Motto
Dwa wybuchy w helu na podmienionym horyzoncie? ;)
Mój korespondent
Mój korespondent
Dostałem list od kolegi. Na neutralny, biznesowy temat.
Kolega jest człowiekiem rozsądnym, fachowcem dobrym, a nawet wybitnym. O poglądach politycznych nie rozmawiamy. Ze znajomymi, z którymi nie jest się zbyt blisko, można rozmawiać o dzieciach, o samochodach, o wakacjach, o …pogodzie.
O tym, że są idiotyczne przepisy. Bez zbytniego wnikania, kto je uchwalił.
O zbyt dużej emeryturze agenta Tomka. Bez wyjaśniania, że go wywalili z pracy za skuteczność.
O terminach zapisów do neurologa na jesień. Bez żadnych aluzji do pana/pani minister.
O terminach zapisów do neurologa na jesień. Bez żadnych aluzji do pana/pani minister.
No i o pracy. Tak, o pracy to możemy rozmawiać wiele godzin. To jest nasz żywioł.
Do dziedziny, którą się zajmuje mój kolega nie dotarła jeszcze polityka współczesna. Ta z łam gazet. Bo do niektórych naukowców, czy ogólniej - fachowców - już tak.
Profesor Andrzej Zybertowicz opowiedział, co się wydarzyło podczas prelekcji pewnego naukowca. Wystąpienie, wobec kolegów z branży, skupiało się warunkach eliminacji korupcji. Nagle, jeden ze słuchaczy, szeptem rzucił do sąsiada:
- To pewnie jakiś pie….ny pisior!
Profesor Zybertowicz potraktował ten incydent, jako przyczynek do swoich socjologicznych teorii. Ja mam mniejsze ambicje. Stosownie do swoich socjologicznych kwalifikacji. Ograniczam się więc tylko do odnotowania, że nie wszyscy mają takie szczęście, jak ja.
Nie wszyscy mogą zajmować się dziedziną, w której nie będą kwalifikowani z racji swoich merytorycznych poglądów, jako pisiory. Ściśle mówiąc, excusez le mot, jako pie….one pisory, dalej w tekście, pp.
Mamy już pp socjologię, ba, pp aerodynamikę.
Mamy oczywiście pp ekspertów, immanentnych ignorantów, na których używają sobie blogerzy salonu24.
Mamy oczywiście pp ekspertów, immanentnych ignorantów, na których używają sobie blogerzy salonu24.
Mamy (od dawna) pp dziennikarzy, pp pisarzy i pp poetów.
Mamy pp agentów służb, których się wywala za skuteczność. Ich patronem już po wsze czasy nie pozostanie polski James Bond, Marian Zacharski. Który za złapanie za guzik paru agentów rosyjskich, kiedy guzik się urwał, musiał wyjechać z kraju.
I nawet nie super szeryf Mariusz Kamiński, któremu wybito z głowy propaństwowość i współpracę z premierem z wrogiego obozu.
Zostanie nim skromny agent Tomek, z za dużą emeryturą.
Strach pomyśleć, co to będzie, gdyby pp wygrały wybory! Będziemy mieli pp rząd i pp sejm. Porządni ludzie już się boją.
Na razie cieszmy się więc, że nam to jest oszczędzone i wracajmy do naszego motta, autorstwa bezpartyjnego fachowca.
Takie zdanko… Żart. Ale … czy to żart piętrowy czy płaski?
Sarkazm, czy persyflaż? Subtelny dowcip, czy sygnał pogardliwego lekceważenia?
Sarkazm, czy persyflaż? Subtelny dowcip, czy sygnał pogardliwego lekceważenia?
Zdanie za krótkie, żeby sobie wyrobić pogląd. Takie czasy. Wieloznaczność jest dobra w ściśle zdefiniowanym kontekście. Niejednoznaczna wypowiedź w niejednoznacznym kontekście - to labirynt możliwości. Źródło nieporozumień.
Postanowiłem sprawdzić.
List pierwszy
Drogi,
„Dwa wybuchy w helu na podmienionym horyzoncie? ;)”
Dokładnie DWA, słownie dwa.
Dokładnie DWA, słownie dwa.
To oczywiście nie przesądza jeszcze tezy o zamachu. Mógł np. wybuchnąć bimber, którym się upił generał Błasik. Nie ma wprawdzie dowodu, że go wiózł. Ale nie ma też dowodu, że go nie wiózł.
No dobrze, żart za żart. A teraz żarty na bok.
Notabene, nie wiem, czy wiesz, że wybuchy zostały odkryte na podstawie wykresów przytoczonych przez Anodinę. Tylko Anodina ich nie skomentowała. Zrządzeniem losu, opublikowała dość dokładne, w dobrej rozdzielczości, z podaniem skali czasowej, zapisy parametrów lotu. I zajęła się analizą psychologii II pilota oraz wpływu na nią dwóch kluczowych czynników: pancernej brzozy i pijanego generała.
Miller próbował poprawić po Anodinie. Wykres zepsuł, schował skalę i w ogóle, zachował się. Ale zupa się wylała.
A może miała się wylać?
W końcu „wszyscy” i tak dawno wiedzą, co się stało. Tylko udają, że nie wiedzą (rzą).
Nie mamy pewności na 100%, że to zamach, ale wykrycie wybuchu tę tezę uprawdopodabnia.
Rozumiem, że dopóki nie podadzą tego w TVN, nie uwierzysz?
A teraz zagadka:
„Gdy już republikanie dojdą do władzy, Murzynek Bambo Obama zostanie ogłoszony najgorszym prezydentem od czasów Roosevelta, może się zdarzyć, że jego jakiś doradca zostanie skazany, jako szpieg Sowietów.
Bo np. będzie nowa zimna wojna i Amerykanie uznają, że trzeba … Ruskim pokazać ruski miesiąc.
Ogłoszone zostaną taśmy z przebiegiem i rozszyfrowane rozmowy z „lotem nr 1”. Podjętych zostanie wiele innych spektakularnych akcji, od których zatrzęsie się cala mainstreamowa prasa światowa.”
Czy to jest pp rozumowanie?
PP? OK.
No to weźmy rozsądne rozumowanie (RR):
Adam Michnik uważa, że JEDYNĄ przyczyną katastrofy jest WYLOT samolotu nr 101 z Okęcia. Koniec. Kropka. 10 kwietnia 2010 trzeba było nie lecieć.
To jest najmniej absurdalna opinia, jaką znam. Jest po prostu absurdem zmieszanym z hucpą. Nie wiem, czy więcej hucpy, dlatego znam bardziej absurdalne.
Np. Hypki, do spóły z blogerką salonu24, o wdzięcznym nicku Lilou, twierdzi, że Binienda i Nowaczyk to jacyś nieznający się na rzeczy ignoranci. Skompromitowali się. Jako argument blogerka podała … Małysza. I miała setki komentarzy, większość ją popierających.
Ale, jeśli chodzi o Michnika, to: Prawda, czy fałsz?
I czy to Ci wystarcza?
Podejrzewam Cię podle właśnie o to: „A niech was wszyscy diabli”, jak powiedział Felicjan Dulski.
OK. Baw się dobrze.
Co z zagadką?
Jak myślisz, czyjego jest autorstwa ten oszołomski tekst o przyszłych wypadkach ze światowej polityki?
Dla ułatwienia: NIE MÓJ. Tzn. trochę go podkręciłem, żeby zyskał na wyrazistości, a Ty, żebyś nie mógł zapytać wujka G. Bo facet jednak uważa na nuty. Jest mainstreamowy. Ale sens był prawie dokładnie taki.
To trawestacja wypowiedzi znanego eksperta spraw międzynarodowych. Bez nazwisk.
„No i jeżdżą ciężarówki ze żwirem”. Znasz to powiedzenie? Pochodzi z książki pewnego pp dziennikarza. Wojciech Sumliński, „Z mocy bezprawia”. Został aresztowany na podstawie pomówienia funkcjonariusza WSI. Mimo braku innych dowodów, jego proces ciągnie się od czterech lat.
Żaden z nas nie jest expertem. Ani Hybkim, ani wolnym.
Ale jesteśmy wolnymi ludźmi, nie (… tu w liście jest zdanie, które teraz nie przeszło przez cenzurę polityczna, ze względu na ostrożność procesową J przypis.KR ), to możemy jeszcze normalnie pogadać?
Nie wiedziałem, czy dostanę odpowiedź na ten list. Ale dostałem. Korespondent nie odniósł się do mojej analizy. Odrzucił jednak imputowanie mu określonych poglądów.
Fakt. Nie znam jego poglądów. Drążę więc dalej.
List drugi
(O Twoich poglądach) - nie wiem nic J
Z wyjątkiem:
a) Że szydzisz z FAKTU o wybuchach
b) Że, według Twoich własnych słów, jesteś stronnikiem hipotezy „pancernej brzozy”.
W którym miejscu odczytałeś coś więcej?
Chyba, że to:
„Podejrzewam Cię podle właśnie o to: „A niech was wszyscy diabli”, jak powiedział Felicjan Dulski. OK. Baw się dobrze.”
Sens tego zdania – hipotezy jest taki, że Ciebie, być może, ta sprawa nie interesuje. Masz swoją rodzinę. Swoje środowisko. I swoją pracę.
Nie chce Ci się mieszać do „idiotycznych przepychanek”. To jest właśnie jeden z celów ludzi organizujących przestrzeń publiczną. Jedni mają być nabuzowani na Kaczora i Macierewicza, inni mają mieć wszystkiego „potąd”, być „naczyniem pełnym”, które nie przyjmuje już informacji..
Na podstawie tego „nic”, co wiem o Tobie, traktuję Cię, jako kogoś, z „drugiej strony”, ale nie przeciwnika, albo łotra. Po prostu kogoś, kto daje wiarę tej hucpie, która dla mnie jest po prostu nie do zniesienia.
Nie trafiłem? Ba.
W PRLu, przynajmniej na imieninach u cioci, rozmawiało się o polityce. Były spory, ale MOŻNA było rozmawiać.
A w „wolnej Polsce”?
Wiozłem kiedyś znajomego i na moją jakąś żartobliwą uwagę, typu, „noooo, w naszej demokracji to typowe, że się coś twierdzi wbrew oczywistości”, odpowiedział ni z gruchy, ni z pietruchy: „a ja i tak będę głosował na Platformę! Czy mam wysiąść?
Żartował. Pojechaliśmy dalej i atmosfera się nie popsuła. Do kwestii „oczywistości” już nie wróciliśmy.
Nasze rozmowy jakby jałowieją. Pewnych tematów się nie porusza. A kolejny temat może również okazać się zbyt ryzykowny.
Jest i powiększa się jakaś dziwna przepaść.
Kilka lat temu spotkaliśmy się w gronie dawnych członków Solidarności, które trzymało się razem przez cały stan wojenny. Byliśmy jakby „jednego ducha”.
Dotąd nasze spotkania były zawsze okazją do ostrych sporów politycznych. Ostrych, ale z zachowaniem szacunku i przekonaniem, że adwersarz jest człowiekiem dobrej woli.
Było to kilka dni przed wyborami w 2007 roku. Tego dnia w ogóle nie rozmawialiśmy o polityce. I to było nasze ostatnie spotkanie.
„Nie przyszedłem pana nawracać” Ks.Twardowski.
Kiedyś nie bardzo rozumiałem, o co mu chodzi. Ksiądz? Teraz już rozumiem. Nie da się nawrócić opowiadając „swoją” prawdę. Tak, prawda jest jedna. Ale każdy musi JĄ odkryć sam.
Prawda jest jedna. I każdy musi ją odkryć sam. Dopóki jest otwarty na prawdę, po prostu, bez epitetów, nic nie jest stracone.
A ja jestem dziwnie spokojny, że prawda o Smoleńsku kiedyś wyjdzie na jaw i że zawsze znajdą się ludzie, którzy będą o tym pamiętać. Być może będziemy czekać wiele lat, ale się doczekamy. Irracjonalne? Być może. Ale z Katyniem też tak było, a to wydarzenia - nie tylko pod względem "geograficznym" - bardzo podobne. Zmieniają się czasy, upadają imperia, tracą na znaczeniu dawne taktyczne sojusze. Przychodzą inne, kiedy co innego opłaca się możnym tego świata. Dziś udowodnienie Rosji nawet "nieumyślnego spowodowania morderstwa" nikomu z "ważnych" nie jest na rękę, nawet polskim władzom, bo oznaczałoby konieczność bardzo ostrej reakcji. Żądanie jakiegoś gigantycznego odszkodowania, zerwanie stosunków dyplomatycznych, domaganie się sankcji międzynarodowych etc. A co w sytuacji, gdyby "morderstwo" nie okazało się tak do końca "nieumyślne"? Wówczas to już chyba jesteśmy w stanie wojny z Rosją. Zachodowi oczywiście nie jest to na rękę, bo nie po to rurociąg po dnie Bałtyku ciągną, żeby im jakieś polskie "honorowe egzaltacje" bruździły.
OdpowiedzUsuńTak więc ci, którzy walczą o prawdę o Smoleńsku mają dziś przeciw sobie wszystkich. Często nawet członków rodziny i przyjaciół, którzy "mają swoje sprawy" i chcą "żyć w spokoju", bo problemów i tak im nie brakuje. No tak, ale czy w takim razie wszyscy ci krzyczący lub milczący oponenci zasługują jeszcze na to, by żyć w wolnym kraju. Czy w praktykując w "sprawie smoleńskiej" mentalność niewolnika, wiedzą, co czynią? Czy naiwnie sądzą, że kiedy utracą nawet resztki suwerenności (nawet tej jednostkowej, duchowej), rzeczywiście nastaną dla nich czasy "świętego spokoju" i "łatwiejszego życia"?
Ja się pod wieloma względami utożsamiam z tzw. szarym człowiekiem, chodzącym (lub częściej biegającym) w kieracie codzienności i rzadko wyściubiającym poza nią nos. Nie śledzę ustaleń kolejnych dochodzeń i raportów, nie znam się na aerodynamice. Ale - przynajmniej dla mnie - jest "oczywistą oczywistością", że władze rosyjskie w sprawie tragedii smoleńskiej zachowują się jak ktoś winny, a co najmniej o nieczystym sumieniu. To widać tak jasno, że aż oczy bolą. Jakby Putin miał czyste ręce to by powiedział: "A bierzcie sobie ten samolot i badajcie. Myśmy z tym nic wspólnego nie mieli". Gdy podczas wychodzenia ze sklepu włączy się alarm to człowiek uczciwy ze spokojem pokazuje wartownikowi zawartość wszyskich kieszeni. A nie mówi mu: "Wie pan, to ja teraz pójdę do domu, tam sprawdzę ubranie i przyślę panu list z informacją, co było w kieszeniach. Aha, i dobrze byłoby sporządzić portret psychologiczny konstruktora bramek ochronnych w waszym sklepie. Bo może jego rodzice cierpieli na manię prześladowczą..."
Witaj Romeusie,
OdpowiedzUsuńI dziękuję za wyrażenie ... mojego podejścia.
Z pewną odmianą. Żyję wśród "szarych ludzi" i czuję się częścią "ich" świata. A jednak czuję się ....inny. Jestem jakby ... odwrotnością?.
Levinas opisywał "Innego".
Kazał nam się utożsamiać człowiekiem stojącym WOBEC twarzy Innego, Nieskończoności samej.
Mówiąc o sobie jako o Innym, nie chcę się puszyć, jako chodząca nieskończoność.
Ale wrażenie "inności" zdaje się mnie nie opuszczać.
Już od momentu, kiedy jako trzyletnie dziecko, ze zdziwieniem zostałem właścicielem swoich zabrudzonych zbyt szybko rąk.
Tym, co wzmaga to uczucie inności, jest panoszący się absurd, którego moi bracia w szarzyźnie nie zauważają. I patrzą na mnie ze zdziwieniem: o co ci chodzi? (Staszczyk)
Im wyższy status społeczny ma twarz bohatera Levinasa stojącego WOBEC mnie, tym wrażenie inności jest bardziej dojmujące.
No bo, jak ktoś z Twojego "kieratu" tak mówi, to on na pewno mówi w dobrej wierze, a nawet z ciekawością, bez uprzedzenia.
Ale jak to mówi sympatyczny profesor u ustalonej pozycji, albo dziennikarz prawicowego tygodnika?
To jest moja opowieść, która staje się coraz bardziej nudna.
Bo codziennie są nowe, niedobre wiadomości. I uczucie absurdu wzrasta. Spadamy w dół, walimy w dno, dno odpada, lecimy dalej.
Czas zastosować płodozmian, obejrzeć jakiś dobry film. Lub bulwersujący swoim nosorożaciństwem. I napisać coś innego.
A może idziesz do kina? :)
Serdecznie pozdrawiam.
Aaaa. Muszę w końcu przeczytać, ale porządnie, Waszą rozmowę z Ewagriuszem.
Mam nowe klucze odczytania.
Wojna może na razie obyć się beze mnie :)
To poczucie "inności" również jest mi bliskie, czasem przeżywam je dość intensywnie, czasem prawie rozmywam się w tłumie i robi się lżej na duszy. Trochę przewrotnie (ale chyba zgodnie z prawdą) napiszę, że przed osunięciem się w krańcowy pesymizm i smutek osamotnienia chroni mnie... pycha (?). Ja po prostu jestem tak głęboko przekonany, że mam rację, że odmienne opinie otoczenia (choćby składało się z moich bliskich) mam... uważam za błędne i nie zamierzam się nimi przejmować. :-) Choć to trochę "wishful thinking", bo przecież gdzieś tam wszystko w człowieka zapada i boli. Zamykam się w "twierdzy wewnętrznej" moich hobbies i zainteresowań. Ze względu na typ charakteru ten izolacjonizm przychodzi mi względnie łatwo, choć życie w ten sposób na dłuższą metę - czy jest możliwe i czy ma sens? Ty jesteś - o ile zdołałem się zorientować - naturą towarzyską, realizującą się pośród ludzi, w debatach, panelach, dyskusjach - więc jest Ci trudniej. Na pociechę powiem Ci, że mnie Twój "smoleński serial" bynajmniej nie nudzi. Mam przynajmniej wydestylowane z "czarnej piany gazet" to, co najcenniejsze z komentarzem kogoś, komu zależy na prawdzie. Poza tym Twoje teksty działają na mnie mobilizująco, każą zajrzeć w sumienie, czy nie staję się nazbyt "letni" w swoim patriotyzmie, czy nie zamieniam się w Felicjana Dulskiego, bo u takich nie-romatycznych typków jak ja wcale o to nietrudno...
OdpowiedzUsuńA co do naszych elit... Ech... Jedyna rada - wyszukiwać tych, co jeszcze zachowali trzeźwe sumienie i zdolność krytycznego (czyli zdolnego do bezstronności) myślenia. I ich się trzymać. Ja czasem sobie kupuję "Uważam Rze". I Tobie polecam. Wydatek nieduży, a pooddychać trochę świeżym powietrzem można. :-)
Wiem od Ewagriusza, że On znów naśle na mnie tego Metrodora. Myślałem już, że odpuści, ale nie... :-) Wiem, że w tym werbalnym boju nie jestem w stanie dorównać mu erudycją ani wiedzą, ale znów odzywa się moja "hybris" i każe mi święcie wierzyć, że mam rację i żadne epikurejskie sofizmaty mnie nie przemogą (nawet jeśli przy okazji wyjdę na idiotę :-)).
Pozdrawiam Cię serdecznie
Romeus
"Trochę przewrotnie (ale chyba zgodnie z prawdą) napiszę, że przed osunięciem się w krańcowy pesymizm i smutek osamotnienia chroni mnie... pycha (?)."
OdpowiedzUsuńTo kapitalne.
-----------------------
Nie, to nie pycha.
To poukładanie.
Wiara w logikę i prawdę.
Pamięć i ...harmonia duszy.
Cofnijmy się 2 tys lat.
Pali się Rzym. Polowanie na sprawców. "Bezbożnicy, bluźniercy i podpalacze".
Kara może być tylko jedna. Ale towarzyszy jej jeszcze hańba, śmieszność i pogarda.
Nie mają żadnej przeszłości. Przyszłość oparta tylko na zapewnieniach dziwnych, fanatycznych przybyszów zza morza, którzy widzieli rzeczy niesłychane i nieprawdopodobne.
Nie obiecują niczego na ziemi oprócz cierpień i śmierci.
A potem, (POTEM!) jakiegoś raju, którego nikt nigdy nie widział.
---------------------------------
My mamy za sobą 2 tysiące doświadczeń.
Wiemy, że pójście za tymi fanatykami daje siłę, chwałę a ... nawet spokojne życie bez wyrzutów sumienia.
A odrzucenie ich prowadzi ZAWSZE na manowce.
Czy to nie wystarczy, żeby trzymać się Prawdy, niczego nie bać i mieć radosne usposobienie, niczym szczęśliwe dziecko pod dobrą opieką?
A jednak nie wystarczy.
Ciągle nam mało.
Ciągle szukamy jakiegoś przejścia swoją drogą. Na skróty.
Ciągle się miotamy. Boimy. Smucimy.
------------------
Dzięki Romeusie. Idę. Już niosę głowę trochę wyżej!