czwartek, 2 grudnia 2010

Ziemkiewicz o swarach na prawicy...

Nie mam zwyczaju cytować. No …. może trochę.
Nie komentuję wydarzeń politycznych. No …. może czasami.
Ale ostatni felieton Rafała Ziemkiewicza w Gazecie Polskiej oddaje tak dokładnie mój stan ducha po ostatnich przetasowaniach w PiS, że nie mogę się powstrzymać.
Muszę więc pracowicie spisać to z mojego, świeżego egzemplarza. Mam nadzieję, że ci, co jeszcze nie dotarli przez zaspy do kiosku, docenią.
Zanim jednak zacytuję, kilka zastrzeżeń:
Niestety, mamy takich polityków, na jakich zasługujemy. No i widocznie zasługujemy tylko na jednego, cieszącego się względnym poparciem, polityka niepodległościowego.
Bardzo cenię Jarosława Kaczyńskiego, chociaż nie uważam go za politycznego proroka. Jeszcze go nie sprowadzono, albo sam się jeszcze nie sprowadził do roli niepoważnego błazna.
Rozumiem, że Kaczyński znajduje się od lat pod silną presją w mediach i, prawdopodobnie, poza nimi. Jeśli ktoś jest taki mądry, niech sam spróbuje.
Ostatnie, osobiste tragedie dopełniły miary jego cierpienia.
Ale rozumieć, to jedno, a wybaczyć, to drugie. Kto zdobył i utrzymał przez lata taką pozycję, ten ponosi większą odpowiedzialność i musi dawać dowody męstwa większego od przeciętnej. Jest już publicznym dobrem i sam też musi zdawać sobie z tego sprawę.
Mam kilku przyjaciół, zwolenników PiS.
Amicus Plato, sed magis amica veritas.
Dlatego ten cytat specjalnie dla nich:
“ … …od czasów, gdy bezlitośnie i nieczysto rozprawiał się z Anuszem, wszystkie jego wady uległy spotęgowaniu.
Ja lubię, kiedy jest taka potrzeba, bronić przegranych spraw, ale bardzo proszę prezesa, żeby mi tego nie utrudniał. Jeśli teraz nagle odkrywa, że przez tyle lat opierał się na ludziach niemoralnych, to pogrąża nie ich, lecz siebie.
Zwłaszcza, jeśli odtrutką na ich niemoralność ma być powrót Ludwika Dorna, który do wczoraj był strasznie niemoralnym alimenciarzem, choć do przedwczoraj człowiekiem moralnym.”
Koniec cytatu.
Jeszcze jedno, tytułem uzupełnienia tego moralnego wątku o zasadniczy wątek polityczny.
Powrót Ludwika Dorna do PiS, jeśli to prawda, uważam akurat za dobrą wiadomość. To powrót o wiele za późny i zbyt cichy.
W środę. 1-szego grudnia, czyli wczoraj, w bałamutnym filmiku o kreowanej na świecką świętą Barbarze Blidzie, występował właśnie, jako „demaskator” Kaczyńskiego  człowiek, któremu Jarosław Kaczyński udzielił poparcia, przeciwko Ludwikowi Dornowi.  
Ten człowiek, którego nazwisko aż hadko wymieniać, ale zrobię to dla jasności: Janusz Kaczmarek, okazał się nietykalny i nikt jakoś nie chce pamiętać, że jest zamieszany w „aferę gruntową”, jako prawdopodobne źródło przecieku.
A Ludwik Dorn? Jak się zachował w sporze z Kaczyńskim o Kaczmarka? Moim skromnym zdaniem, wzorowo. Podał się do dymisji. Wyrzucony z partii, był wyjątkowo wstrzemięźliwy, jak na niesprawiedliwość, która go spotkała.
Przypominam, że również na początku władzy AWS-u, kiedy zorientował się, jakie koalicje są zawierane i jaka polityka kadrowa będzie prowadzona, po świetnym przemówieniu sejmowym wystąpił z klubu AWS i pozostał posłem niezależnym. Uważałem ten jego „samobójczy” akt polityczny, za dowód rzadkiej u naszych polityków klasy.
Jarosław Kaczyński się ewidentnie pomylił. I do dzisiaj nie raczył swego błędu poprawić. A powinien to zrobić w świetle kamer.
Tak, Ludwiku, przepraszam, pomyliłem się. To ty miałeś rację. Nie ja. (Aż szkoda, że to nie cytat)
Tak powinien zrobić dwa lata temu, po wybuchu afery gruntowej. A najpóźniej półtora roku temu.
To by może nie świadczyło aż o jego wielkości, ale przynajmniej o klasie.
Klasa nie jest towarem sprzedawalnym?
No cóż. Mamy teraz klasę wojewódzką, a nawet powiatową.
I na to żaden kowboj już chyba nie pomoże, nawet, jak rozsmaruje giganta talk-show, jak masełko na bułeczce. W jego własnym programie.
Ale polityczne, ujemne konsekwencje błędu Kaczyńskiego są chyba większe niż ryzyko zachowania się z klasą?
Tu już wchodzimy na pogranicze polityki, kultury i …edukacji.
Ale może o to mi chodziło?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz