Motto:
„… aparat propagandy obozu smoleńskiego, czując krew, atakuje zajadlej.
Niecierpliwość, przebieranie nóżkami. Ciemny lud to kupi.”
Niejaki Kobosko, Wprost, czy inna gazeta, nie pamiętam. Nieważne. Racjonalista
…jest zdjęcie nr 33 w raporcie MAK-u, na którym widać wręgę nr 65 i zwisające z niej
przewody.
Jej stan świadczy, że została ona oderwana od pozostałej części
samolotu w wyniku działania siły rozrywającej, nie zaś zgniatającej, jak
powinno być przy upadku z wysokości. (…)
Na innym zdjęciu tej wręgi
widać bardzo wyraźnie, zwłaszcza przy powiększeniu, że była ona połączona z
kadłubem wieloma kołkami śrubowymi. Na obrzeżach wręgi widać dziury po tych
urwanych śrubach. (…) Wystarczy zerwać kilka kołków na maszynie
wytrzymałościowej, sprawdzić, ile kilogramów przenoszą (wytrzymują przyp. KR)
pomnożyć przez liczbę śrub, wówczas otrzymamy siłę, jaka spowodowała oderwanie
tylnej części od kadłuba. (…) po podzieleniu jej przez powierzchnię wręgi można
dokładnie określić ciśnienie, które spowodowało defragmentację kadłuba (…)
Hmmm. No nie wiem. Ja wszystko rozumiem, ale ja zdawałem
dynamikę, wytrzymałość materiałów i aerodynamikę.
Niektóre przedmioty
prawdopodobnie u tych samych wykładowców, co autor wypowiedzi, inżynier
lotnictwa Stefan Bramski. Ja zaczynałem studia na Politechnice, kiedy on
kończył. Ale doktorat obronił dopiero w Wolnej Polsce. Nie pochodzi z Nowej
Gwinei. To kresowianin.
Czytelnik musi sam sobie odpowiedzieć, czy to Kobosko
rozbija w puch propagandę, czy też
Bramski jest dostatecznie przekonujący w demaskowaniu mega manipulacji
wspomaganej przemocą medialną.
Fragment jest przydługi i nie chce się wam czytać, prawda? A
to tylko początek!
Dopiero logiczny ciąg
różnych przesłanek, splecionych nicią przewodnią weryfikowanej hipotezy może
ugruntować przekonanie czytelnika do słuszności pozycji „sekty smoleńskiej” lub
też „sekty antysmoleńskiej”.
Potrzebna jest miłość prawdy i wytrwałość w jej drążeniu.
Czy stać będzie na to kogoś, kto wrócił właśnie z radosnej balangi i chce
zapomnieć wreszcie o wstydliwym wypadku lotniczym, w którym zginęło paru pisiorów i, niestety, tylko
jedna kaczka?
Dlatego dużo skuteczniejsze jest odbić ze sztancy
tekścik o przebieraniu nóżkami i ciemnym
ludzie. I wzmocnić przekaz perswazją graniczącą z przemocą. A nawet tę
granicę przekraczając, kiedy trzeba.
To jest właśnie moja
teza. Czy oryginalna? To właśnie chciałbym wiedzieć.
Otóż manipulacja, ta starodawna technika dezinformacji
wymaga prawie zawsze wsparcia przemocą.
Podobnie, jak z metodą bata i marchewki. I jest nową metodą rządzenia,
manipulokracją, dla zmylenia ciemnego
ludu, zwana demokracją.
Manipulacja wymaga wsparcia albo przemocy nagiej, jak zagrożenie
bezpośrednie (np. utrata pracy, areszt, złamanie kariery – co występowało
szczególnie w przykładach podanych w historii o Leszku - chcecie link do mojej literatury?), albo groźba
symboliczna, jak wykluczenie z grona ludzi rozsądnych, inteligentnych i
przyzwoitych. No i rysujące się widmo (łojojoj!) przynajmniej utraty lepszej
pracy.
Stąd ten przykład zastosowania sztancy publicystycznej,
zgrabnie wykonany przez klona znanego pałkarza publicystycznego o aksamitnym
głosie. Zgrabne połączenie manipulacji, perswazji i ukrytej groźby to
umiejętność pokupna. Pan K. właśnie się załapał.
Sztanca obowiązuje i próbuje obezwładnić biednego leminga,
następcę Leszka.
Manipulacja jest dobra dla idiotów, których jest najwięcej.
Jednakże jest zawsze sporo ludzi nieco bardziej spostrzegawczych, ale zbyt
bojaźliwych, żeby się wychylić, gdy można oberwać. Albo zostać wylegitymowanym
przez czujnego ubeka. Albo zakwalifikowanym do psychiatryka, chorym z
nienawiści.
Albo niecierpliwie przebierającym nóżkami żądnym władzy, ohydnym
nekrofilem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz