W sobotnim wydaniu „Naszego Dziennika” ogłoszenie o debacie w poniedziałek pod tytułem: „Jaka przyszłość czeka Polskę?”
Organizator Dr Artur Górski, poseł PiS oraz Komitet PiS Praga Południe. Z udziałem redaktorów Stanisława Michalkiewicza, Jerzego Roberta Nowaka i Rafała Ziemkiewicza.
Co do „Naszego Dziennika”: Kupuję go coraz częściej i czytam z coraz większym zainteresowaniem. To przykład rzetelnie rozwijającej się gazety. Od „walczącego” i „ryczącego” pisemka, z nieco sekciarskim zabarwieniem, jest teraz w drodze, powtarzam, w d r o d z e, do pozycji poważnego, opiniotwórczego dziennika.
Wrogowie społeczeństwa myślącego, zwolennicy „otwartego społeczeństwa lemingów” (na manipulację i suflowane mody), jeszcze chyba się nie zorientowali, jaki konkurent im rośnie.
Rzetelny, wytrwały „Biuletyn Smoleński”. Codziennie jakaś ważna wiadomość w tej sprawie. Roczniki dziennika będą może kiedyś bezcennym świadectwem historycznym. Nawet nietrafionych hipotez.
Forum wymiany myśli bardziej konserwatywnej, mniej „otwarte” na lewiznę niż w Rzepie.
Felietoniści ciekawi i wybitni. Publicyści – tęgie pióra Kościoła i najlepszych polskich uczelni.
Usłużne forum inicjatyw obywatelskich. Listy w obronie prawdy.
Przytulisko sponiewieranej opozycji, prawie bezkrytycznie popieranej przez Redaktorów. Ale to ich święte prawo.
No i wreszcie matecznik promocji dzieł Ojca T. T jak Tytana. A co!
Ja, konserwatywny liberał, czytam to z coraz większym zainteresowaniem. Wobec rozproszenia i słabości ciągle „mojej”, ale już nieco podstarzałej „pepiniery” myśli prawicowej i konserwatywnej, skupionej wokół Janusza Korwina Mikkego i jej nielicznych młodych następców, rozmach tego społecznego ruchu imponuje i raduje serce.
Jego zdolność „bojowa” została właśnie pokazana w ostatni poniedziałek, podczas występu trzech tenorów prawicy.
W dużej sali gimnastycznej szkoły przy Cyrklowej na warszawskiej Pradze zgromadzili się czytelnicy „Naszego Dziennika”.
Kto jest na bieżąco z twórczością tych wybitnych prawicowych publicystów, nie usłyszał nic nowego.
Wiadomo przecież nie od dziś, co zauważył Rafał Ziemkiewicz, jak ograniczyć wydatki budżetowe i zlikwidować deficyt. Jak przestać okradać nasze dzieci. Tak, jak wiadomo dokładnie, co trzeba zrobić, żeby schudnąć i zacząć wyglądać jak człowiek, a nie, jak opasły potwór.
Ale trzeba mieć silną wolę. Co to za określenie? Czy ktoś go jeszcze pamięta? I nie myli mu się z wolą polityczną? Czyli czymś w rodzaju demokracji socjalistycznej lub krzesła elektrycznego?
Jest wysoce prawdopodobne, jak to zauważył Stanisław Michalkiewicz, że wiele można by zrobić dla poprawy międzynarodowej pozycji Polski, ale nie jest to możliwe wobec przeżarcia elit rządzących obcą agenturą. Ten, kto zna historię osiemnastowieczną, a chociażby czytał „Wieszanie” Rymkiewicza, nie będzie powtarzał mantry o „głupich teoriach spiskowych”.
Jest raczej pewne, że Jan Tomasz Gross – to skorumpowany bajarz wysługujący się międzynarodowym aferzystom, jak stwierdzili zgodnie panowie Michalkiewicz i Jerzy Robert Nowak.
Ale, żeby to wiedzieć, nie trzeba było tłoczyć się w straszliwym ścisku na Cyrklowej. Ryzykować zadeptaniem, złamaniem nogi lub omdleniem z powodu gorąca. Na dworze było minus piętnaście. Wszyscy w paltach i kurtkach. Ja w puchowej.
Organizatorzy stali się ofiarami własnego, nieoczekiwanego sukcesu. Pan Ziemkiewicz, który zrobił sobie zbyt mały zapas czasu i przyszedł bezpośrednio przed spotkaniem, ryzykował, że nie weźmie w nim udziału. Pan poseł bezskutecznie prosił tłoczących się na korytarzu ludzi o pójście do domu. „Będą inne spotkania”.
A ludzie stali cierpliwie, bez skargi, wspierając się, pomagając sobie zdejmować w ścisku ubrania, aby uniknąć przegrzania. Nawet tam, gdzie prawie nie było nic słychać. Ja spróbowałem zrobić kilka zdjęć, które publikuję. W tym celu uniosłem ręce do góry. Miałem potem trudności z ich opuszczeniem.
Kto przyszedł i dlaczego? Trzeba spekulować. Ja mam swoją teorię.
Nie jest entuzjastyczna. Ale zawiera w sobie nutę nostalgii i beznadziejnego optymizmu.
To taki mój oksymoron. Pan Michalkiewicz, odpowiadając na zbyt śmiałe marzenia swoich dwóch bardziej optymistycznych partnerów dyskusji, elegancko, żeby ich nie urazić, powołując się na Cata, przywołał par excellence polski oksymoron: „marzenie ściętej głowy”.
Co się stało?
Zwróćcie Państwo uwagę na zaproszenie w „Naszym Dzienniku”: „Jaka przyszłość czeka Polskę?”.Debata! I nazwiska panelistów.
Larum grają! Zbiegli się głównie posiwiali nieco albo i lepiej, dzieci Jana Pawła i uczestnicy Festiwalu Wolności Roku Pamiętnego.
Niektórzy, jak ja, wprawdzie nie z synowcem, tylko z synem i nie na przedzie, ale w korytarzu.
Ale przylecieli. Ludzie chorzy na Polskę. Jak stary artyleryjski koń, który usłyszał trąbkę na zbiórkę.
A młodzi, wykształceni z wielkich miast, którzy teraz nie skrzyknęli się SMS – ami?
Rafał Ziemkiewicz twierdzi, że właśnie oni, ofiary zawiedzionych nadziei na cud Tuska, rozsadzą niezadługo system zablokowanych szans, ów „neoliberalizm”, jak on go nazywa (czyli „wypaczenie liberalizmu”), lub „kapitalizm kompradorski”, jak nazywa go Stanisław Michalkiewicz (czyli „wypaczenie kapitalizmu”).
Im prędzej, tym lepiej. Albo raczej im później, tym groźniej.
Falstart? Pewnie. Ale jeszcze tli się w tych ludziach nadzieja. Przyjechali nawet z Otwocka, jak ten pan, któremu poseł proponował, żeby przyszedł na następne spotkanie.
To jest źródło mojego beznadziejnego optymizmu. To jest moje „marzenie ściętej głowy”. Innego nie mam. A Wy, Drodzy Czytelnicy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz