Góry Przemienienia.
Ale zdjęcia mówią co innego. Może to jedno, trochę oddaje to, co pamiętam ze swoich wędrówek.
A jednak te zdjęcia różni coś zastanawiającego. Perspektywa. Majestat Góry Tabor (562 m).
I jakaś swojska, prawie domowa melancholia  w pobliżu góry Pilsko (1557 m).
Osobowość fotografa? A może Góra jest jakaś zaczarowana? A może widz ma dziwne okulary?

Człowiek może zachwycać się poezją a nie wiedzieć, co to modlitwa.
Chodzić po górach, nie wiedząc właściwie, po co. Nie zdając sobie sprawy, że górska wędrówka jest symbolem duchowego poszukiwania. Co wynika wprost z Pisma. Wyprawa w góry po Kamienne Tablice. Kazanie na Górze. Góra Przemienienia.




Niedziela.

Przecież jeszcze żyje pamięć niedzieli, jako zwykłego, pierwszego dnia tygodnia.
To Bóg, zmartwychwstając, przemienił ten dzień w największe Święto Ludzkości. Świętowane przez całą ludzkość, bez wyjątku.

Nie wszyscy umieją. Niektórzy świętują, jak Ancymonek. Niektórzy, jak Leszek. To nie zależy to od wyznania, ani od pozycji społecznej. Niektórzy idą na Mszę Święta i siedzą pod ławką zawiązując swoje życiowe sznurowadła do dzisiaj.

Niektórzy? No cóż. To nie spowiedź. To wypracowanie.

Radosnych Świąt. To poważna sprawa.
 Lis

 Fragment rozważań o święcie pt. "Przemieniony dzień powszedni", zamieszczony w numerze jesiennym Humanistyki
(PS: dziękuję Jackowi Krywultowi za łaskawą zgodę na wykorzystanie zdjęcia Pilska)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz