Relacja subiektywna z Marszu Niepodległości 11 listopada 2010
1. Siły porządkowe – Przygotowane na wszelki wypadek. Udało im się nie wejść do czynnej interwencji.
2. Strona „antyfaszystów” – czyli nielegalne zgromadzenie, bronione przez dwa kordony policji. Jeden na koniach, drugi z tarczami.
3. Ziemia niczyja.
Podwójny kordon, pieszy i konny stoi zwrócony w stronę legalnej demonstracji, ochraniając nielegalną zadymę, zaopatrzoną we wszelkie akcesoria: transparenty, wielkie banery, megafony, przez które nadawana jest propaganda antyfaszystowska.
Państwo prawa.
4. Strona „faszystów” – czyli demonstracja legalna, której policja nie była w stanie zapewnić spokojnego przemarszu ustaloną trasą.
5. Demonstracja, której nie było. Była, miało nie być.
Ci młodzi chłopcy, krzyczeli:
Bóg, Honor i Ojczyzna!
Cześć bohaterom!
Barwy Biało – Czerwone – Niezwyciężone!
Roman Dmowski – wyzwoliciel Polski!
NSZ – Narodowe Siły Zbrojne!
A ich przeciwnicy, którzy nielegalnie starali się im przeszkodzić: Hańba! (w domyśle: faszyzm).
Odpowiedź też była:
Raz sierpem, raz młotem, w czerwoną hołotę.
Ostro.
Czyżby to były hasła faszystowskie?
O tak. Teraz rozumiem. W latach 80-tych, w stanie wojennym, moja dobra znajoma z Regionu Mazowsze, z kręgów KOR, na moje określenie komunistów „czerwoni”, powiedziała: „ty jesteś faszystą?”
Potem „przyznała mi się”: „Jestem Żydówką”. Ja: „Tak? Aaaa. No i co z tego?” . „No bo WY, to jesteście antysemici”. Długo starałem się ją uspokoić, że po pierwsze, faszystą nie jestem, jestem katolickim konserwatystą, po drugie, miałem pradziadka Żyda i zarzucano mi nieraz, że jestem filosemitą.
Często o niej myślę z żalem. Wówczas, gdy w Gazecie Wyborczej publikuje się teksty, jako żywo pachnące stalinowską propagandą.
W ostatnich dniach uświadamiam sobie ze zgrozą, że w dalszym ciągu, świadomie, czy nie, realizowana jest stalinowska dyrektywa, żeby przeciwników bolszewików nazywać faszystami, antysemitami. I jak się to wiele razy powtórzy, to przylgnie.
Stalina dawno nie ma.
Ze względu na moją znajomą, ze względu na dobre wspomnienia wspólnego działania, całym wysiłkiem bronię się przed myślą, że tam siedzą jakieś porąbane wnuki stalinowców, wrogowie Polski.
A może jednak już z nimi zerwała, jak wielu porządnych ludzi, którzy po jakimś czasie otrzeźwieli?
Dzień Niepodległości. Prezydent wygłosił dobre przemówienie.
Ale siły antyfaszystowskie nie usłuchały jego wezwania do narodowej zgody i współpracy.
Zamierzały przeszkodzić demontracji patriotycznej, ponieważ demonstrowała młodzież, spod znaku niesłusznych organizacji. A byli tam: Wolność i Praworządność Janusza Korwin-Mikkego, ONR, Młodzież Wszechpolska, kibice klubu sportowego „Hutnik” i inne grupy, głównie młodzieży.
Demonstrację poręczały ogólnie szanowane a w każdym razie całkowicie obce idei faszyzmu osobistości z kręgów prawicowych. Jednak zamiast stać się rekojmią dla czystości intencji i godnego przebiegu demonstracji, dały Gazecie Wyborczej powód do stwierdzenia: „W Polsce nie jest już wstyd sprzyjać faszystom”.
Faszyści. Pamiętam. Ten termin – to stalinowskie określenie Niemców, Narodowych Socjalistów. Żeby zamazać pokrewieństwo. W Polsce komunistycznej, do roku 1956, to obowiązkowa nazwa każdego Żołnierza Niepodległości, każdej Organizacji Walczącej Jeszcze Wówczas O Niepodległość, każdego Zasłużonego Polaka, który ośmielił się być w opozycji lub walczyć zbrojnie przeciw nowemu okupantowi.
Władysław Anders, Stanisław Maczek, Jan Nowak Jeziorański, Witold Pilecki, Antoni Heda – Szary, Józef Kuraś –Ogień, Zygmunt Szyndzielarz – Łupaszka.
Kazimierz Moczarski który siedział w jednej celi z katem getta warszawskiego. A ordynans kata opatrywał faszyście dłonie z wyrywanymi na przesłuchaniach paznokciami.
To wszysto byli faszyści. Tak pisano w komunistycznych gazetach. Faszyści! Pamiętam!
Listopad 2010. Siedem mięsięcy po katastrofie Smoleńskiej. Dwadzieścia jeden lat III Rzeczypospolitej.
Zgoda buduje – przemawia Przezydent.
Młodzi, patriotyczni chłopcy, którzy chcą być dumni ze swego kraju, ze swego narodu, którzy chcą to zademonstrować i w tym celu jadą przez cała Polskę.
Źle myślą? Są za mało tolerancyjni? Za mało kochają mniejszości? Są za bardzo homofobiczni?
Za bardzo katoliccy? Za mało lewicowi i za mało antykapitalistyczni?
Tak! Potrzebna demonstracja siły antyfaszystów, o nazwie, jakby żywcem przeniesionej z sowieckich czasów rozkułaczania i wywożenia polskich panów na Sybir.
Na pewno ich nauczy toleracji dla lewicowych idei.
Blokowanie przez policję legalnej, zachowującej się nienagannie demonstracji i ochranianie nielegalnej blokady, na pewno nauczy ich szacunku do III Rzeczypospolitej i praworządności.
Godzinna blokada na ulicy Browarnej całkowicie zbiła organizatorów demonstracji z pantałyku. Specjalnie czekałem, mimo zimna i obowiązków rodzinnych, jak długo ludzie wytrzymają.
Na co liczono, nie proponując kolejnej zmiany trasy i trzymając ludzi w przejmującym zimnie przez godzinę?
Na to, że te kilka tysięcy znudzi się i się rozejdzie? Bo zadymiarzy lepiej nie ruszać, żeby nie zadrzeć z wpływowym dziennikiem, który dał hasło do zadymy i kupił zadymiarzom gwizdki?
Żeby nie zadrzeć z naczelnym, który właśnie został kawalerem Orła Białego?
Po śpiewach, hasłach a nawet rozgrzewających podskokach, w obliczu groźby prowokacji lub ekscesów najbardziej niecierpliwych młodych ludzi, organizatorzy ogłaszali dalej: czekać, nie ma zmiany trasy.
Wreszcie kilku młodych chłopaków z flagą powiedziało basta! I poszli w przecznicę. Pociągnęli za sobą tłum. Kiedy Janusz Korwin-Mikke postanowił też za nimi się udać, pochód ruszył dalej, do celu, do pomnika Romana Dmowskiego. Można było go powstrzymać tylko siłą.
Na szczęście policja po prostu dostosowała się do sytuacji blokując przecznice i nie dopuszczając zadymiarzy.
Demonstracja została uratowana przez paru odważnych, nieposłusznych chłopaków.
Przeszła ulicą Dobrą. Przy dojściu do Solca stanąłem na chodniku i sfilmowałem przemarsz. Trwał 6 minut. Tylu faszystów z całej Polski, głównie Młodzieży Wszechpolskiej, przyjechało, żeby wziąć udział w tym marszu.
Nigdy nie byli mi specjalnie bliscy. Prawdopodobnie przez dorabianą gębę faszysty.
Aż do dzisiaj. Teraz wiem, że to dobrze wychowani porządnie ubrani i odpowiedzialni chłopcy. Taki symptomatyczny szczegół. Słyszałem bardzo mało, o wiele mniej, niż przeciętnie się słyszy, przekleństw.
Warszawiacy, tak jak Rafał Ziemkiewicz, poszli na te demonstrację tylko dlatego, żeby dać wyraz swojemu oburzeniu przeciw wołającej o pomstę do nieba manipulacji Gazety Lewaków.
Byli może trochę zagubieni i obcy w tym tłumie młodzieży; chłopców i dziewcząt. Ale ja mam nadzieję, sądząc po sobie, że czuli się jak wśród swoich, trochę niesfornych i czupurnych dzieci.
To są faszyści?
Tak, według nomenklatury Stalina. Ale ja bym im jeszcze tak zaszczytnego miana nie nadawał. Jeszcze muszą sobie nań zasłużyć.
Mają dobre zadatki. Jak będzie kiedyś trzeba, będą ratować życie nawet tym zadymiarzom.
Faszysta. Od wczoraj.
Wojciech Wencel. Moje miejsce na Ziemi: Matarnia
-
Film Iwony Meus i Marka Gajczaka. Muzyka: Jacaszek. Wiersze czyta Roman
Gancarczyk. Instytut Literatury 2024
7 miesięcy temu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz