niedziela, 28 lipca 2013

Bez próby otwarcia ukladu

Z cyklu „Współżycie z potworem”
......
rozsądni mówią
że można współżyć
z potworem

należy tylko unikać
gwałtownych ruchów
gwałtownej mowy

w przypadku zagrożenia
przyjąć formę
kamienia albo liścia

słuchać mądrej Natury
która zaleca mimetyzm
oddychać płytko
udawać że nas nie ma

Pan Cogito jednak
nie lubi życia na niby ...
            Zbigniew Herbert, Potwór Pana Cogito 

Zastanówmy wobec tego ...
Jak kontakt z potworem "zwykłego zjadacza chleba" może skutkować przemianą?
czyli ... „Układ Zamknięty”

Oświadczenie
Film, jak na polski - jest przyzwoity, nie zakłamuje rzeczywistości. Nie zajmuje się miauczeniem i nie wydziwia nad ciemnym, katolickim ludem.
Koniec oświadczenia dla wielbicieli filmu.

Recenzja
"Układ Zamknięty" zawiera, to prawda, "dowód" na istnienie Potwora.
A także udowadnia, że Poeta miał rację, ostrzegając ludzi rozsądnych, żeby nie wykonywali gwałtownych ruchów bo Potwór tylko czeka, żeby upolować kogoś, kto go irytuje bezczelnym życiem na swobodzie.

Dowód w sensie Herberta.
"Dowodem na istnienie potwora, są jego ofiary"

Tyle można by o Potworze. Bugajski na tym nie poprzestał.
Przyznaję, czasem, zwłaszcza, że niektórzy myślą, że żyjemy w "normalnym kraju",  można i porządnie Go opisać: geneza, gleba, mechanizm, katalizatory, napęd.
Czyli: jak Potwór działa. Niech młodzież się uczy i przygotowuje do walki.

A nie, jak to zrobili scenarzyści i reżyser. I Gajos i Kaczor.
No i ten Żołądkowicz - prokurator, młody, ambitny, cyniczny oportunista. Z "pogłębioną" drogą do ostatecznego złajdaczenia się. Kandydat chyba na nowego Ojca Chrzestnego.
Psychologizowanie, jak, nie przymierzając, Koterski z Kondratem.

Mnie by bardziej interesowało, i to jest chyba prawdziwa misja prawdziwej sztuki (jeśli się nie mylę), jak prawdziwy bohater dramatu reaguje na uaktywnienie się Potwora.

Od tysięcy lat reakcja na zło - jest źródłem konstytuowania się Bohatera. W sztuce przez duże S.
Czasem, bohatera mimo woli. Ale ja wolę, gdy jest to Bohater z powołania.

  Poszukiwacz przygód w drodze po ostateczną nagrodę. Mission impossible z happy endem. Nawet, gdy ginie i nieruchomieje w pomnik.

Ale powołanie to tajemnica. A kontakt z tajemnicą - to przywilej Twórcy.
Niech już będzie mimo woli. Byle był to prawdziwy bohater, a nie marionetka!

Bugajski przemianę bohatera pokazał kiedyś!
Odegrała go Janda w "Przesłuchaniu".
Ryzykowna "podmianka" wprawdzie pachniała podejrzanie amerykanizacją scenariusza. Właśnie na modłę "bohatera mimo woli".

Na domowym pokazie w latach osiemdziesiątych, kiedy Bugajski już był na emigracji, "kupiłem" to. Wówczas wydawało się mocne.

Teraz, kiedy wiem więcej o historii, i kiedy inni artyści, chociaż ciągle nieliczni, mieli szansę też opowiedzieć "swoją historię", już niezupełnie.

Na przykład Wojciech Tomczyk przebił to "Inką 1946" o klasę. O wiele oszczędniejszymi środkami.

Nie pokazywał upartej idiotki, trzymającej, o dziwo, pion moralny. Tylko bohaterkę - giganta, mającą poczucie sensu walki i siłę moralną promieniującą nawet na oprawców.

A do tego kontekst, zakorzenienie, tragizm. Lojalność, wierność, waleczność. Kryształowa czystość i miłość. E tam, o klasę! Dwie klasy!

Minęły dekady. "Wolna Polska".
Czas balangi i ciepłej wody w kranach.
Ale Bugajski chyba "jeszcze dojrzalszy"?
Ma przecież za sobą świetnego Generała Nila.

A teraz ?
Stawski et consortes: Bohaterowie pozytywni czy statyści? Całkiem inna przemiana, taka "pożal się Boże". Stosownie do ducha czasu.
Nie wiem, czy to celowe, czy nieświadome?

Ludzie z serialu "Galeria", którzy zaplątali się w tryby machiny.
W pewnym sensie genialne!
Czy to emanacja podświadomości twórcy, czy dojrzała kreacja twórcza?
Ktoś może wie?
Bo jeśli to zarzut, to nie do obrazu czasów i typów (bo jest odpychająco wierny), tylko do rysunku postaci.

Chyba jednak celowe. Trop zostawia Bugajski przez demonstracyjną schematyczność postaci.

Postaci, jak ze szkicownika za 5 złotych w 15 minut na Starym Mieście. Albo, jak z rozmowy z pociągu.

Zróbmy sobie recenzję w poetyce scenariusza filmowego:
Wychodzimy z kina i jakbyśmy wysiedli z Intercity po paru godzinach podróży biznesowej. Ktoś nam się zwierzył z niewiarygodnych perypetii...

To Stawski(postać) - Sadowski(aktor). Nie wiecie, który to?
Właśnie.
Taki, trochę podobny do Dorocińskiego (jakoś nie mam pamięci do tych współczesnych aktorów), tylko gładko wygolony.
Prawda, że to plastykowa postać? Jakby go tu określić?
Nie miał wielkiego pola do popisu. Scena łóżkowa w fałszywej delegacji sponsorowana przez operatora telefonii komórkowej. Cienkie, ale charakterystyczne.
Z tego powodu nie przejdzie do historii.  Łapiecie już?

Pozostałych nie zapamiętałem. Nazwiska nic mi nie mówią. A ja do nazwisk i tak nie mam pamięci. Ale nawet Filmweb nie podaje na liście głównych bohaterów - jednej z trójki ofiar. Wiecie której? No właśnie.

Sadowskiego pomyliłem z Dorocińskim. Zatrzymałem się na Kondrat-cie (Marku) i Gajosie- prokuratorze. Nie na Janku Kosie, o nie.
Gajos się rozwinął. Nie osiągnął legendy Kreczmara, Holoubka, Świderskiego,Łomnickiego, Dziewońskiego i im podobnych, których można by spisać na wołowej skórze, ale jest wybitnym aktorem.
Tylko obawiam się, że grozi mu zmanierowanie, jak zagra jeszcze jednego ubeka. Od Kondrata i Gajosa - zaczynają się moi aktorzy "młodego pokolenia". A ci tutaj - niech już uwodzą młodszych. Statystują...

-----------------------

Ten, co go Filmweb zlekceważył, przetrwał, bo pod celą odmawiał różaniec. Ale... czy to różaniec pomógł, czy też po prostu od razu oddał akcje, żeby uniknąć najgorszego?

Młodego, który trochę chojrakował. przecwelowali, żeby wreszcie szczeniak oddał te akcje. W tym Intercity - siedział w kącie, wrak człowieka wpatrzony w okno.Pokazywano na niego dyskretnie ze współczuciem.Teatralny szept:

Sprzęt mu zniszczyli. Już nie uprawia joggingu! Tsss.
O jego ponurym dramacie lepiej nie opowiadać. Niebezpiecznie.

Nie wyśmiewam się z tragedii. Jestem zniesmaczony wizją ludzi sukcesu, którzy tak nieodwołalnie chowają dudy w miech na pierwszym zakręcie.

Żadnej walki o sprawiedliwość, żadnej próby wyrwania się ze szklanej pułapki.
Polski Bruce?
Skąd się ma wziąć, kiedy przedostani jeździec znikąd się zastrzelił a ostatni się powiesił?

Ich kobiety? Dajcie spokój. Nowe Matki Polki. Mężowie w ciupie, a my wpadamy w depresję!

Psychodrama krzywdy. Geneza traumy. Nieuleczalnej.
Dobrze, że nie dopuścili Koterskiego, żeby zrobił dokrętkę z Kondratem.

Przyjaciele? Wspólnicy zza granicy? Społeczność obywatelska? Media? BIAŁORUŚ.
No nie, żeby nie było po białorusku, wykreowano jakiegoś faceta z Marsa, który pracował w mediach. I mu coś podobno puszczą. Ale już w następnym filmie.

Niby w ponurej grotesce z Becketa, nie ma bohatera pozytywnego. Nikogo, kto działa tak, że nadaje sens istnieniu, przeciwstawiając się Potworowi. Kto trzyma świat w równowadze i nie pozwala mu osunąć się w otchłań piekła.

Nie ma, bo naprawdę nie ma, czy nie ma, bo już jest NIE DO POMYŚLENIA?

Jedyny wyraz dumy i pogardy, filmowe zgaszenie niedopałka w szklance mleka, przez gwiazdę estrady, żyjącą na księżycu, darujmy sobie. Numer z filmów klasy B. Ale amerykańskich!
No dobra, koniec mojego scenariusza.
------------------------------------------------------
Pax.Pax.
Nie psujmy zabawy mniej wybrednym, którym wystarcza, że "pokazali", jak działa "to Państwo".
Co to? Komuna? I wystarcza mała aluzja, parę mrugnięć do siebie i - dobrze im przywalili?
Komu???
Pokazali bezwzględnych łajdaków, którzy czują swoją bezkarność, ponieważ widzą na wylot przezroczystych, plastykowych ludzików???
Znów nie wytrzymałem. A miałem już spokojnie i rzeczowo.

OK. Wziąłem relanium. Kończę.


Czy to są moje zarzuty w stosunku do ostatniego filmu Ryszarda Bugajskiego?
Hmmm.

Jeśli już, to jako forma okazania szacunku dla jego potencjału.  Bo przecież to dobra publicystyka antykorupcyjna i jakiś szkic do diagnozy stanu "tego kraju". A właściwie tego, co pozwoliliśmy sobie z niego zrobić.

A obraz "nas"?
Może jednak Bugajski jest wielkim artystą i naprawdę nakręcił przewrotną satyrę na nas - sprawiedliwych patałachów?

Zastanówmy się więc:
Czy naprawdę jesteśmy tacy plastykowi? Tacy naiwni i tacy słabi, że palcem nas wystarczy popchnąć? Grzeczni chłopcy? I płaczliwe baby?

Kiedyś żyli jeszcze ludzie rozpoznający prawdziwego człowieka. Po wielkości zamawianego kufla piwa, albo po tym, czy patrzy prosto w oczy, wszystko jedno.
Czy teraz takich nie ma?
Dlaczego kręcą ciągle filmy o jakichś mimozach?

Czy dlatego, że próbują z nas przerobić na swoją modłę?
Na wiecznie podrygujących, w tańcu lub podczas stosunku, playbojów z Wólki, mylących balangę z życiem?
Którzy myślą, że "jest demokracja" a gra biznesowa - to zajęcie dla bon - vivantów?

Gdzie są nasi "Maratończycy i inni ", szarzy ludzie z amerykańskich filmów?
Oni nie czekają, aż "Układ" się otworzy i .. będzie dobrze. Nie będzie!
Bo "Układ" to my stwarzamy.

Wybieramy tych, którzy już się zdemaskowali, tych plastykowych piłkarzyków i ministrów - katastrofa. Albo antypaństwowych marszałków.

Tolerujemy bezczelność w nieprawości.
Niesprawiedliwi sędziowie i prokuratorzy. "Łagodni"  albo też "surowi".
Zawsze odwrotnie. Bo odwrotnie - byle zgodnie z niesprawiedliwością - jest korzystnie.
"Sprawni" albo "nieudolni" komornicy i antyterroryści.
Najsprawniejsi - w pacyfikowaniu małych dziewczynek i wdowiego grosza.


Na tę zuchwałą nieprawość - bezradne pytanie leminga Stawskiego-Sadowskiego: 
"Dlaczego nie wysłaliście mi wezwania? Przecież bym przyszedł!"

Czy już zawsze będziemy skazani na pokłosie marnego życia bez pielęgnowania cnót i upartego wysiłku brnięcia w stronę dobra?

Bo dobro, to prawdziwe a nie to wymyślone przy komputerze, jak nowa, fajna gra, "za którą należy mi się kasa i fajno jest, lecę", zawsze wymaga prawdziwego męstwa.

Czy Bugajski albo ktoś inny(ktokolwiek!), jeszcze potrafi wykreować takiego człowieka na ekranie?
I da nam nadzieję i impuls, da ducha?!

Ducha!
----------------------------------------------------------------


Za to poetów mamy przynajmniej - pierwsza klasa! Taka cecha polskości. Niepraktyczni poeci dla piśmiennych.

Z braku wieszczy z kamerą. Bo z kamerą mamy nadmiar postmodernistycznych psychologów świadomości narodowej, układających swoje ponure hagady po polsku.

Herbert i Potwór Pana Cogito.
Czytany  w tych samych latach osiemdziesiątych. Kiedy oglądało się lepszego Bugajskiego i występy lepszego Teatru Ósmego Dnia.

Wydawało się, że te czasy przeminą, jak smrodliwy, trujący tuman.Wiersz zaś będzie można traktować, jak szum północnego, polskiego wiatru w szczelinach ruin starych twierdz Jury Krakowsko - Częstochowskiej.

Tymczasem to wiersz genialny i wieczny.
Nasi Poeci  – pierwsza klasa. Odseparowani od świata przez niemodny środek wyrazu i egzotyczny język.

A my?  Co z tego mamy?
Chyba nic... ale możemy mieć.
Możemy mieć świadomość życia prawdziwego. Czasy są takie, jak inne z naszej historii. Nie mamy czego zazdrościć przodkom.
Mamy szansę zrobić coś, żeby nasi potomkowie nam zazdrościli...
----------------------
Linki do recenzji filmu.
Mój "ulubiony" recenzent Ł.Muszyński O "Układzie"

Recenzja w jego stylu: Mieszanie polityki w najgorszy, możliwy sposób.
Wychodzi taki potworek, że PiS się czepia (?) i sam nakręcił zły film. :)
Ale Bugajski niewinny.

Że film nienajlepszy - to się zgadzam. Ale dlaczego, to na pewno bym się z panem Łukaszem nie zgodził.

Mam dwóch sąsiadów - recenzentów na blogspocie.
Ich recenzje swym profesjonalizmem są o lata świetlne od p. Ł.

Pierwszy sąsiad:
O układzie zamkniętym
Entuzjazm, którego nie podzielam, ale jest mi sympatyczny.
Przypomina mi czasy, kiedy cieszyło mnie każde "przywalenie komunie".
Niestety dzisiaj patrzę na to z dystansem, wiedząc, że to my pozwalamy, żeby komuna dalej się panoszyła.

Ostatnio w pewnej dyskusji (fachowej) zostałem przez skądinąd chamskiego, ale inteligentnego trolla zaatakowany, jako "wychowanek PRLu". To dopiero boli!

Zimno się robi. Ja? I co ja mu zrobiłem?
On nawet Układu Zamkniętego nie zrozumie dobrze.
Zna wszystko z telewizji. I z grepsów przy piwie.
A ja żądam, żeby nakręcić nie Układ, tylko Sagę o splątanym świecie i Jeźdźcu Znikąd, który pokaże drogę do rozplątania...

Drugi sąsiad:
O układzie zamkniętym
Profesjonalizm w opisie szczegółów i kontekstu realizacyjnego.
Dający w sumie optymistyczny obraz dobrego filmu. No fakt. Niezły. Jak na polski.
Optymizmu nie podzielam, ale trochę mi się udziela. Pocieszająca recenzja. Nie widzą tego smutnego, co ja, śledziennik jeden.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz