czwartek, 14 czerwca 2012

Obama i Poteat. Dwaj Amerykanie, Dwa Światy


Impuls

Kto to jest Obama, każdy wie, prawda?   A Eugene Poteat? To ktoś z cienia, to tylko …wysoki funkcjonariusz CIA.

Tak się złożyło, że po gafie "starannie zaplanowanej" Obamy (USA) ) nastąpił przeciek kontrolowany. Wywiad Eugeniusza Poteata (CIA).
Postanowiłem zestawić wypowiedzi tych dwóch Amerykanów.  Wypowiedzi związane z Polską. Jedna, Obamy, krótka, okazjonalna, opracowana przez sztab i odczytana z promptera.
Odsyłam do swojego wpisu „Manipulokracja

Druga, Poteata, wypowiedź z „głowy”, w formie wywiadu, gdzie trzeba się było konfrontować z punktem widzenia rozmówcy, formułowanym często w dość radykalnej formie. W formie uchodzącej w Polsce za niepoprawny, żeby nie powiedzieć – niepoważny.

Ciekawe, czy czytelnicy tego tekstu podzielą moje wrażenie kolosalnej różnicy formatu intelektualnego, rzeczowości i znajomości zagadnienia, jakiemu uległem, czytając i analizując te wypowiedzi.
Proponuję zadumać się nad tą różnicą. 
Jak każdy z wypowiadających się orientuje się w „polskiej” problematyce? 

Jakie wykazuje zrozumienie uwarunkowań i kontekstów?
A jaką empatię dla bohaterów i statystów wydarzeń?

Czy pojmuje interes swojego kraju mądrze, czy może idiotycznie woli nie wiedzieć, albo zakłamać, bo „tak jest korzystnie dla mojego kraju”?

I wreszcie, takie ćwiczenie intelektualne: Pomińmy amerykańskich mediotów, pomyślmy całkiem abstrakcyjnie. Gdyby jakiś myślący Amerykanin miał decydować tylko na podstawie tych tekstów, komu powierzyłby odpowiedzialność za losy swego kraju?

Cytaty

Teraz kilka próbek wypowiedzi  Eugene'a Poteat'a, przypominam, wysokiego oficera CIA, o którym nikt z amerykańskich mediotów pewnie nie słyszał (całość w środowej Gazecie Polskiej nr 24).

W historii bez trudu znaleźć można przykłady nikczemnych działań Moskwy wobec mniejszych sąsiadów (...) wobec "białych" Rosjan w 1920r, wobec Ukrainy w latach 20 - tych XXw, wobec Polski w 1939 r., zbrodnię katyńską w 1940 r., agresję na Czechosłowację w 1968 r., atak na Gruzję w 2008 r., setki zbrodni wobec osób, które Kreml uznał za przeciwników lub krytyków. W Smoleńsku Rosja miała wszystko podane na tacy - całą znienawidzoną delegację w jednym samolocie (...)

pod Smoleńskiem do wygrania było coś bardzo cennego – przejęcie kontroli nad Polską i umieszczenie na szczytach władzy prorosyjskich polityków.
Tak się też stało – po katastrofie pełnię władzy w Polsce przejął obóz prorosyjski, który posłusznie wykonuje otrzymane polecenia. Pierwsze z nich to nie zadawać pytań o kryminalne działania Rosji i wyjaśnianie tragedii pod Smoleńskiem. Kolejne to odsunąć temat katastrofy na bok i sprawić, by naród o niej zapomniał, a także zdyskredytować tych, którzy nie przestają pytać o Smoleńsk i kwestionują niezwykle podejrzane śledztwo w sprawie katastrofy." (…)

bez twardych, stuprocentowych dowodów lub wiarygodnych świadków sąd nie będzie w stanie orzec winy. (...)
oczywiście sąd opinii publicznej nie będzie miał trudności, by wskazać sprawcę, ale dla tych którzy stracili swoich przywódców, ukochanych bliskich lub znajomych, to niewielka pociecha. (...)


I  kluczowy dla mnie fragment: 

Niewykluczone, że także Polska będzie musiała przeżyć to gorzkie doświadczenie.(...) 
Nie będzie mogła jednak nigdy tego zapomnieć, powinna też zrobić z niego użytek; na zawsze zmienić swoją postawę i stosować zasadę bardzo ograniczonego zaufania. Gdy wrogowie danego kraju mają w nim bardzo silne wpływy - tak jest obecnie w Polsce - każdy ruch musi być wykonywany ze zręcznością, (...) dla uniknięcia kolejnej pułapki zastawionej przez ludzi będących z nimi w zmowie.  

 Analiza

Zaznaczam, to tylko najbardziej poruszające mnie fragmenty. Cały wywiad powinien być lekturą obowiązkową - i Wolnych Polaków – oszołomów - i rozsądniaków, którzy łudzą się, że znają się na geopolityce i dystansują się od tych pierwszych.

Z wywiadu emanuje głęboka znajomość historii regionu, w którym zapewne Mister Poteat się specjalizuje. Możemy podziwiać przenikliwy umysł analityka, który umie wiązać przyczyny ze skutkami i wyciągać wnioski. Umie również w sposób dobitny, bez owijania w bawełnę, je formułować.

Jestem zawsze pełen podziwu dla zwięzłego i rzeczowego opisu stanu faktycznego. Niedawno zacytowałem anonimowy komentarz umieszczony na którymś z portali, tytułując go „150 słów”.

Uderzyło mnie pokrewieństwo tego krótkiego komentarza anonimowego Polaka i obszernego wywiadu prominentnego Amerykanina. Ta sama jasność myśli i sprawność docierania do sedna.

Ale w wywiadzie Poteata dostrzegłem Amerykanina – brata. Takiego Amerykanina, jakiego podziwiają i kochają Polacy, ci wieczni tułacze, nieszczęśliwi kochankowie wolności i sprawiedliwości.
Prostego, uczciwego Amerykanina w mundurze lub w cywilu, ale ze zwisającą plakietką, z najbardziej amerykańskich filmów. Prawego, służącego swej ojczyźnie, ale przejawiającego wzruszającą empatię w stosunku do mieszkańców odległych, „nieważnych” krain, znajdujących się w jego obszarze działania.

Żadnej demagogii, żadnych łatwych obiecanek, że „Ameryka coś zrobi”. Żadnych złudzeń, co do jakości amerykańskiej politycznej kasty.

Polska, głupku!


Przypomniał mi się amerykański dziennikarz z filmu „5 dni wojny”, opowiadającego o wojnie w Gruzji, filmu zupełnie zignorowanego przez polskich wykształciuchów. Musiałem go szukać poza multipleksami. Młody kasjer filmowego kołchozu ze Skrzyżowania oświecił mnie, że to za ambitny film i nie cieszył się zainteresowaniem.

A w filmie?  Amerykański dziennikarz szukający prawdziwego newsa i prawdziwego obrazu. Nie ukradkowego zdjęcia pocałunku celebrytki. Tylko zdjęcia prawdy, tej pierwszej ofiary wojny. Bezskutecznie próbujący zainteresować oglądanym wokół horrorem amerykańskie stacje.

Bezskutecznie. Szaleńczo narażał życie, był pomysłowy i miał szczęście. Uzyskał warunki  nadawania w opuszczonej stacji satelitarnej, w oblężonym przez ruskie wojska mieście. Potrzebny był tylko kod dostępu. Tego jednego nie uzyskał  z centrali. Polityka. „Interesy kraju” a la Roosevelt. Bronione przez jego następców poprzez tych interesów pogrążanie.

Ale wróćmy do Poteata. Tylko twarde słowa: „Polska będzie musiała …”, „każdy ruch musi być wykonywany ze zręcznością”.

To rozmowa wolnych ludzi. Jeden jest w lepszej sytuacji i wie, że powinien pomóc. Nie bardzo może. I daje do zrozumienia, że pomoże, ile będzie w stanie. Ale zwraca uwagę, że my musimy sobie pomóc sami.

Bóg i Ameryka nam pomogą, jeśli potrafimy pomóc sobie sami!

A pomożemy sobie sami, jeśli będzie więcej mądrych oszołomów i więcej oszalałych rozsądniaków.


Zakończę anegdotą
Nie wiem na ile prawdziwą. Podaję ją na odpowiedzialność redaktorów Poranka Radia Wnet (14.06.2012)
Niedawno był mecz Polska – Rosja. Ja sam wieszczyłem klęskę. Przyjemnie się rozczarowałem. Ale ciekawa rzecz. Podobno najtwardziej stawiali się Rosjanom i o mało ich nie „zajeździli”, ci nieco pogardzani obcokrajowcy, mówiący łamaną polszczyzną.
Przyznam, że sam kręciłem na nich nosem.
Podobno właśnie oni się ich nie bali i ostro im się stawiali. Chyba nie wiedzieli, że Rosjan trzeba się bać. Widocznie nie czytali polskiej prasy i nie oglądali polskiej telewizji.
Polacy, weźcie się ogarnijcie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz