czwartek, 29 sierpnia 2013

Pomyłka Grzegorza W.

Szanowni Państwo,

W artykule Grzegorza Wierzchołowskiego „Smoleńskie instrukcje Platformy”  zamieszczonego w Gazecie Polskiej nr 35 na stronie 10 –tej znalazł się passus:

„Ani słowa o tym, że dokument o zabraniu na pokład dowódców opatrzył specjalną adnotacją ówczesny minister obrony z PO Bogdan Zdrojewski (Zgoda. Zwłaszcza, że ja też tam się wybieram” – napisał na dokumencie Zdrojewski, który jednak ostatecznie zrezygnował ze wspólnego lotu z generałami i nie wybrał się 10 kwietnia 2010 r. do Smoleńska)."

Zważywszy, że artykuł napisał nie jakiś dziennikarz z łapanki ale „specjalista” od Katastrofy, pomyłka jest wyjątkowo znacząca.
Wiadomo, że Bogdan Zdrojewski nigdy nie był ministrem obrony, mimo, że znajdował się w legendarnym gabinecie cieni jako kandydat na to stanowisko.

Na jego miejsce PO wzięła (a jak twierdzi Stanisław Michalkiewicz – odczytała z kartki wręczonej jej przez „siły wyższe”) osobę z „wyjątkowymi” kwalifikacjami Bogdana „Katastrofę” Klicha, którego później, już po katastrofie, krakowianie wybrali na senatora, robiąc z Krakowa nie stolicę kraju, jak to się zarzekał śpiewak – autorytet, tylko stolicę światowego absurdu.

Bogdan „Katastrofa” Klich ma wyjątkowe zasługi w rozbrajaniu III RP. Jedną z metod było wyginięcie w dwóch katastrofach (Mierosławiec i Smoleńsk) całej kadry wysokiego dowództwa wojskowego.

Taki człowiek powinien sobie palnąć w łeb. Ale nic to by nie dało, bo przez miedziane czoło nawet kula z Waltera by nie przeleciała.
Dlatego dalej reprezentuje naród, a dziennikarz GP o nim zapomniał. Wstawiając w to miejsce Bogu ducha winnego imiennika, chyba najporządniejszego z tej platformerskiej czeredy.

Jako człowiek cierpiący na paranoję bezobjawową i wyznający wszystkie najbardziej absurdalne teorie spiskowe, według zasady, że „nie ma przypadków, są tylko znaki”, zastanawiam się, jaki to znak?

Czyżby jakieś tajemne siły zagnieździły się w drukarni GP w ramach akcji osłonowej wybitnego psychiatry, specjalisty od strategii międzynarodowej, zasłużonego ministra i cenionego senatora królewskiego miasta Krakowa? 
Bronią jego dobrego imienia i podsuwają imiennika, który zasługuje najwyżej na tekę kultury?
Czy też Grzegorz W. został zmuszony groźbą natychmiastowego samobójstwa do popełnienia tej haniebnej, ale w końcu „nic nie znaczącej” podwójnej „pomyłki”?

Mam jeszcze jedno pytanie:
Czy jest możliwe, żeby specjalista od Katastrofy Smoleńskiej mógł pomylić Pana „Katastrofę” z Panem „Kulturą z Wrocławia”, nawet, jeśli przypadkowo noszą to samo imię?
W głowie się nie mieści….

Ten list traktuję jako otwarty i umieszczam na swoim blogu.

A tę pomyłkę powinniście sprostować na pierwszej stronie. Inaczej z wami nie gadam.

Krzysztof Rumiński



5 komentarzy:

  1. Mam problem.
    Gazeta Polska zignorowała całkowicie mój list.
    W następnym (36) numerze nie ma śladu sprostowania.
    Czyżby to był jakiś znak? Wiarygodność dziennikarska tylko Grzegorza WIERZCHOŁOWSKIEGO, czy też może RÓWNIEŻ Tomasza Sakiewicza?

    To mała rzecz - oczerniać "pomyłkowo" niewinnego człowieka i nabrać potem wody w usta?

    Mam naprawdę problem.
    A może jestem tylko starym śledziennikiem?
    Może takie są dzisiaj standardy?

    Co robić?
    Napisać do innej gazety?
    Pisać na portalu?
    Dać sobie spokój?

    To sytuacja podobna, jaka mi się kiedyś przytrafiła na "frondowisku".
    Kiedy ewidentne bluźnierstwo było przemilczane a moja kontrakcja - zignorowane a można by powiedzieć - przykryta przez "ogłoszenie komercyjne".

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze poczekajmy, może w następnym numerze będzie. Może jeszcze przerzucając zalew maili, które zapewne dostają. nie dotarli do Twojego.

    OdpowiedzUsuń
  3. No czekam :)
    Dobiega właśnie drugi tydzień od wydrukowania pomyłki.
    Wyjdzie jutro drugi numer Gazety.
    ....
    Drobna sprawa ulega zapomnieniu...
    "Kilku" ludzi niezbyt zorientowanych skojarzyło "Z.", zamiast "K." - z miedzianym czołem.
    "Wybieram się" ale "nie jadę".

    W nagrodę za dwie katastrofy - fotel senatora i pomyłki na moja korzyść.

    OdpowiedzUsuń
  4. cd burzy w szklance wody ....
    list pani Joanny Jenerowicz z dnia 4 września 2013

    From: Sekretariat Gazeta Polska [mailto:sekretariat@gazetapolska.pl]
    Sent: Wednesday, September 04, 2013 9:43 PM
    To: Kris Gmail
    Subject: Re: Kompromitująca pomyłka w artykule Grzegorza Wierzchowskiego o kłamstwach Platformy w sprawie Katastrofy Smoleńskiej

    Witam,

    dziękuję za maila. Wcześniejszego nie otrzymałam. Przekażę Pańskiego maila do Pana Grzegorza Wierzchołowskiego.

    Pozdrawiam,
    Joanna Jenerowicz

    I moja odpowiedź po tygodniu, z dnia 11 - tego, tegoż m-ca:

    Szanowna Pani Joanno,

    Dziękuję za odpowiedź.
    Proszę wybaczyć, że dalej się naprzykrzam.
    Minęło właśnie 2 tygodnie, od popełnienia tej pomyłki.
    A może jednak „pomyłki”? I moje głupie, szubieniczne żarty z pierwszego listu stały się ciałem?

    Pani odpowiedź tydzień temu (przekazanie mojego listu - sprawcy pomyłki Grzegorzowi W.) rozumiałem, jako drogę do jej sprostowania. Wiodącą od jej sprawcy - do wydrukowania poprawnej wersji.
    Dzisiaj widzę, że chyba źle zrozumiałem.

    Po prostu, Grzegorz Wierzchołowski otrzymał ode mnie - – do „rąk własnych” - darmową „recenzję” swojego tekstu i staranności z jaką go sporządził,, zaś redakcja umyła ręce i obserwuje, jak upływa czas i owa pomyłka odchodzi po prostu w zapomnienie.

    Zajrzałem jeszcze z nadzieją do wersji PDF nr-u 35. Może przynajmniej tam – poprawiliście?
    Bo wersja papierowa już szkody poczyniła. I te są nie odrobienia.
    Ależ skąd.
    Po co? Prawda?

    Taki drobiazg! Jaka to różnica, czy bezczelny łajdak bez czci, czy niewinny. Imię się zgadza. Kto to zauważy?

    Dzisiaj zorientowałem się ostatecznie, że redakcja nie ma działu listów od czytelników. Widocznie przestali do Was pisać.
    Wiele mi to drobne wydarzenie powiedziało o standardach polskiego dziennikarstwa na prawicy.

    I gorzkie są refleksje nad perspektywami naprawy Rzeczypospolitej.
    Jedziemy z grubej rury, widzimy wszystkie belki u przeciwników, ale swoje „maleńkie źdźbło” wstydliwie ukrywamy.
    Albo z pogardą ignorujemy ich zauważanie przez namolnych korespondentów, którzy mają chyba za dużo czasu a za to nie mają wyczucia proporcji.
    Mylę się?

    Załączam pozdrowienia dla wszystkich członków redakcji, którzy, notabene, nie będą mieli nawet czasu na ich przyjęcie.
    Krzysztof Rumiński

    PS – to dalsza część listu mało otwartego – czytanego przez nielicznych.
    Na szczęście. Wielkie sprawy się dzieją. W ich cieniu małe pomyłki przemykają niezauważenie….

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwaga, dobra wiadomość!

    Sprostowanie w GP (nr 38)!!!
    Mój ulubiony, prawicowy kibol, patriotyczny pijak i hemarycki satyryk, Pan Redaktor Lisiewicz, jak by nie było, ZASTĘPCA - drugi po Katarzynie Wielkiej (Hej, jaka piękna!), stosując subtelną aluzję i niedbałą, artystyczną autoironię, napisał co następuje (GP nr 38):

    "(...) stwierdzam:
    "A ja jestem -punk i(...) lubię prowadzących z krzywymi plecami".

    To o sobie samym.
    Potem już bez autoironii a więc bez cudzysłowu.
    Każde słowo traktuję przeto z największą powagą.

    Cytuję:
    Sami też przy tym manipulujemy, ALE MNIEJ (podkreślenie KR), z wyjątkową gracją i w słusznej sprawie.
    Koniec zmanipulowanego cytatu. KR

    No cóż.
    Kwituję to "sprostowanie". I, z całym szacunkiem, je odrzucam. Dobrze...ale za delikatnie, za bardzo autoironicznie, za łatwo!

    Jako wielbiciel GP od pierwszego numeru - w ogólności, a Tomasza Sakiewicza w szczególności, nie mówiąc o Piotrze Lisiewiczu, którego "cocham",
    głowię się od trzech tygodni, jaka "słuszna sprawa" usprawiedliwia brak sprostowania opisanej na tym blogu "omyłki"?

    Zapewne jest to najsłuszniejsza sprawa:
    otrzeźwienia pewnego fanatyka, który się przyczepił do GP i zamęcza ją swoim podziwem i miłością od lat.

    Mimo, że po cichu. Co najwyżej czasem napisze jakiś kretyński, hagiograficzny wpis.
    Ba.

    Ale "my" musimy pamiętać, że jak "MY" dojdziemy do władzy, będziemy "słuszniej" się "mylić", manipulować, sekować i hejtować.

    I nie można uczynić wyłomu nawet w najdrobniejszej sprawie!!!

    Przecież złapani na kłamstwie, pomyłce, manipulacji, nieuctwie, niechlujstwie (niepotrzebne skreślić) będziemy się słuszniej wykręcać, zamilczać, udawać greka i stosować strategię na przeczekanie.

    A Ziobro?
    Po prostu. Podobną strategię stosował, ale w WIĘKSZEJ sprawie - dekomunizacji.
    Natomiast to - to ZWYKŁA - więc mniejsza pomyłka, zwykła manipulacja i zwykłe kłamstwo.
    A to jednak co innego.

    Wszystko po kolei.
    Najpierw doprowadźmy do sytuacji, kiedy będą się okłamywać, mylić i nie prostować - prawdziwi Polacy - między sobą.
    Potem się zobaczy.

    Wówczas, jak już pokonamy każdego zdradzieckiego wroga, pozwolimy sobie na luksus prostowania pomyłek, uczynienia wyłomu w murze i skazy na pomnikowym obliczu.
    -----------------------------------------

    KR
    PS
    Tak - kłamstwo - bo fałsz ujawniony a UPARCIE nieprostowany staje się kłamstwem.

    "Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię"
    Znacie to, Sprawiedliwi?

    Z miłością
    KR

    OdpowiedzUsuń