Jedwabne. Wiesz, o czym mówię? No pewnie…. Wiemy już wszystko. Kto chce
wiedzieć. Było tam wielu (za wielu) polskich pomocników. Pewnie, że lepiej, nie
tylko, żeby nie było polskich, ale w ogóle żadnych pomocników.
Niech by Niemcy sami musieli dokonać tej ohydnej zbrodni.
Ale wtedy … widzisz…. nikt by o niej nie słyszał.
A tak...
Przepraszało za nią dwóch polskich prezydentów.
Słyszał o tym cały świat. Przedstawia się ją, jako hańbę
całego polskiego narodu.
Narodu współsprawców.
No i już.
Ale to jeszcze nie koniec. Ja piszę jednak ten list dalej.
Po coś.
Będziesz miał jeszcze głowę, żeby doczytać?
Musztrują cię tym Jedwabnem.
Ostatnio mamy pokłosie Jedwabnego. Niemcy strasznie nas musztrują w swoich
poważnych, jak cholera, gazetach.
Na pewno im to dalej przedrukują. Końca nie
widać. A mieliśmy się rozliczyć (z nieswoich win ale niech tam!) i żyć
spokojnie. I co?
A ty? A co Ty wiesz o polskich
ofiarach?
Mam nadzieję, że wiesz więcej, niż pewien zdolny aktor, po
dwóch fakultetach, syn innego wybitnego aktora. No cóż. Niedaleko pada jabłko
od jabłoni. I dotyczy to nie tylko zdolności aktorskich. Ale więcej od niego, to
za mało. O wiele za mało.
Chcesz się porównywać z wiedzą tego skompromitowanego wykształciucha?
Porozmawiajmy poważnie.
Czy znasz nazwiska milionów bezimiennych ofiar polskich
obywateli?
Ajaj. Co za nudy! No i to niemożliwe.
No dobrze. Fakt. To niemożliwe. Za dużo. To dużo, o wiele za
dużo. To więcej, niż jedna stodoła.
Co to za temat do refleksji? A może jednak, zamiast „miliony
ofiar” pomyślmy - „tysiące stodół”?
Przeginam?
Nie!
To ty nie znasz historii własnego narodu!
Nie będę teraz wypominał Ukraińcom tysięcy niewinnych ofiar.
A ich ofiary zginęły tylko za to, że byli Polakami żyjącymi
w niewłaściwym miejscu. Lebensraum po ukraińsku. Cyt.
Zostawmy, przynajmniej na potrzeby tego tekstu, dawne kresy
wschodnie, gdzie skala zbrodni niemieckich, ukraińskich, sowieckich, nawet
żydowskich i innych jest wielka i ... ciągle niezbadana. No i niepoprawna
politycznie. Bo uraża uczucia naszych braci Słowian, nie mogących się dotąd
uporać ze zbrodniczą częścią swojej historii.
Nie otwierajmy wszystkich frontów. Ukraińcy mają teraz
sytuację jeszcze trudniejszą, niż my. Chociaż, czy ja wiem? Trudniejszą? Może i
trudniejszą, ale jaśniejszą. Wóz albo przewóz. Że obywatele polscy z
banderowskimi korzeniami dokazują teraz w Sejmie? To mały szczegół. Na pochyłe
drzewo wszystkie kozy, nawet te banderowskie, skaczą.
A my, Polacy i Ukraińcy, prawdziwi patrioci, tak, czy
inaczej, powinniśmy się trzymać razem.
Do rzeczy, czyli do tych stodół.
Może jednak myślenie tysiącem
stodół będzie łatwiejsze, niż myślenie milionami ofiar?
Mirosław Kokoszkiewicz w świetnym, jak zwykle, tekście: „Polska
głupota, czy świadoma polityka”, zwrócił moją uwagę, że znana jest precyzyjnie skala zbrodni niemieckich na polskich
mieszkańcach z terenów wiejskich, obejmujących dzisiejsze granice Polski.
W czasach strasznego, minionego ustroju, który zapanował
zaraz po niemieckiej apokalipsie skutkującej polską i żydowską hekatombą,
badanie „zbrodni niemieckich na ziemiach polskich” było dozwolone a nawet zalecane.
No i badano. „Do znudzenia”.
Wiesz coś o tym?
Okupant niemiecki, z różnymi pomagierami, (o jednych z nich
nie wspomnę z wyżej wspomnianych powodów), spacyfikował 817 miejscowości.
„Jednym ze sposobów mordowania ludzi, było spędzanie ludzi do stodół i
wrzucanie tam granatów bądź oblewanie benzyną i podpalanie.” (M.Kokoszkiewicz)
Modus operandi niemieckiego Państwa. Niemieckich
funkcjonariuszy, czyniących swą bandycką sprawiedliwość w majestacie swojego
bandyckiego prawa. Albo nawet je przekraczających. Bo przecież bandyta nie
uznaje żadnych praw, nawet ustanowionych przez siebie.
Tu nie ma wątpliwości, kto za tym stał. Nie – żadni polscy
bandyci, lub mityczni „sąsiedzi” wyjęci spod polskiego prawa, karani podobno za
rzadko przez polskie podziemie. Tu stała za nimi cała potęga państwa rozpartego
pysznie między Loarą a podmoskiewskimi błoniami. Między Atlantykiem a
Adriatykiem. Między Bałtykiem a Morzem Sródziemnym.
Taki właśnie modus
operandi miało to państwo!
Coś ci to przypomina, zaszczuty przez nawałę medialną,
biedny, zawstydzony Polaku?
Ile to było stodół?
Dodajmy jedną stodołę z rdzennych Niemiec. Tam żaden Polak
na pewno nie miał szans zostać pomagierem. Pomagał najwyżej, bardzo ochotniczo,
Volksturm. Tam zginęło akurat, nie tak, jak w Jedwabnem, ponad tysiąc ludzi. W
tym wielu Polaków i Żydów. Podobno nawet zaplątał się jeden Meksykanin.
Gardelegen. Mówi ci to coś?
No i teraz najważniejsze. Kto na ochotnika wymieni te 817
miejscowości? No nie, nie wszystkie. Dajcie spokój. Nie róbmy nowego apelu
poległych – tasiemca. Katyński Apel Poległych. Pamiętasz jeszcze? Bo w
Internecie będziesz długo szukał. Ja się poddałem. Ale pamiętam. Wymieniono wszystkich
zamordowanych w Katyniu znanych z nazwiska. Na Kremlu to na pewno zapamiętano.
Takie to pomysły były za prezydenta Kaczyńskiego. On nawet próbował
liczyć, centuś jeden, jakie straty materialne ponieśliśmy, przez działania nie
mające nic wspólnego z wojną. Po prostu: państwowa zbrodnia na siedemsetletnim
mieście na rozkaz najwyższej władzy. Może i dlatego zginął? Kto będzie teraz miał takie pomysły?
817 na razie nie. Ale może trzy?
Borów? Gdzie to jest? Był jakiś film? Jakiś oscarowy, to
gdzieżby tam, takie kwasy? O Borowie? Ale chociaż na kanale Historia. Widziałeś?
Ja, niestety nie. Wstyd mi. Ale może jednak zrobili?
Szczecyn? Tego nie tylko Amerykanin, ale nawet Ukrainiec, w
geście solidarności nie wymówi, bo za trudne.
Łążek Zaklikowski? Za długie. I te polskie głoski! Język
można połamać. Ach ci Polacy. Nie dość, że dawali się zabijać milionami, to
jeszcze mają taki okropny język. Shakespeare city. To jakieś łatwiejsze. I
wiadomo, gdzie leży.
Nikt tam nie podpalał stodół. A angielskie damy mówiły, że
i tak Niemcy nie mają szans, „jak tu przyjdą, bo w razie czego – nic się im nie
sprzeda”.
Zajrzałeś chociaż do Wikipedii? Można poczytać. Potrafisz
się odwinąć rodakowi, który tak się przejął antypolską propagandą, że pluje na
swój naród słowami „wstydzę się, że jestem Polakiem” ?
A nie zna nawet tego, co jest w zasięgu ręki – w Wiki?
Ale gdzie jest lista poległych? Ile tysięcy niewinnych
ofiar? Często całymi wsiami, za domniemaną pomoc partyzantom, za pomoc Żydom,
za wygląd, za nieoddawanie kontyngentu, bo głód, albo przehandlowano nieostrożnie,
dając pożyć miastu. Albo na skutek donosu.
W Łazach pod Krakowem kilku chłopców z lasu musiało przejść
przez próbę męstwa przed męczeńską śmiercią. Wskutek donosu renegata, agenta,
realisty. Który nie chciał, ale musiał. Donosić. I skończył, jak renegat. Wyrok
podziemnej sprawiedliwości. Wolna, podziemna Polska starała się, jak umiała,
czynić sprawiedliwość.
Nie łudź się, że to sprawy przebrzmiałe. W te wakacje, właśnie
na podkrakowskiej wsi Łazy przekonałem się, jak wierna jest ludzka pamięć. Świeże
kwiaty na pomniku. Przystające po mszy stare kobiety i ich wnuczęta. Pamiętają
rodziny i sąsiedzi. Chcesz im kazać zapomnieć?
Niech prędzej wymrą, bo zawadzają? Za długo pamiętają?
A Cegłów, niedaleko Mińska Mazowieckiego? We wrześniu 39 z
rąk niemieckich zginęło „tylko” czterech mieszkańców. Ale zbrodnie trwały przez
całą okupację. W 43’ zamordowano humanitarnie, przez rozstrzelanie, czterdziestu mieszkańców ze wsi Cisie. Za
pomoc Żydom. Żydów rozstrzelano też. Solidarność ofiar. Wybawców i wybawianych.
Jeszcze jedna pacyfikacja. Jeszcze jeden kawałek stodoły.
Zastanów się, czy masz się wstydzić, czy raczej skupić się,
by pamiętać, skąd pochodzisz i kto za ciebie również, za twoją tak teraz
musztrowaną polskość, umierał.
Trzym się. Nie daj się zaszczuć!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz